AAA
Paralotnią "przefrunął" Polskę
Najdłuższa podróż, najlżejszym statkiem powietrznym
Czwartek, 30 czerwca 2011r. (godz. 23:03)

fot. Gazeta Starachowicka

Kilka kilogramów tkanin, garść linek, dwa napędy i trójka ludzi - bogato utytułowany mistrz Polski w paralotniarstwie, młoda dziennikarka i on, kiedyś radny Wąchocka, kierownik Wiejskiego Domu Kultury w Mostkach, a dziś dyrektor Miejskiego Centrum Kultury w Skarżysku - razem udali się w lot motoparalotnią nad Polskę, gdzie czekało ich prawie 1000 km "podniebnej żeglugi". W cztery dni przelecieli ze Świnoujści a w Bieszczady. Do tej pory nikt jeszcze tego nie zrobił!

fot. Gazeta Starachowicka
fot. Gazeta Starachowicka
fot. Gazeta Starachowicka

W każdej dziedzinie aktywności człowiek podejmuje różnorodne wyzwania, by pokonywać, przezwyciężać, wyzwalać, opanować. Podobnie jest w motoparalotniarstwie. Od początku "narodzin" tej dyscypliny, ludzie próbują realizować ze "sprzętem" coś, co jeszcze nie wykonane. W kręgach zainteresowanych trwają rozmowy, dyskusje, powstają pomysły: przelotów nad…, pod…, od…, do… po…, śladami…, dookoła …, na…


Pomysłów i wyzwań rodzi się całe spektrum. Wielu o nich mówi, snuje plany, zbiera siły i możliwości, ale realizacji podejmują się tylko nieliczni. Podobnie było z koncepcją przelotu przez Polskę - po przekątnej. Najpierw dużo "gadania", potem "przekładanie", aż wreszcie nadszedł czas na realizację. Jak do tego doszło i skąd właściwie obecność mieszkańca Parszowa w tym historycznym projekcie?

Loty miał już we krwi. Wcześniej jako kilkunastoletni chłopak, skakał ze spadochronu.

- Za każdym razem, gdy tylko wylatywałem, wyrzucano mnie z samolotu, stąd może to przekonanie i jakaś ufność do miękkich skrzydeł i linek, na tyle wystarczająca, by poczuć się pewnie w przestrzeni - tłumaczy swoją młodzieńczą pasję, do której powrócił osiem lat temu.

Krzysztof Szczygieł, bo o nim mowa, już trzy lata temu był w gronie organizatorów pierwszego przelotu przez Polskę, od gór aż do morza, w wykonaniu m.in. Tomasza Chucińskiego. Potem pojawiły się inne koncepcje - przelotów wzdłuż, w poprzek, dookoła, czy polską granicą Europy.

- Takich pomysłów jest dużo - przyznaje bohater wyprawy. Ale, żeby coś zrobić, trzeba mieć trochę czasu i środków.

Gdy nadarzyła się tylko okazja, nie mógł odmówić. Do udziału w projekcie zaprosiło go dwóch mistrzów paralotniowych - Piotr Krupa z Rzeszowa i Jarosław Balcerzewski z Torunia - prywatnie jego dobrzy znajomi. Z pierwszym poznał się jeszcze w wojsku, z drugim połączyła go wspólna pasja.

Tym razem miał jednak wystąpić nie jako organizator, a realizator, jeden z trójki pilotów, która podejmie się tego wyzwania. Już w 2010 roku, wspólnie z miastem Skarżysko, powiatem, przy koordynacji Miejskiego Centrum Kultury, realizował projekt "Skarżysko pod niebem, czyli makroreklama w mikrolotach, dzięki któremu udało się uszyć specjalne skrzydło paralotniarskie w najlepszej z możliwych firm - Dudek Paragliders - z reklamą Skarżyska - Miasta na Szlaku i Powiatu z widokiem nie tylko na góry.

