AAA
Nie chcą masztu w Michałowie
Kolejny operator i kolejna stacja przekaźnikowa
Piatek, 26 sierpnia 2011r. (godz. 09:11)

- Chcieliśmy oazy spokoju i zdrowia, a państwo chcecie zafundować nam tutaj piekło - mówią mieszkańcy ulicy Wschodniej w Starachowicach, którzy nie godzą się na stację przekaźnikową za ich oknami. Jeden z operatorów dwa lata temu wystąpił z wnioskiem do gminy o udzielenie zgody na lokalizację tej inwestycji. I choć odmówiła, tłumacząc to dobrem mieszkańców, teraz będzie musiała jej jednak udzielić, chyba że znajdą się jakieś prawne przesłanki…

fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Bezbramkowy remis Staru(ZDJĘCIA)

Poprzednia wiadomosc:
ť Z ligowymi rywalami

Najpierw rodzice uczniów ze Szkoły Podstawowej nr 1, a teraz mieszkańcy ulicy Wschodniej w Starachowicach. Żadni nie chcą w swoim sąsiedztwie masztu telefonii komórkowej. O pierwszych było już głośno trzy lata temu, gdy wyrazili swój sprzeciw wobec takiej lokalizacji. Przekonani o szkodliwości promieniowania, nie chcieli na nie narażać swoich dzieci. Podobne zresztą obawy mają dzisiaj mieszkańcy ulicy Wschodniej, bo właśnie tam - jak planuje jeden z operatorów - miałaby stanąć stacja przekaźnikowa. Tyle że mieszkający tam ludzie mówią kategoryczne "NIE".


- Nie po to inwestowaliśmy w Starachowicach, by teraz być narażonym na dodatkowe obciążenia - mówi GAZECIE Helena Obara, która będzie jedną z najbardziej pokrzywdzonych przez inwestycję. Od masztu dzieliłoby ją zaledwie 40 metrów. Trudno się zatem dziwić determinacji, z jaką walczy o zmianę lokalizacji.

"Zatrute" życie

- Wystarczy, że wyjdę z domu i przy ogródku będę mieć zaraz maszt - mówi kobieta. I zaraz dodaje -nie po to z mężem sprowadzaliśmy się tutaj.

- Mogliśmy odprowadzać podatki w Warszawie, ale mąż wolał w Starachowicach, taki lokalny patriota - mówi kobieta.
- Mnie było to obojętne, pochodziłam z Wrocławia. Do dziś ponoszę jednak skutki takiej decyzji - przekonuje mieszkanka.

Chcieli żyć na spokojnym osiedlu, gdzie dominują domki jednorodzinne i drobne usługi. W planie zagospodarowania przestrzennego nie było mowy o maszcie, w innym razie - jak twierdzi - w ogóle by ich tutaj nie było.

- Mąż miał już trzy udary, ja mam reumatoidalne zapalenie stawów - mówi kobieta. Podobnie zresztą mogą stwierdzić sąsiedzi. Wielu jest po udarach. Trafiają się także niepełnosprawne dzieci. Wszystkich jednakowo niepokoi ta inwestycja.

No, może z wyjątkiem jednej mieszkanki, która zgodziła się na wydzierżawienie operatorowi swej działki. Gdyby nie jej decyzja, o sprawie nie byłoby dzisiaj mowy . A tak, ludzie muszą walczyć o swoje. Chodzi im głównie o szkodliwe dla zdrowia promieniowanie, którego obawiają się wszyscy. Nie pomagają tłumaczenia operatora, że jest ono małe, a działka z takim "zapleczem" zyskuje tylko na swej wartości.

- Mamy około 20 tys. stacji działających od dawna na rynku - mówiła przedstawicielka inwestora. - Jak dotąd, nie ma wyników badań, które mówiłyby jednoznacznie o szkodliwości pola elektromagnetycznego. Zresztą bardzo podobne wytwarzamy sami w domu, wystarczy włączyć komputer, telewizor, pralkę, lodówkę, czy zwykłe radio - dodała na koniec.

Nie uspokoiła tym jednak mieszkańców.

- Może szkodliwość będzie faktycznie mała. Ale dla jednego oznacza to tyle co nic, a dla drugiego, w sytuacji chociażby mojego męża czy jego brata - to tyle co wyrok, czy wręcz zabójstwo - mówi pani Helena.

Bo żadna ekspertyza, nawet ta niezależna - jak twierdzi Janusz Obara - nie jest w stanie przekonać ich do masztu za jego domem.

- Chcieliśmy oazy spokoju i zdrowia, a państwo chcieliście zafundować nam tutaj piekło - mówi żona.

- Nie chcemy zostawić tu wnukom śmierdzącego pasztetu - dodaje jej małżonek.

- Nic podobnego - zaprzeczała reprezentantka inwestora. - Nikt nie będzie chciał tu zamieszkać, jeśli nie będzie zasięgu i dostępu do Internetu. Paradoksalnie, jest to działanie na państwa korzyść - przekonywała podczas rozprawy administracyjnej, jaka odbyła się w środę, przedstawicielka telefonii. Mieszkańcy byli jednak innego zdania.

