AAA
Dopłacą nam do wody i ścieków ?
Kosztem inwestycji...
Sroda, 09 grudnia 2009r. (godz. 00:05)

Ponad 13 – procent więcej drożeje od nowego roku opłata za wodę i ścieki. Mieszkańcy nie powinni aż tak bardzo odczuć podwyżek, bo po raz pierwszy radni zdecydowali o dopłatach z budżetu miasta do każdego zużytego metra sześciennego. Prezydent ma jednak wątpliwości, czy gminę stać na taki prezent.

fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Sprawozdawczo-wyborcze

Poprzednia wiadomosc:
ť Ministranci przy szachownicy

Uchwała rady akceptująca skalkulowane przez starachowickie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji taryfy za dostarczanie wody i odbiór ścieków na przyszły rok oznaczała dla mieszkańców ponad 13-procentową podwyżkę w przypadku obu tych usług. Nic więc dziwnego, że wywołała dyskusję na sesji Rady Miejskiej.


O tym, że wzrostu cen nie można będzie uniknąć wiedziano już wcześniej. A wynikało to ze wzrostu majątku spółki. Wraz z zakończeniem nowych inwestycji w 2010 roku, powiększy się on o 52 mln zł.

Wzrosną koszty związane z amortyzacją, podatkiem od nieruchomości, a także energią, której trzeba będzie dostarczać więcej niż dotychczas. W tej chwili PWiK ma 40 przepompowni, podczas gdy na koniec przyszłego roku będzie ich około 100.

Ponadto spółka zacznie spłacać odsetki od zaciągniętych zobowiązań. Tak więc zasadność podwyżek nie budziła wątpliwości. Radni obawiali się jednak, czy ubożsi mieszkańcy to wytrzymają.

Każdy z nas musiałby zapłacić o ok. 3,32 zł więcej miesięcznie, przy założeniu, że jedna osoba zużywa po 4 m sześć. wody i ścieków. Łatwo wyliczyć, że w przypadku czteroosobowej rodziny byłby to wzrost o ponad 13 zł, co w obecnych realiach oznacza dość duży wydatek. Dlatego pojawił się wniosek o wprowadzenie dopłat z gminy. Miałyby one dotyczyć wyłącznie odbiorców domowych, zaproponował radny Sylwester Kwiecień.

- Mieszkaniec płaciłby za wodę 3,08 zł, a gmina dopłacałaby do każdego metra sześc. 0,23 zł, przy cenie taryfowej 3,31 zł – mówił Kwiecień.

Podobnie proponował w przypadku ścieków. Tu cena płacona przez mieszkańca miała wynosić 3,49 zł, dopłata gminy 0,37 zł, więc razem stanowiłyby taryfowe 3,86 zł za m sześć.

Weto prezydenta


Na taką propozycję prezydent zgody jednak nie wyraził, a ta, jak wynikało z przytoczonych przez niego przepisów, była w tym przypadku niezbędna.

Wprowadzenie dopłat wiązało się bowiem z koniecznością zmian w projekcie budżetu, powodujących zwiększenie wydatków nie znajdujących pokrycia w planowanych dochodach, których bez jego zgody rada nie mogła uczynić. Szef gminy miał w tej w kwestii tylko jedno do powiedzenia – nie zgadzam się.
Jednak do radnego Kwietnia to nie przemawiało.

- Możemy wprowadzić dopłatę i tylko od nas zależy, czy to zrobimy – przekonywał. – Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że rada oceniając wniosek taryfowy nie może poprzestać jedynie na ocenie formalnej, ale musi także wziąć pod uwagę sytuację lokalnej społeczności. A my dostrzegamy biedę i problemy mieszkańców. Wprowadzenie dopłaty w wysokości 0,60 zł (łącznie wody i ścieków – przyp. red.) za m sześć. nie spowoduje problemu.

Uważał także, że należy przyjąć uchwałę, nawet z prawdopodobieństwem zaskarżenia jej przez prezydenta. Ewentualny spór miałby rozsądzić wojewoda.

- Podobne decyzje podejmowano już innych miastach – mówił. - Nie dokonujemy zmian w budżecie, bo on jeszcze nie został wprowadzony. Jak na razie prezydent przedstawił tylko projekt. Nie podjęliśmy jeszcze decyzji co będziemy robić z budżetu w przyszłym roku. Nie ma więc lepszego momentu na tego typu dyskusje. Skoro taką samą drogą idą inne samorządy, to najwyższy czas spróbować chronić własnych mieszkańców.

Radny Grzegorz Walendzik wytknął takiemu projektowi uchybienia natury formalnej, m.in. brak podpisu radcy prawnego czy skarbnika.

- Byłoby dziwne, gdyby radca go nie podpisał –twierdził Kwiecień. – Przyjmowaliśmy już uchwałę podobnej treści dla mieszkańców osiedla Michałów.

Ale dla jego kolegi z rady był to słaby argument.