- Pomyślałem, że jest to fajna okazja, żeby zaprezentować go szerszemu gronu - tłumaczy K. Szczygieł. - Domówiliśmy temat. Ale termin się trochę przeciągał. W końcu zapadła decyzja.

Ruszyli…

Warunki pogodowe podyktowały kierunek (z północy na południe), a trasa przelotu rodziła się z odcinka na odcinek.
- 14 kwietnia po krótkich przygotowaniach i spakowaniu standardowego sprzętu, do użyczonych przez firmę MPC Skarżysko i Kampery Rzeszów samochodów, ruszyliśmy w trasę - opowiada Szczygieł.

Krótki sen w Międzyzdrojach, a potem szukanie miejsca na plaży - pięknej lecz trudnej do startu motoparalotniowego. Korzystając z pomocy i wskazówek miejscowych włodarzy, zdecydowali się na start ze Świnoujścia.

- Tamtejsza plaża miała zdecydowanie lepsze warunki - była szeroka, a do tego bardziej wysunięta na północny zachód - tłumaczy.

Ale zamiast przygotowań do lotu, od rana spotykali się z gospodarzami, a także przedstawicielami mediów, które stworzyły sobie na plaży swoiste "miasteczko medialne", prezentując swój sprzęt i możliwości.

- Były różne rozgłośnie radiowe - RMF FM, Radio ZET, dziennikarze TVN24 z wozem transmisyjnym, Telewizja Słowianin i wiele różnych portali. Byliśmy tym trochę zaskoczeni. Nie wysłaliśmy zbyt wielu informacji. Termin wciąż się przeciągał, a my nie chcieliśmy być gołosłowni. Ale zainteresowanie było bardzo duże, nie chcieli nas nigdzie puścić. Stąd między innymi dość późny start, bo dopiero ok. godz. 17.00 Po wielu rozmowach i wspólnych "zabawach lotniczych" nad wodą i piaskiem, z miejscowymi pilotami podjęli decyzję - lecimy! -relacjonuje nam motoparalotniarz z Parszowa.

Wystartowały dwa skrzydła "Nukleony": tandem - pilotowany przez mistrza swiata, Polski, Europy, Ukrainy, słowem utytułowanego pilota motoparalotniowego PPGG - rzeszowianina Piotra Krupę, nawigowany przez Alinę Jędrys, fotorepoterkę skarżyskiego portalu www.tsk.24, który został zaopatrzony w reklamę miasta Rzeszowa i regionu - "Podkarpacie - Przestrzeń Otwarta". Drugim statkiem powietrznym była paralotnia z napędem plecakowym i reklamą miasta oraz powiatu skarżyskiego, zaopatrzona w logotypy Miejskiego Centrum Kultury w Skarżysku, którą pilotował z wielką przyjemnością Krzysztof Szczygieł.

Wystartowali i polecieli w kierunku Tucholi. Była potworna termika, ale i piękna pogoda. Po jakimś czasie musieli zrobić sobie międzylądowanie, by dotankować sprzęt. Pierwszy krótki przystanek i już … kapotaż. Teren był bardzo miękki i grząski, wspomina nasz paralotniarz.

- Krajka miała wywrotkę, ja koziołkowałem - wspomina z uśmiechem na twarzy.. - Pamiętam, że kiedy próbowałem się wydostać, zobaczyłem Piotra, jak biegnie do mnie. Myślałem, że che mi pomóc, a on tylko krzyczał: - Wiesz jaka to miejscowości? - Upadły - odpowiedział sobie śmiejąc się do mnie.

Nazwa okazała się bardzo adekwatna do całej tej sytuacji.