Urząd niewiele może

Jeszcze rok temu wydawało się im, że są w stanie wygrać. Gmina na wniosek operatora wydała odmowną decyzję, tłumacząc to oczywiście względami społecznymi. Ale na wiosnę, Samorządowe Kolegium Odwoławcze uchyliło ją, zobowiązując organ do ponownego przeprowadzenia postępowania. A to oznacza ni mniej, ni więcej - gmina będzie musiała wyrazić zgodę, chyba że miałoby to być sprzeczne z odrębnymi przepisami. A na to akurat się nie zapowiada.

Protesty społeczne nie mają znaczenia, jak twierdziły podczas spotkania reprezentantki urzędu. Organ tak naprawdę nie ma możliwości ruchu, musi wydać decyzję, zwłaszcza teraz, gdy od roku funkcjonuje już nowa ustawa, ułatwiająca budowanie stacji bazowych telefonii komórkowych.

Miała ona uprościć inwestowanie w infrastrukturę telekomunikacyjną i wspierać dostęp do szerokopasmowego internetu. Ale skutkuje na razie oszpeceniem krajobrazu. Bo wieże przekaźnikowe z pewnością uroku mu nie dodadzą , na co zwracali uwagę zarówno mieszkańcy, jak i urzędnicy, którzy przyznają, że może to w dużej mierze psuć zaplanowany tu ład przestrzenny. Ale dla SKO nie był to jednak wystarczający argument.

Zgodnie z nową ustawą, maszty można dziś stawiać dosłownie wszędzie: w lasach, przy zabytkowych centrach, a nawet na wzgórzach. Urząd nie ma podstaw, aby się na to nie zgodzić. Specustawa telekomunikacyjna została przyjęta szybko i weszła od razu w życie, powodując ferment w środowiskach specjalistów od ochrony przyrody i krajobrazu.

Zostali oni tak naprawdę pozbawieni kontroli nad powstawaniem masztów. A przecież nie są to obiekty obojętne dla środowiska. Szpecą krajobraz i mogą być szkodliwe dla zdrowia. Jak poradzono sobie z problemem gdzie indziej?

W Wielkiej Brytanii na przykład maszty buduje się dziś w formie sztucznych drzew; najczęściej iglastych. W innych krajach maskuje się je także w inny sposób, np. upodabniając do budynków. U nas oczywiście tak nie jest. A urzędnicy mogą niewiele, co najwyżej przeprowadzić analizę, na podstawie której wydadzą decyzję. I tylko jeśli stanowią tak przepisy odrębne, może być ona odmowna, z czym akurat nie mamy do czynienia w tym miejscu. Wywołuje to oczywiście falę niezadowolenia ze strony mieszkańców.

Do głosu dochodzą emocje

- Urząd stoi po stronie inwestora, a nie mieszkańców - zarzucił magistratowi Janusz Obara.

Nie do końca zgadzało się to jednak z prawdą, o czym świadczą chociażby próby podjęcia rozmów na temat zmiany lokalizacji inwestycji.

- Zgodnie z opracowaniem miejscowego programu przestrzennego, teren był przeznaczony pod budownictwo rodzinne. Dopóki jednak planu nie będzie, nie można nic zrobić - tłumaczyła Maria Głowacka, architekt Urzędu Miejskiego w Starachowicach.

- Ciągle tylko mityczne studium i plan zagospodarowania przestrzennego, których wciąż nie ma - żalił się podczas rozprawy mieszkaniec.

Ale trudno się dziwić, skoro większość osób zaskarża te plany, przez co wydłużała całą tę procedurę, jak próbowała tłumaczyć architekt. Na szczęście zbliża się ona powoli końca.

W tym przypadku najlepszym rozwiązaniem wydaje się zmiana lokalizacji masztu, choćby nieznaczna, za którą optują także sami mieszkańcy.

- Jeśli chcą, niech tutaj budują - mówi pani Helena. - Ale nie w tym miejscu, jakieś 500 - 800 m dalej. Firmę stać na to - uważa kobieta.

Może być to jednak trudne do wykonania. Wszystkie maszty telekomunikacyjne tworzą bowiem specjalną siatkę. Muszą się wzajemnie widzieć, co tłumaczyła przedstawicielka operatora. Stąd nawet niewielkie przesunięcie stacji może mieć duże znaczenie. Wymaga więc dokładnego przeanalizowania, co obiecała mieszkańcom.

- Jesteśmy skłonni to zrobić, jeśli byłoby to oczywiście możliwe - deklarowała podczas spotkania. Potrzebna jest zatem dokładna analiza tego problemu, do czego zobowiązała się w obecności mieszkańców.

Jak potoczy się sprawa? Będziemy na bieżąco informować.

(An)

Dołącz do grona fanów Portalu Wirtualne Starachowice na Facebooku!

PRZECZYTAJ TAKZE:
Jesion - 27-08-2011 23:44
Każdy by chciał mieć wszystkie kreski zasięgu, tylko nikt nie chce mieszkać w pobliżu masztu. A jak zasięgu brak - wina operatora, bo ten nie postawił anteny. Takie promieniowanie jest wszędzie, telewizor, komputer, lodówka, radio... Nie wspominając o tym,
Karol - 27-08-2011 23:10
Zawsze to samo. Ludzie uczepili się szkodliwości masztów, to niech całkowicie zrezygnują z elektroniki...
REKLAMA