fot. Gazeta Starachowicka
Pisze o rzeczach całkiem normalnych, a wena przychodzi do niej najszybciej, gdy skrobie sobie ziemniaki na obiad. Patrzy w okno i pisze, na wszystkim, co ma wtedy pod ręką. A to na paczce od cukru, a to na paragonie. Potem układa w rymy i zanim mleko się zagotuje wiersz jest gotowy.
We wsi znają ją chyba wszyscy. Często przychodzą do niej po wiersze: na Dzień Matki, na komunię, otwarcie szkoły, albo na czyjeś wesele. Jest w nich o skokach Małysza, Lepperze, Ziobrze, a nawet o Wąchocku, wigilii samotnej matki, a także zwykłym braku miłości. Pani Marianna Grzelka, mieszka w Parszowie już prawie … 90 wiosen. I co ważne, trzyma się dobrze, bo nie brak jej ani energii, ani uśmiechu, a ciętych ripost i żartu, mógłby jej pozazdrościć niejeden młody.
- Wie pani, ja się latami nie przejmuję w ogóle – mówi już na początku naszej rozmowy – Zawsze lubiłam mieć dużo wszystkiego, lata nie przeszkadzają, jeśli jest tylko zdrowie – dodaje z lekką przekorą.
Od kiedy pisze, nie pamięta. Chyba tworzyć zaczęła, gdy była mała. Zawsze lubiła coś tam ułożyć. Ale czy wiersze? Sama by tego tak nie nazwała.
- Wiersze to piszą tacy, co mają szkołę, a ja co najwyżej czasem się może podpiszę i to nie zawsze – mówi z uśmiechem i nie żartuje. Bo, jak dodaje, skończyła jedynie niecałe pięć klas. Skąd u niej te rymy? Tego nikt nie wie, same jakoś przychodzą.
- Najszybciej, jak skrobię ziemniaki – śmieją się bliscy. – Dostaje wtedy jakiejś weny, patrzy w okno i pisze, na wszystkim, co jest wtedy pod ręką. A to na paczce od cukru, a to na paragonie…
- Pamiętam, jak byłam jeszcze dzieckiem – mówi pani Henryka Żołądek – mama zawsze wypisywała dla mnie wiersze do szkoły. A potem wnuczkom i prawnuczkom, nawet teraz.
A ma już ich trochę – dwanaście wnucząt i jedenaście prawnucząt, rozsianych po Polsce i Europie. Niektórzy mieszkają tuż obok, w Wąchocku, Parszowie, Wielkiej Wsi, albo Warszawie, inni dalej - w Anglii, Belgii, Włoszech. Żadnemu z nich nie odmówi swych rymów.
- Czasem chciałoby się o czymś napisać, ale człowiek nie wie jak. Pisze się wszystko, a potem układa. Musi to jakoś pasować i brzmieć – tłumaczy pani Marianna.
- Trwa to mniej więcej tyle, co ulepienie pierogów, albo ugotowanie mleka – śmieje się jej córka. – Wczoraj przyszła do mnie wnuczka. Pytała się, czy prababcia jest w domu, bo nikt jej o Ojcu Świętym nie chce napisać. Zdążyła wejść i chwilę posiedzieć, a zaraz potem wyszła już z wierszem – mówi pani Henryka.
Zresztą nie tylko rodzina przychodzi do niej po rymy. Napisała też sporo dla szkoły. Jest o Wąchocku, Parszowie, a także sprawach większego formatu, jak choćby wybory. Pisze o wszystkim, co podpowiada jej serce – o miłości, a czasem o bólu, jubileuszu kapłaństwa, a także 50. rocznicy ślubu.
Wiersze na dokładkę
Zawsze tak było, choć obowiązków miała aż nadto. Za mąż wyszła dość wcześnie, mając lat 18. Ale co robić, z miłością się nie wygrywa. Dziś sobie z tego żartuje.
– Poszłam wtedy, kiedy mnie chcieli. Co bym potem zrobiła, jakby ktoś mi mojego sprzed nosa zwinął? – mówi o mężu.
Szybko na świecie pojawiły się dzieci, zresztą dość liczna gromada – dwie córki i czterech synów. Obowiązki mnożyły się same.
- Zawsze jak coś robiłam, czy to prałam, czy gotowałem brałam długopis i od razu pisywałam. A później układałam, żeby to pasowało.
- Pamiętam, jak jeszcze żył tata, a mama poszła do koleżanek na „hejtki”. Zostawiła mu tylko kartkę, na której pisało: „Twoja żona to nie faja, ugotowała ci dwa jaja…”. Albo jak syn był w wojsku i miał właśnie wychodzić, mama napisała mu wiersz i wysłała nie mówiąc o tym nikomu. Pamiętam jak się dziwił – babcia pisała, że kupi mi fiata - mówi pani Marianna.