Koziołkowali, szybowali, czasem łapali też gumę

Po zmianie miejsca i uzupełnieniu paliwa, polecieli dalej. Szybko okazało się jednak, że twarde lądowanie parszowianina wygięło mu kosz na tyle, że śmigło wchodziło w oplot. Zarządzono kolejne lądowanie nieopodal Torunia, gdzie koszem fachowo zajął się Jarosław Balcerzewski - członek kadry PPG.
Kolejnym punktem przelotu była miejscowość Trzcianna. Tam uczestników projektu "Polska Przekątna - Lot Rekordów", ugościł pilot paralotniowy i były członek kadry PPG - Witold Kusiak. Potem pojawili się w naszych stronach. Trasa przelotu wiodła oczywiście przez Skarżysko i gminę Wąchock, na której obrzeżach przyszło im lądować już bez paliwa i z wyłączonymi silnikami.

- Wola dotarcia w bliskie strony była silniejsza niż kalkulacje, planowania i chyba tylko dzięki tej sile woli skutecznie doszybowaliśmy do celu - śmieje się K. Szczygieł.

Innym razem "złapali gumę", w krajce przebiło się koło.

- Wymagało naprawy. Potrzebny był warsztat, który to zrobi - opowiada Szczygieł. - Trudno jednak o taki w niedzielę. Ale okazało się, że na wsi polskiej można wszystko. Niechcący wylądowaliśmy u gospodarza w zbożu. Bardzo nam pomógł. Podobnie zresztą, jak inni na naszej drodze - gospodarze i właściciele lotnisk. Wszyscy witali nas szczególnie ciepło zapewniając gościnę i wspólne loty samolotowe.

W rewanżu cała załoga pokazywała im na czym polega paralotniarstwo. Rozdawali także ulotki ze swoich miast, wzbudzając przy tym niemałą sensację.

- Często pytano nas, co takiego ważnego jest na przykład w Skarżysku, że robimy aż taką reklamę. Odpowiadałem krótko - wspaniali ludzie i miejsca, które warto zobaczyć, jak te, które zwiedziliśmy na swojej drodze.

Po trasie przelotu, "wielkimi łukami" omijali strefy parków i rezerwatów, podziwiając z wysoka latające orły, bociany, jastrzębie i innych przyjaciół "awiatorów", którzy czasami lecieli też z nimi. Przepiękne widoki, zmieniające się krajobrazy, różnorodność, przestrzeń, miłe przyjęcia ludzi zabierających ich ze swych pól, spotkania, rozmowy, wiele życzliwości, uśmiechów … Wszystko to tworzyło niepowtarzalny klimat z mocnym ładunkiem pozytywnej energii, udzielającej się wszystkim - zarówno lecącym, jak i dbającym o zaplecze naziemne, czyli Beacie Jedlińskiej, Pawłowi Kupidurze, Rafałowi Woźniakowi oraz spotykanym w podróży.

- "Odwiedzaliśmy" przygodne miejsca, "zaliczając" czasem "wymuszone" lądowania - na polach, łąkach, czy nieużytkach, na których nikt nigdy nie lądował, a o starcie nie było mowy - śmieje się Szczygieł.

Coś dla dużych chłopców i dzielnych dziewczynek

Nie obyło się bez wywrotek, bólu, potu i braku snu.

- Już samo przygotowanie sprzętu, który nie był za bardzo przystosowany do takiej wyprawy, pochłaniało mnóstwo czasu. Do tego podstawowe czynności, przelot, a potem dojazd ekipy, która gdzieś tam goniła za nami, układanie następnych tras, a także regularne konferencje z mediami - wszystko to zajmowało nam dużo czasu - mówi lotnik. - Spaliśmy po 3 - 4 godziny, a czasem i mniej. Byliśmy okropnie zmęczeni, a ja dodatkowo jeszcze głodny - śmieje się Szczygieł - bo wszyscy, oprócz mnie, się odchudzali. Dlatego notorycznie byłem głodny, a przez to może i czasem nieprzyjemny w obyciu. Ale wszystko kończyło się zawsze szerokim uśmiechem. Byliśmy dobrze nastawieni do świata i siebie nawzajem - dopowiada po chwili.

Atmosfera rewelacyjna, a wspomnienia i wrażenia niezapomniane. Bo jeśli ludzie robią coś wspólnie z pasją, to tworzy się między nimi wspaniała więź.

