AAA
Mandatami w dyngusiarzy
Gdy tradycja przeradza się w chuligańskie wybryki
Czwartek, 05 maja 2011r. (godz. 09:27)

- Szanujemy tradycję, ale nie można przekraczać pewnych granic. Kubeł wody wylany na głowę przypadkowej osoby, nie jest tradycją, tylko chuligańskim wybrykiem - mówi Waldemar Jakubowski, komendant Straży Miejskiej w Starachowicach, która wzięła w tym roku pod lupę miejscowych dyngusiarzy. Dla dwunastu z nich finał nie był zabawny, natomiast sześciu odczuje to na własnej kieszeni.

fot. KPP w Starachowicach
Nastepna wiadomosc:
ť XII Mityng brydżowy

Poprzednia wiadomosc:
ť Leśna do poprawki

Drugi dzień świąt wielkanocnych, czyli popularny lany poniedziałek, lub inaczej śmigus-dyngus to masowe oblewanie innych. Jedni robią to przy pomocy paru kropel wody lub perfum, inni wolą wylać na głowę wiadro wody.


W ostatnich latach zwyczaj oblewania nabrał jednak zupełnie innego charakteru. Były przypadki, gdy młodzi ludzie wiadrami wody oblewali nie tylko przechodniów, ale też jadące ulicą samochody, powodując realne zagrożenie wypadkami.

Dla niektórych kończyło się to zresztą tragicznie. Dlatego w tym roku w lany poniedziałek strażnicy miejscy w Starachowicach sprawdzali miejsca, gdzie może dochodzić do takich wybryków - m.in. okolice kościołów, a także osiedla, w tym głównie osiedle Południe. A ci, którzy przekroczyli granice dobrej zabawy, zostali ukarani mandatami lub wnioskami do sądów o wyznaczenie kary. Na szczęście nie były to nagminne przypadki.

- Staraliśmy się głównie pouczać – mówi Waldemar Jakubowski. – Gdy to nie skutkowało, byliśmy zmuszeni wszczynać postępowania.

Tak było w dwunastu przypadkach. Sześć postępowań zakończyło się
mandatami. Dotyczyło to zwłaszcza osób, które oprócz wiaderek „uzbroiły” się także w alkohol. Jedna z nich, została odwieziona do miejsca zamieszkania, a już na drugi dzień strażnicy wszczęli przeciwko niej postępowanie. Co ciekawe były to pełnoletnie osoby.

Młodym wystarczyła obecność radiowozu, lub zwykłe pogrożenie palcem, by szybko zmienili oręż z wiader na mniejsze psikawki, twierdzi komendant. Pouczenia odnosiły pożądany skutek. Gorzej było ze starszymi mieszkańcami.

Do incydentów dochodziło głównie na osiedlu Południe – w okolicach ul. Wysockiego, a także Pastwiska, gdzie wylegitymowano najwięcej osób. Dla wielu z nich finał nie był szczęśliwy. Odczują to wkrótce na własnej kieszeni. Być może to ich zmusi do większej rozwagi. Ale o tym przekonamy się już za rok.

(An)

REKLAMA