- Zostaliśmy potraktowani nie jak chorzy kardiologicznie, a umysłowo- napisała w mailu do GAZETY uczestniczka spotkania dotyczącego usług kardiologicznych w Starachowicach. - Sam fakt nie zaproszenia przedstawicieli Polsko – Amerykańskich Klinik Serca wskazuje na niezbyt czyste intencje, a ton rozmowy pokazał niewiarygodną arogancję władz – uważa.
- Nas nie obchodzą papiery, przepisy. Od tego są urzędnicy. Pacjent powinien być pacjentem – mówili zgodnie pacjenci. I choć rozmowy ze starostą i kierownictwem szpitala trwały ponad dwie godziny, to wydaje się, że cały spór między dyrekcją PZOZ, a AHP wciąż jest dla nich nie zrozumiały. A jedyne, czego pragną, to leczyć się we własnym mieście.
Spotkanie zorganizowano z inicjatywy starosty Andrzeja Matyni, po tym jak lawinowo zaczęły napływać do niego protesty pacjentów w sprawie umowy zawartej przez szpital z ostrowiecką lecznicą na świadczenie usług z zakresu kardiologii inwazyjnej. Doszło do niej po wygranej w konkursie, do którego nie przystąpiły Polsko – Amerykańskie Kliniki Serca.
- Uważaliśmy, że jest on bezzasadny, bo umowa podpisana z PZOZ jest ważna do końca roku – tłumaczyli szefowie klinik.
Dyrekcja szpitala uznała ją jednak za nieważną, tłumacząc to wadami prawnymi, które podobno zawierała. Dokument został podpisany bez przeprowadzenia konkursu, do czego obliguje ustawa o finansach publicznych. Jednak naprawienie tego błędu okazało się trudniejsze niż sądzono.
Sytuację skomplikowały dodatkowo złe nastroje społeczne, czego można się było zresztą spodziewać, bo który z pacjentów zgodzi się na jazdę z zawałem aż do Ostrowca, gdy ma nowoczesną klinikę na miejscu? A właśnie takie perspektywy stwarzała umowa podpisana przez dyrekcję szpitala z lecznicą w Ostrowcu.
W obawie o dobro pacjentów w sprawę zaangażował się Zarząd Powiatu i Narodowy Fundusz Zdrowia. Najpierw w starostwie odbyło się spotkanie zwaśnionych stron, na którym mediacji podjął się starosta Andrzej Matynia. W efekcie doprowadziło ono do podjęcia przez strony deklaracji o chęci dalszej współpracy dla zapewnienia wysoko specjalistycznych usług medycznych w zakresie kardiologii dla mieszkańców powiatu starachowickiego.
Gotowi na każde pytania
Starosta Andrzej Matynia, by uspokoić pacjentów, postanowił zorganizować kolejną rozmowę, tym razem z ich udziałem, która odbyła się w minioną środę.
- Rozesłaliśmy ponad 200 imiennych zaproszeń – poinformował na samym początku Andrzej Matynia.
Adresatami byli pacjenci podpisani pod listami protestacyjnymi, których uzbierało się aż cztery segregatory.
Pisma były tej samej treści.
„Jako pacjent Polsko - Amerykańskich Klinik Serca w Starachowicach z dużym niepokojem śledzę zagrażające klinice poczynania nadzorowanej przez Pana Dyrekcji Szpitala Powiatowego w Starachowicach. Niezrozumiałe jest dla mnie i mojej rodziny utrudnianie działalności medycznej placówce, która w ciągu ponad rocznej działalności pomogła tak wielu z nas. Protestujemy przeciwko wysyłaniu nas na leczenie do innych miast” – czytał starosta, który poczuł się w obowiązku wyjaśnić sprawę.
- Tym, co łączy powiat i Kliniki jest tylko umowa dzierżawy – stwierdził. – Nie mamy nic przeciwko ich działaniu w Starachowicach, a wręcz przeciwnie. Gdy trwały rozmowy w sprawie wydzierżawienia pomieszczeń dla nich, słyszeliśmy jeden argument – chcemy leczyć ludzi bezpłatnie – relacjonował A. Matynia – w oparciu o kontrakt. Gdyby AHP uzyskało go bezpośrednio z NFZ, nie byłoby problemu. Ale że było to niemożliwe, zgodziliśmy się im pomóc. Jedynym sposobem było podpisanie umowy na podwykonawstwo ze szpitalem. I w oparciu o tę umowę odbywało się dotychczas leczenie – tłumaczył starosta.
- Pani dyrektor zlecała je, kierując pacjentów do Klinik. Za usługi płacił szpital, który dopominał się potem o zwrot pieniędzy od NFZ. W moim odczuciu spór dotyczy dwóch kwestii: rozliczeń finansowych i kolejności leczenia pacjentów.
By strony mogły zawrzeć kompromis w duchu poszanowania prawa i dobra pacjentów, odbyło się już wiele spotkań. Powiat zrobił dużo w kierunku zabezpieczenia kompleksowego leczenia. W ciągu dwóch ostatnich lat dla lecznictwa uczyniono więcej niż kiedykolwiek, co dobrze rokuje na przyszłość.