Swoją podróż zakończyli w Bezmiechowej, na startowisku, które pamięta jeszcze czasy międzywojenne. Bardzo zasłużonym dla polskiego lotnictwa, z którym związane są zresztą losy skarżyszczanina - Ryszarda Zygmuntowicza. Był on jednym z najlepszych pilotów w angielskim RAF-ie, a w Bezmiechowej, jako jeszcze licealista, zdobywał najwyższe szlify pilota szybowcowego.

- Jest to przepiękny obiekt, w którym spędziliśmy ostatnie popołudnie i nocleg - opowiada Szczygieł. - Dzięki uprzejmości dyrektorki byliśmy w nim sami, dostaliśmy nawet klucze. Weszliśmy na dach, gdzie znajduje się przepiękny taras widokowy. Wypiliśmy symboliczną lampkę szampana, z pięknymi toastami przy rozgwieżdżonym niebie i przepięknym widokiem na Solinę. Trudno chyba o bardziej bajkowe zakończenie. Aż żal było wyjeżdżać…

Jednak to nie koniec projektu "Polska Przekątna - Lot Rekordów"! Przedsięwzięcie składa się z dwóch etapów. Przelot, który był pierwszym tego typu wydarzeniem w Polsce, już za nimi. Drugi etap stanowi kampania podsumowująca, składająca się między innymi z wystaw - prezentacji fotograficznych i filmowych, warsztatów, spotkań, konferencji, realizowanych w galeriach, klubach, instytucjach kultury, centrach handlowych, czy szkołach. Jedno z nich odbyło się niedawno w Wąchocku. Planowana jest także lekcja instruktażowa.

- Sprawdziłem już teren wokół zalewu - mówi K. Szczygieł. - Na prawym brzegu, patrząc od zapory w górę rzeki, możliwy jest start na kierunku wschód - zachód. Możemy urządzić więc pokaz dla młodzieży, udostępnić jej skrzydła, uprzęże i dać możliwość "pobawienia" się nimi.

Podobne szkolenia, tyle że bardziej profesjonalne, odbywają się już w Skarżysku, w ramach projektu "Roboty z krzemienia czyli od Rydna do Skarżyska", realizowanego przy współpracy ze Stowarzyszeniem Praosada Rydno. Oprócz archeologii eksperymentalnej, warsztatów z robotyki, prowadzone są także warsztaty paralotniowe, w których uczestniczy ponad 85 osób. Jest to największa grupa szkoleniowa w polskiej historii. Co łączy się doskonale z "Lotem po Przekątnej".

Lot z głębszym przesłaniem

Projekt realizowany był w kilku wymiarach - turystycznym, promocyjnym, sportowym, czy edukacyjnym.

- Chcieliśmy zwrócić uwagę na możliwości przemieszczania się, zwiedzania i odwiedzania wynikające z wykorzystania sprzętu paralotniowego. Pokazać, że także w ten sposób można podróżować. Jeden takie odcinki pokonuje na rowerze, inny w samochodzie, na motocyklu, kajakiem, lub konno. A my proponujemy lot paralotnią, najbardziej dostępny z możliwych sposobów latania, bo sprzęt mieści się w bagażniku samochodu.

Możemy wyciągnąć go w każdej chwili, gdy tylko znudzi się nam przejażdżka - namawia Szczygieł, który razem z innymi próbuje ciągle "zaszczepiać" ideę "powietrznych szlaków turystycznych", a także portali. Szczególnie wśród młodych, których pragnie "zarazić" wolą walki o realizację swych pasji i marzeń. A pytany o cel swojej wyprawy, powtarza słowa, które ją zapowiadały:

- Motoparalotniowy przelot przez Polskę - łączący najbardziej oddalone zakątki kraju - to: wyprawa po piękno… zachwyt… radość życia… To ukazywanie uroków polskiego krajobrazu, pasji… latania… To odsłanianie nowych możliwości… przestrzeni… tych wokół… i w nas… to pokonywanie… zdobywanie… odkrywanie…

Odsłaniając szerszą perspektywę krajobrazu, podejmujemy próby ukazywania jego walorów estetycznych - (lub inaczej) - magii, tajemnicy, czaru, harmonii …ale również próbę uświadomienia sobie niepokojących procesów działalności człowieka - skłaniając do refleksji... Zwracamy uwagę na potrzebę rozwoju ponadregionalnej współpracy w wielu dziedzinach - w tym kulturalnej i turystycznej.