- A bo to wtedy wymiana pieniędzy była – śmieje się pani Marianna – to mu napisałam: „Dobiega w wojsku służby dwa lata/ Syn pisze do domu kupcie mi fiata/ Wiecie, że syn wasz Ojczyźnie służy/ Niekoniecznie fiat mały może być i duży/ Mama odpisuje synu kochany/ Nie bądź w gorącej wodzie kąpany/ Gdy wrócisz z wojska szczęśliwie zdrowy/ Duży fiat będzie ze sklepu nowy/ Bo te na giełdach już przechadzane/ Są z wierzchu ładnie wymalowane/ Druki na pożyczkę już poskładane/ Nie wiadomo kiedy będą przyznane/ Na razie w bankach pieniędzy nie mają/ Bo się teraz w rządzie zmieniają/ A gdy się w rządzie już unormuje/ Druga reforma obejmie świat/ To wtedy synu przed naszym domem/ Będzie stał duży nowiutki fiat” – recytuje z pamięci.
- A kiedy na święta do domu nie wrócił, napisałam mu tak: „Gdy będziesz w święta stał na warcie/ I miał karabin w swojej ręce/ Nie rozpaczaj tylko pomyśl, żeś w Betlejem przy stajence/ Dziś w stajence Boże Dziecię błogosławi rączką swoją/ W naszym kraju tym żołnierzom, co dzisiaj na warcie stoją/ A my w domu przy wieczerzy, gdy opłatkiem się łamiemy/ Choć Cię nie ma między nami, również ci życzenia ślemy/ Bóg na pewno Cię wysłucha, bo za tobą też tęsknimy/ I na pewno najbliższe święta już wszyscy razem spędzimy/ Ja ci moc życzeń składam, zdrowia, szczęścia, pomyślności/ Samych dni szczęśliwych i uśmiechu i radości/ W nadchodzącym nowym roku już powrotu do wolności” – deklamuje staruszka.
Na każdą okazję znajdzie się rym
- Jeszcze lepiej, jak wnuczka mamy, rozdarła sobie płaszcz u księdza na płocie, bo była ciekawa, co jego psy jedzą. Przyszła i płacze: -Babciu broń, dostanę w domu – opowiada pani Henryka. – Mama wzięła ją na kolana i zaczęła mówić: „Nieszczęśliwa ta godzina, co na płot weszła dziewczyna/ z tej zabawy finał taki, że na płocie zostały trzy fraki”. A ona w jeszcze większy płacz i uciekła – śmieje się córka pani Marianny.
I zaraz opowiada następną podobną historię. Kiedy sąsiadka o lasce zaczęła chodzić, pani Marianna skleciła coś także i o tym: „Dwie sąsiadki starsze panie obie laski mają/ Kiedy idą coś załatwić, to się nimi podpierają/ Taka laska to nie hańba kochany człowieku/ Może tobie też się przyda gdy będziesz w tym wieku/ Krzyż odmawia posłuszeństwa bo lata sędziwe/ Choć na ustach jeszcze uśmiech ale nogi krzywe/ Gdy zobaczysz starszą panią z podobną laseczką/ To przeprowadź ją przez jezdnię i poprowadź ścieżką”.
Dziś będzie tych wierszy ponad sześćdziesiąt, ale co dzień powstają nowe, zaraz jednak szybko znikają.
- Szkoda, żeby się zmarnowały – uważa Artur Bzdręga, sołtys Parszowa. Dlatego wspólnie z radnymi Parszowa i Wielkiej Wsi czyni starania, by ukazały się one drukiem.
- Jeśli nie w formie książki, to może chociaż jakiejś broszury – dodaje. – Dyrektor MGOK – u obiecał drukować w wąchockiej gazecie. Kiedyś robiła to „Przyjaciółka” i „Rolnik Polski”, ale były to już zamierzchłe czasy – śmieje się sołtys. Chcemy, by zapoznali się z nimi inni, kto wie może spodobają się młodym.
Mają również cichą nadzieję, że znajdą się jacyś sponsorzy.
- Liczymy na wsparcie organizacji i stowarzyszeń – mówi A. Bzdręga. - Szkoda by było, gdyby nie zostało z tego żadnej pamiątki.
(An)
Internet światłowodowy (FTTH/FTTB) (81)
II Starachowicki Test Coopera (0)
Świętokrzyski Turniej Piłki Nożnej Olimpiad Specjalnych w Starachowicach (0)
Zrób dziecku paszport na Dzień Dziecka (0)
Usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa (0)
Pełnowymiarowe boisko z zapleczem sportowym wkrótce w Starachowicach (0)
SMS Absolwenci dają kibicom kolejne powody do radości (0)
Trwa budowa basenów letnich w Starachowicach (0)
Powstała wizualizacja przejścia nad torami w Starachowicach Zachodnich (3)
Będzie konkurs na Dyrektora Starachowickiego Centrum Kultury
Nieruchomości
Sprzedam(0) Kupię(1) Zamienię(0) Mam do wynajęcia(0) Poszukuję do wynajęcia(0)
Motoryzacja
Sprzedam(0) Kupię(1) Zamienię(1)
Praca
Zatrudnię(9) Szukam pracy(0) Dodatkowa(0)
Komputery
Sprzedam(0) Kupię(0) Zamienię(0)
Telefony
RTV / AGD
Sprzedam(1) Kupię(0) Zamienię(0)
Edukacja
Sprzedam(0) Kupię(0) Zamienię(0) Oddam(0)
Dla domu
Sprzedam(5) Kupię(0) Zamienię(0) Oddam(0)
Flora i fauna
Różne
Sprzedam(25) Kupię(1) Zamienię(0) Oddam(0) Usługi(21) Towarzyskie(0) Urzędowe(0) Różne(8)