Ale by móc to ocenić, potrzebna jest znajomość kilku faktów – stwierdził.
I właśnie te fakty chciał przedstawić pacjentom. Ale mało brakowało, a zostałby wygwizdany.
- Minutą ciszy wyraźmy dezaprobatę i przejdźmy do dyskusji – apelował do zebranych.
W gorącej atmosferze
Szybko jednak pojawiły się kolejne okrzyki:
- Czemu na spotkanie nie zaproszono nikogo z Polsko – Amerykańskich Klinik Serca – pytali zdenerwowani pacjenci.
- Bo listy otrzymałem od państwa, a nie od Klinik – tłumaczył starosta. - Zresztą nasze drzwi są zawsze otwarte.
Z czego skorzystał obecny na sali Marian Mróz, doradca Zarządu AHP. Wywołany niejako do „tablicy”, zdecydował się zabrać głos. Ale, gdy tylko zakomunikował, że jest radnym powiatowym mało brakowało, a podzieliłby los starosty. Pacjenci bynajmniej nie zareagowali na to przyjaźnie. Później było już tylko lepiej. A gdy przywołał statystki dotyczące leczenia w AHP, zebrał gromkie oklaski.
- Uważamy, że umowa podpisana ze szpitalem jest ważna do końca 2009 roku i nadal będziemy ją realizować – zapewnił przedstawiciel Klinik.
- Problem nie dotyczy procedur medycznych, tylko spraw organizacyjno – prawnych – przekonywała Jolanta Kręcka, dyrektor starachowickiej lecznicy.
– Po kilku analizach finansowych okazało się, że umowy z AHP nie są ważne. Musieliśmy ogłosić konkurs na podwykonawstwo – tłumaczyła.
– Rok czasu trwały rozmowy z Klinikami, by zrozumiały, że są tylko podwykonawcą. Zamiast być nam wdzięczni za pomoc w zdobyciu kontraktu, miały nam za złe, że negocjowaliśmy go bez ich udziału. Ale to nie my ustalamy warunki. AHP nie informowało nas o pacjentach, a przecież każdy z nich musi trafić najpierw na SOR i zostać umieszczony w rejestrze głównym szpitala, by NFZ mógł za niego zapłacić. Zdarzało się, że przyjmowały chorych z Południa, a dla naszych nie było już miejsca. Jest jeszcze wiele spraw, o których nie chciałabym mówić.
Konkurs ogłosiliśmy z konieczności i od początku był czysto fikcyjny – twierdziła J. Kręcka. – Wiadomo, że Kliniki będąc na miejscu, są naszym naturalnym partnerem. Żałuję, że nie złożyły swojej oferty. W tej chwili czekamy na decyzję NFZ. Wciąż nie wiadomo, czy podmiot z zewnątrz, jakim byłaby ostrowiecka lecznica, może świadczyć takie usługi. Wiem jedno, że jako dyrektor odpowiadam za respektowanie ustawy o finansach publicznych. I muszę właśnie w ten sposób postępować – stwierdziła szefowa szpitala.
Głosy dezaprobaty, w odpowiedzi pani dyrektor, próbował opanować starosta.
- Sam przyłożyłem rękę do tego, by Kliniki działały w Starachowicach – powiedział. – Ale jeśli dowiedziałbym się, że w ciągu najbliższego roku w naszym mieście powstanie kolejny zakład, który leczyłby pacjentów, to bym się cieszył. Bo pacjent powinien mieć wybór.
Plany szpitala, a doświadczenia pacjentów
Między innymi dlatego poparł niedawno plany dyrekcji dotyczące zakupu nowego urządzenia, jakim miał być angiograf. Aparatura mogłaby być wykorzystywana przy schorzeniach kardiologicznych, ale także naczyniowych.
- Chciałbym, by szpital, który na to zasługuje, miał własny angiograf – mówił Grzegorz Fitas, ordynator szpitalnej kardiologii. – Świadczenie wysokopłatnych procedur jest niezbędne do dalszego rozwoju.
- Ale nas nie interesuje rozwój, tylko czy będziemy jeździć do Ostrowca i czyim kosztem – rzucił z końca sali jeden z pacjentów.
- Miesiąc temu mój mąż miał zawał o godz. 4.00, a o 6 byłam już u niego na intensywnej terapii po zabiegu. Gdyby musiał dojechać do Ostrowca, byłby zapewne w Rudniku lub Nietulisku, a ja byłabym już zapewne wdową – mówiła jedna z kobiet obecnych na sali.
- Dzięki Klinikom żyjemy i oddychamy po ludzku – stwierdził kolejny adwersarz.
- Po raz pierwszy poczułam się pacjentką. Wreszcie miałam zaufanie do lekarza, wiedziałam, że zrobi wszystko, co w jego mocy, i że zrobi to dobrze – mówiła starachowiczanka.
– Pan, jako mediator, powinien doprowadzić do tego, by pacjenci czuli się bezpiecznie – kierowała swe słowa do starosty.