Motoparalotnia daje również jedne z największych możliwości wykonania lotniczego materiału fotograficznego i filmowego, bardzo bogaty materiał zdjęciowy. To też atrakcyjny sposób przemieszczania się sprzętem wyczynu sportowego oraz statek turystyki i "rekreacji lotniczej".

Nic więc dziwnego, że Krzysztof Szczygieł nadal chce zarażać swoim uśmiechem i dobrą energią z nieba.

- Mówi się: "latamy by żyć" lub "żyjemy by latać" a czasem po prostu lecimy, by wracać na ziemię… - próbuje wytłumaczyć Krzysztof.

Co ciągnie go w górę?

- Niektórzy mówią o odmiennym stanie świadomości, inni o przyjemności, a jeszcze inni o stanie wolności. Na pewno wszystko to prawda - przyznaje Szczygieł. - Tam, w górze, człowiek poznaje samego siebie. To przestrzeń, w której jest się prawdziwym. A to, co się z nami dzieje, zależy tylko od Najwyższego i w pewnym sensie od nas samych. Możemy zbratać się z żywiołami i odnaleźć swoje prawdziwe "ja" - mówi życząc wszystkim wysokich i pięknych lotów każdego dnia w życiu, a także zawsze szczęśliwych powrotów.
(An)

Realizacji zadania podjęli się:
Piotr Krupa z Rzeszowa - członek Mikrolotowej Kadry Narodowej Aeroklubu Polskiego, wielokrotny medalista mistrzostw PPGG. Aktualny złoty medalista Mistrzostw Polski, złoty medalista Mistrzostw Świata PPGG - Czechy 2009, srebrny medalista Mistrzostw Europy - Łomża 2008 i Mistrzostw Świata - Chiny 2007, trzykrotny medalista - dwa razy złoto raz srebro - w mistrzostwach Ukrainy PPGG. Dziennikarz "Przeglądu Lotniczego", fotograf członek Związku Polskich Artystów Fotografików, podróżnik. (Skrzydło promujące Podkarpacie)

Alina Jędrys ze Skarżyska - Kamiennej - dziennikarz, koordynator portalu www.tsk.24 fotograf, operator i nawigator.

Krzysztof Szczygieł ze Skarżyska-Kamiennej - dyrektor Miejskiego Centrum Kultury. Animator, menedżer kultury. Organizator i realizator projektów - wydarzeń: kulturalnych, sportowo - rekreacyjnych i turystycznych. Instruktor, sędzia sportów obronnych i strzelectwa sportowego. Uczestnik i współorganizator imprez i pokazów lotniczych. Pilot PPGG. Fotograf, podróżnik... (Skrzydło promujące miasto i powiat Skarżysko)

Projektem z ziemi zarządzali i gnanych wiatrem po bezdrożach błękitu zbierali: Beata Jedlińska, Paweł Kupidura, Rafał Woźniak.

PRZECZYTAJ TAKZE:
podhalanczyk - 01-07-2011 16:03
Pogratulować i pozazdrościć! Polska z wysokości jest piękna! Mówię to jako były spadochroniarz i były obserwator z "Wilgi i Sokoła SG"!
Prober - 01-07-2011 11:34
Pomysł i realizacja przedsięwzięcia znakomite. Frajda dla uczestników i widzów. W Skarżysku wysokie loty , u nas nieloty (typu Emu).
pat - 30-06-2011 23:19
coś pięknego tak polatać... PS. a ten wózek to trajka chyba, a nie krajka
REKLAMA