- Należało porozmawiać z księgowym na temat źródeł finansowania – uważał G. Walendzik. – Do chwili ogłoszenia nowego budżetu obowiązuje prezydencki projekt. Nie bez kozery mówiłem, że należało połączyć tę debatę z dyskusją nad budżetem. Zgodnie z procedurą, do 8 grudnia musimy wprowadzić zmiany do budżetu.
Możemy więc na spokojnie rozważyć tę sprawę. W końcu nie pali się – przekonywał Walendzik. – Z dopłat na pewno ucieszy się PWiK, bo dostanie stabilne źródło dochodów. Zadowoleni będą także mieszkańcy. Mam jednak wątpliwości, czy idea dawania wszystkim jest szczytna. Może należałoby wyselekcjonować grupę, której będziemy dopłacać np. ze względu na trudną sytuację finansową. W przeciwnym razie najbiedniejsi dostaną najmniej.

Bo, jak twierdził Michał Sendecki, to oni najwięcej oszczędzają na wodzie i ściekach, a więc w ich przypadku dopłaty będą najniższe. Zyskają za to najbogatsi.

- Należałoby wprowadzić albo kryterium dochodowe, albo dopłatę na wniosek – proponował Sendecki.

- Wszyscy płacimy podatki. Nie możemy traktować wybiórczo mieszkańców – przekonywał Piotr Nowaczek. - W świetle prawa każdy obywatel jest równy. Serwujemy mieszkańcom kolejną podwyżkę. Zwiększy się podatek od nieruchomości, wody i ścieków, a trzecią będzie cena za wywóz nieczystości. To są ogromne pieniądze...

„Mikołaj” też ma potrzeby


Budżetowe dopłaty w skali roku mogą kosztować gminę ponad 1,5 mln zł.

- Biorąc pod uwagę zaplanowane inwestycje, Starachowic nie stać na takie prezenty – stwierdził prezydent Wojciech Bernatowicz. – Chyba, że nie zrobimy szeregu inwestycji w mieście, które są mu przecież potrzebne. Taka podwyżka to nie jest jeszcze cios w serce każdej rodziny. Stawki są do przyjęcia. Apeluję o rozwagę do radnych.

W odpowiedzi usłyszał o fontannach i piknikach, cyklicznie pojawiających się w mieście.

- Może nie kosztują one 1,5 mln zł, ale także niemałe pieniądze – mówił Dariusz Nowak. - Miasto oszczędniej powinno nimi gospodarować. Może należałoby trochę mniej przeznaczać na rozrywkę. Uważam, że podwyżki należy stonować, bo mieszkańcy wciąż ubożeją.

Niezależnie od oceny wartości projektu, wciąż pozostawały wątpliwości proceduralne.

- Uchwała ma wadę formalną – przypomniał wiceprezydent Tomasz Jarosław Capała i odwołał się do lewicowych ideałów.

- Dziwi mnie, że ugrupowania z lewicy zapominają o zasadzie solidaryzmu społecznego – mówił. - To bogaci płacą, żeby biedni mogli się utrzymać. Osobiście nie potrzebuję takiej dopłaty. Wolałbym przekazać ją osobie, która rzeczywiście tego wymaga. Takie równe dopłacanie nie ma żadnego sensu. To tylko wyrzucenie części pieniędzy, których bogaci i tak nie docenią, a biedni nie odczują.

Poza tym, jak stwierdził Jerzy Perchel, raz dany przywilej trudno odebrać.

- W przyszłym roku też będą podwyżki – mówił. – Ale wtedy będziemy musieli dopłacić już nie 1,5 mln zł, ale 3 lub 4. Dlatego jestem za dopłatą, ale tylko dla najbiedniejszych.

- My nie uchwalamy serwitutu, tylko dopłatę na jeden rok – dziwił się S. Kwiecień. – Być może przyszły rok będzie lepszy, jak zapowiada rząd. Jeśli ktoś nie chce dopłat, to wystarczy, że zagłosuje przeciwko. Ma do tego prawo. Jest demokracja.

Z wielkimi bólami udało się jakoś dobrnąć do końca dyskusji. A w głosowaniu większość, choć minimalna, opowiedziała się za wprowadzeniem dopłat.
Już po podwyżce, z uwzględnioną dopłatą miasta, mieszkańcy zapłacą za m sześć. wody 3,08 zł, a więc o 11 groszy więcej niż do tej pory. Gdyby uchwała nie przeszła, musieliby zapłacić 3,31 zł.

Czy rzeczonej uchwały nie zakwestionuje jednak wojewoda? Według radcy prawnego UM, Jana Borala, bez zgody prezydenta rada nie może wprowadzić poprawek, bez wskazania ich źródła finansowania. Podjęta w takim trybie będzie niezgodna z prawem, bo nie ma odzwierciedlenia w projekcie budżetu gminy na 2010 rok.

(An)

REKLAMA