AAA
Olimpijskie laury
Nasi uczniowie mają wiedzę!
Piatek, 03 czerwca 2011r. (godz. 20:47)

Sześciu starachowickich uczniów dotarło do finału olimpiady Losy Polaków na Wschodzie po 1939 roku. Trzech otrzyma wkrótce indeksy na wyższe uczelnie.

fot. Gazeta Starachowicka

Od pierwszej edycji tego konkursu, głośno było o uczniach z "Jedynki". Tym razem ta szkoła może się szczycić dwiema laureatkami i finalistą. Wszyscy pochodzą z tej samej klasy - I "c". Dla Aleksandry Nachyły i Joanny Sobczyk finał okazał się całkiem szczęśliwy. Bo mimo stresu i tremy, doskonale radziły sobie na eliminacjach w Toruniu.


- Wszystko działo się bardzo szybko - przyznaje Joanna. - Trafiłam na dość przyjazną komisję. Najpierw losowałam pytanie, potem miałam chwilę na zastanowienie i odpowiadałam, choć bardziej przypominało to zwykłą rozmowę - uważa uczennica.

Gorzej było z Olą, która niewiadomo czemu wypadła z listy.

- Tak się złożyło, że jakimś sposobem zapomnieli o mnie, okazało się, że moja praca została zgubiona - opowiada uczennica.

Przyznaje, że łatwo nie było. Trochę się stresowała. Ale nic tak nie hartuje, jak zwykłe trudności, bo jeśli nie zabiją, to z pewnością wzmocnią, również intelektualnie, o czym przekonała się na własnej skórze. Obie dziewczyny pisały prace na ten sam temat - Powstanie Bajkalskie 1866 - ciekawy, choć dosyć niszowy, co przyznaje nawet ich nauczyciel. Ale być może w tym tkwił ich sukces.

Postawili na oryginalność

- Temat był świeży, niepowielany - mówi uczący je Robert Słoka. - Przez jedenaście lat obracaliśmy się wokół wątków związanych z II wojną światową i sprawą Katynia, która wracała po wielokroć w formie różnych pytań. A to wydawała się całkiem ciekawa rzecz, przy tym bardzo konkretna. Pozwalała na ułożenie dobrego konspektu pracy.

Nie musiał do niej szczególnie nawet namawiać uczennic. Same chciały spróbować.

- Pierwszy raz widziałam taki temat - przyznaje Asia. - Do tego stopnia mnie zaciekawił, że chciałam się o nim jak najwięcej dowiedzieć. To mało znane zagadnienie, dlatego uznałam, że warto pogłębić wiedzę.

- Kwestia kwerendy, zgromadzenia literatury - wylicza nauczyciel - dotarcia do źródeł, ułożenia konspektu i wreszcie "popełnienia" tej pracy, a to jest zwykle kilkunastu czy kilkudziesięciostronicowa pozycja, która zawiera przypisy, materiał ikonograficzny i mapy.

- Najtrudniej było "wyłowić" właściwe informacje, bo wiele źródeł podawało inne, a przynajmniej w naszym temacie - mówi Joanna. - Trzeba było przyjąć jedną koncepcję, a potem się jej trzymać.

W przypadku Oli najgorzej było zacząć, potem jakoś już poszło.

- Mimo to że są to uczniowie klasy pierwszej, ich prace były na bardzo wysokim poziomie - ocenia historyk. - To taki przyczynek do tego, co będzie się działo w przyszłości. Jest to dla nich doskonała wprawka przed pracą badawczą.

Ale nie tylko. Obie przyznają, że była to tylko rozgrzewka.

- Warto się wdrożyć i mieć pogląd na to, jak to wszystko wygląda, żeby w przyszłości było łatwiej - mówi Asia, która podobnie jak Ola, wybiega już myślami w przyszłość.

- Wiedza jest ważna - przyznaje Asia - ale ta olimpiada nie daje nam tego, co najważniejsze - zwolnienia z matury. Dlatego w następnym roku chce wystartować w olimpiadzie z historii. Podobnie uważa Krystian Jagieła, który razem z nimi brał udział w konkursie i zakończył go tytułem finalisty. Wybrał bardziej kłopotliwy temat - "Polskie formacje wojskowe w I wojnie światowej na Syberii".

- Mieliśmy trochę problemów z dotarciem do pełnej literatury - przyznaje nauczyciel.