- Nas nie interesują papiery i przepisy, bo od tego są urzędnicy. Pacjent powinien być po prostu pacjentem.
I właśnie z tego powodu szefowa szpitala - co stwierdziła publicznie - nie chciała ujawnić szczegółów konfliktu z AHP.
- Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze –skwitowała krótko.
– Kliniki czują się niezależne i przyjmują pacjentów z całej Polski. Nie miałam jeszcze partnera, z którym współpracowałoby mi się tak ciężko. W sprawie Ostrowca nie czuję się winna. Winę ponoszą AHP, które nie złożyły swojej oferty. A my, jeśli zaprzestaniemy kupować dodatkowy sprzęt, to doprowadzimy do zamknięcia oddziału, bo nie będzie miał finansowania z NFZ – wyjaśniała J. Kręcka.
- Wbrew pozorom chodzi nam o to samo – przekonywał A. Matynia – by móc leczyć kardiologicznie w Starachowicach w jak najszerszym zakresie, niezależne od tego czy w szpitalu, AHP, czy w jeszcze innej jednostce.
Na te słowa przyklasnęła mu większość przybyłych na spotkanie pacjentów.
Robili wodę z mózgu
- Narobił nam pan wody z mózgu – stwierdził jeden z mężczyzn w pierwszych rzędach. – Kapitalizm wciskał nam to samo. Ale nie o ilość, a jakość tu chodzi. Chcemy jednej kliniki, a świadczącej wysokiej klasy usługi.
- To pan robi ludziom wodę z mózgu – oburzył się starosta. – Ja chcę tylko, żeby to do pacjenta należała możliwość wyboru kliniki, w której się będzie leczył, o co wszyscy się tu przecież dopominacie.
- Zawsze najważniejszy był dla mnie pacjent, ale gdy słucham tego wszystkiego wydaje mi się, że trudno pracuje się w Starachowicach i coraz bardziej zastanawiam się, czy nie warto wrócić do Łodzi i zostawić pacjentów w tym starachowickim piekiełku… - powiedziała pani dyrektor.
- Bez takich tu – oburzyli się mieszkańcy. – Nie jesteśmy żadnym piekiełkiem.
- Od kogo zależy, czy AHP będzie dalej w Starachowicach? – pytał ich starosta i dodał: tylko od AHP. - Umowę dzierżawy podpisaliśmy na 10 lat. Nikt nie zamierza jej zmieniać - zapewniał.
I choć nie ma jeszcze oficjalnej decyzji z NFZ w sprawie świadczenia usług przez ostrowiecką lecznicę, starosta podejrzewa, że będzie ona odmowna.
- Zapętliliśmy się porządnie – przyznała J. Kręcka. – Ale nie z naszej winy.
W zeszłym roku zmieniły się przepisy dotyczące rozliczania procedur. Przeszliśmy na jednorodne grupy pacjentów. My zmieniliśmy swoje umowy z NFZ, a Kliniki z nami nie chciały. I stąd wszystkie problemy – tłumaczyła.
Ale na niewiele się to zdało. Wciąż pojawiały się te same pytania i żądania.
- Chcemy leczyć się w Starachowicach – mówili mieszkańcy.
Starosta wspólnie z obecnym na sali przewodniczącym Rady Powiatu, Janem Wzorkiem, zapewnił, że zrobią wszystko, by zapewnić mieszkańcom powiatu odpowiednią opiekę medyczną.
(An)
Internet światłowodowy (FTTH/FTTB) (81)
II Starachowicki Test Coopera (0)
Świętokrzyski Turniej Piłki Nożnej Olimpiad Specjalnych w Starachowicach (0)
Zrób dziecku paszport na Dzień Dziecka (0)
Usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa (0)
Pełnowymiarowe boisko z zapleczem sportowym wkrótce w Starachowicach (0)
SMS Absolwenci dają kibicom kolejne powody do radości (0)
Trwa budowa basenów letnich w Starachowicach (0)
Powstała wizualizacja przejścia nad torami w Starachowicach Zachodnich (3)
Będzie konkurs na Dyrektora Starachowickiego Centrum Kultury
Nieruchomości
Sprzedam(0) Kupię(1) Zamienię(0) Mam do wynajęcia(0) Poszukuję do wynajęcia(0)
Motoryzacja
Sprzedam(0) Kupię(1) Zamienię(1)
Praca
Zatrudnię(9) Szukam pracy(0) Dodatkowa(0)
Komputery
Sprzedam(0) Kupię(0) Zamienię(0)
Telefony
RTV / AGD
Sprzedam(1) Kupię(0) Zamienię(0)
Edukacja
Sprzedam(0) Kupię(0) Zamienię(0) Oddam(0)
Dla domu
Sprzedam(5) Kupię(0) Zamienię(0) Oddam(0)
Flora i fauna
Różne
Sprzedam(25) Kupię(1) Zamienię(0) Oddam(0) Usługi(21) Towarzyskie(0) Urzędowe(0) Różne(8)