Był już po służbie, wracał właśnie do domu, gdy niedaleko ronda Solidarności dostrzegł grupę młodzianów, z których jeden okładał pięściami po twarzy starszego mężczyznę. Nie zastanawiał się długo, od razu interweniował.

Andrzej Ziółek
fot. Gazeta Starachowicka

- Gdy tam dobiegłem, mężczyzna miał zakrwawioną twarz, a także rozcięty łuk brwiowy. Rozłączyłem ich i powaliłem na ziemię młodszego, który był ciągle agresywny. Próbował mnie jeszcze szarpać, ale szybko go obezwładniłem – mówi funkcjonariusz. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po patrol.

Gdy strażnicy dotarli na miejsce, był już tylko poszkodowany i młody agresor, reszta uciekła

- Czuć było od nich mocną woń alkoholu. O co im poszło? Tego nie wiem. Pewnie jakieś stare zatargi. Aż dziwne, bo wszystko działo się w dzień i w dodatku na środku chodnika. Ludzie przechodzili, patrzyli się, ale nikt nie zareagował. Sam początkowo sądziłem, że to jakieś głupie wybryki młodych. Ale gdy zobaczyłem krew, nie miałem już wątpliwości – mówi A. Ziółek.

Poszkodowany odmówił jednak pomocy medycznej. Został poinformowany o przysługujących mu prawach. Młodszy natomiast pojechał do straży. Przeciwko niemu zostało już wszczęte postępowanie.

(An)