AAA
Antoni Libera w Starachowicach
Literacka uczta
Sroda, 02 marca 2011r. (godz. 23:38)

Miłym zaskoczeniem dla bywalców salonów literackich w naszym mieście, było spotkanie z Antonim Liberą. Stało się to za sprawą starań Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Kielcach oraz naszej MBP przy ul. Kochanowskiego.

fot. Gazeta Starachowicka

Antoni Libera – pisarz, tłumacz, reżyser, zrealizował dotychczas około trzydziestu spektakli w oparciu o własne przekłady dzieł dramatycznych Becketta, w których występowało wielu wybitnych aktorów m.in.: Maja Komorowska, Tadeusz Łomnicki, Zbigniew Zapasiewicz, Adam Ferency, Zbigniew Zamachowski, a z brytyjskich: Barry McGovern i David Warnilow.


Praca translatorska, którą uprawia Antoni Libera, z punktu widzenia opłacalności udziału w tantiemach, nijak ma się do pracy włożonej w tłumaczenie, czy przekład. Co zatem spowodowało, że z oddaniem zaprzedał się benedyktyńskiej pracy przekładu dzieł Becketta? Zdaniem naszego gościa, sprawiła to magia tłumaczonej literatury, która wymykała się wszelkiej opisowości.

Ów magnetyzm przyciągał Antoniego Liberę już w latach 60-tych. Posługuje się parodią powieści pikarejskiej, jako romansem łotrzykowskim, szelmowskim. Często sięga po parodię, trawestację rzeczywistości, podobnie jak uczynił to Cervantes w „Don Kichotcie”. Bawi się więc pysznie parodią wielorozwojową.

Padło pytanie (od kobiety) – bo w końcu musiało – odnoście uczuciowych fascynacji dziewiętnastoletniego bohatera „Madame” – powieści Libery. Niestety, nie było odpowiedzi jednoznacznej, co można uznać za autopsję.

Przemawia za tym wysoki poziom wiedzy książkowego kawalera, który pokrywa się z intensywną edukacją młodego wówczas Antoniego Libery. Sam przyznał, że: „życie z moim ojcem (prof. Zdzisław Libera - historyk literatury – przyp. autora) nie było takie różowe. W domu rodzinnym (matka filolog klasyczny), braki w edukacji postrzegano na równi ze wstydliwym kalectwem”.

Powieść „Madame” spotkała się z ogromnym zainteresowaniem, ale było też mnóstwo propozycji kuszących jej ekranizacją. Pisarz znający momenty zabawy w świadome pobłyskiwania językowymi sztuczkami, będący również reżyserem, jest przekonany, iż nasza kinematografia idzie w inną stronę. Owszem, zaufałby ale tylko Polańskiemu, przy czym scenariusz musiałby napisać sam Harwood.

Podczas elitarnego bankietu słuchania poznaliśmy bliżej jego sposób pojmowania życia, świata i literatury. Jedyne co mąciło zdrowy rozsądek słuchaczy, to marniasta frekwencja. No cóż – grunta niekiedy marne, ale siać trzeba. Byłbym zapomniał – na spotkaniu nie zabrakło poety Kowalczyka. Nie uszedł naszej uwadze chociaż kołnierzyk od marynarki miał jak każdy.

Marek Oziomek

REKLAMA