- Źródeł było niewiele, a front oddalony trochę od naszego państwa - wtrąca Krystian. - Starałem się określić dobrze wszystkie formacje, docierając również do tych mniejszych.

Nie było to jednak łatwe.

- Może dlatego ta praca nie do końca zadowalała - mówi historyk. - Ale była na tyle dobra, że dała szansę na wejście do finału.

Paulinę zaciekawił Katyń

Udało się to również Paulinie Sobczyk z II LO. Podobnie jak poprzednicy, chodzi dopiero do I klasy. Był to jej pierwszy start w takim konkursie. Nie sądziła, że nominuje ją do rywalizacji w Toruniu.

- Pani od historii tak ciekawie o nim mówiła, że postanowiłam wziąć w nim udział - opowiada Paulina. - Podobały mi się tematy, najbardziej zainteresował mnie ten dotyczący Katynia (Katyń 1940 - 2010; czas zadeptywania zbrodni - przyp. red.). Interesuję się II wojną światową, losami Żydów, a także tym, co się działo w obozach.

Dlatego pisanie pracy przyszło jej całkiem łatwo.

- Nie wiedziałam do kiedy muszę ją oddać, postanowiłam, że zrobię to jeszcze przed Bożym Narodzeniem - mówi młoda olimpijka.

Zdobycie książek zajęło jej trochę czasu.

- Nie ma zbyt wielu lektur mówiących wprost o tym problemie. Korzystałam też z Internetu - przyznaje Paulina. - Nie chciałam jednak na nim bazować i uzależniać od niego całej pracy.

Pomogła jej w tym nauczycielka. Z pomocą Agnieszki Kwiecień dowiedziała o olimpiadzie, a potem przygotowywała do niej.

- Swoją pracę podzieliłam na dwie części. Jedną poświęciłam sprawie Katynia, w drugiej pisałam też o Smoleńsku. Wydaje mi się, że jest bardzo ważny temat - mówi Paulina. - Zginęło tam mnóstwo ludzi, choć nie wiadomo do dziś, z jakiej przyczyny. Nie starałam się tego dociekać, skoncentrowałam się bardziej na faktach.

W Toruniu trafiła na srogą komisję.

- Nie można było lać wody. Oczekiwano ode mnie konkretnych i jasnych odpowiedzi - mówi dziewczyna. - Gdy czegoś nie wiedziałam, musiałam iść dalej. Nie było miejsca na żadne rozmowy. Wiedziałeś, lub nie - mówi Paulina.

Udział w finale był dla niej sporym zaskoczeniem.

- Z początku byłam zdziwiona, nie chciałam uwierzyć - opowiada Paulina. - W olimpiadzie wzięłam udział z kolegą. Pisaliśmy na ten sam temat. Ale jego praca niestety nie została przyjęta. Moja tak, choć nie wierzyłam do końca, że się spodoba.

Nie tylko licealiści

Olimpijskie sukcesy osiągnęli też uczniowie Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 w Starachowicach - Justyna Kusiak i Krzysztof Moczydłowski, podopieczni Agnieszki Samsonowskiej. Napisali obszerne prace. Justyna na temat Katynia, a Krzysztof - expatriacji społeczności polskiej z ziem wschodnich II RP.

Wykazali się przy tym szeroką znajomością faktów historycznych w kontekście konkretnych sytuacji politycznych i różnorodnej bibliografii: książek, czasopism, informacji prasowych i telewizyjnych, co podkreśla nauczycielka, dla której sukcesy uczniów klasy III "b" nie są incydentem. W ubiegłym roku, Piotr Kozieł został finalistą etapu centralnego tej olimpiady, a dwa lata temu Mateusz Wojtasik przeszedł do etapu rejonowego.


- Co roku staram się zachęcać uczniów do udziału w tej olimpiadzie - mówi A. Samsonowska. - Jest to okres, który bardzo lubię, a jeśli ma się pasję, to łatwiej nią zarazić innym. Nic więc dziwnego, że doczekała się teraz finalisty i laureatki, co jeszcze bardziej cieszy, gdy chodzi o szkołę zawodową.

- To nie jest liceum, dlatego staram się wyłapywać wszystkie takie "perełki" -mówi nauczycielka. - Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

Póki co jej podopieczna dostanie indeks. Na jaką uczelnię? O tym jeszcze nie zdecydowała. Nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć dalszych sukcesów całej szóstce olimpijczyków. Zawsze miło jest pisać o takich osiągnięciach.

(An)

REKLAMA