AAA
"Dwójka" odrobiona na piątkę
Czwartek, 30 czerwca 2011r. (godz. 09:42)

Wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Starachowic Witold Serek długo rozmyślał nad formą upamiętnienia swojej podstawówki, Szkoły Podstawowej nr 2 w Starachowicach, gdzie edukację ukończył w 1961roku, a po której obecnie pozostały tylko fundamenty. Dużo czasu zeszło zanim dotarł do miarodajnych źródeł, ale udało się i ukazała się jego książka pt. "Moja dwójka 1935-1976".

Witold Serek
Witold Serek
fot. Gazeta Starachowicka

Pierwsze większe opracowanie Witolda Serka, z gatunku historia, powstało, dzięki pomocy Zofii Walkiewicz, Leszka Żmijewskiego oraz regionalisty Aleksandra Pawelca. Nawiązując do historii, trzeba wspomnieć, że wzrost liczby mieszkańców napływających do Starachowic w latach trzydziestych ubiegłego wieku, spowodowany był możliwościami zarobkowymi w prężnie rozwijającym się ośrodku przemysłowym.


Naturalną siłą rzeczy doszło do pojawienia się dzieci, które niebawem dorosły do wieku szkolnego. Władze miasta, a zwłaszcza kierownictwo zakładów zbrojeniowych, musiało pomyśleć perspektywicznie nad umożliwieniem edukacji przyszłym pracownikom fabryki. W 1934 roku powołano komitet budowy. Fabryka dała plac, stosowną sumę oraz wykonała wcześniej uzgodnione prace.

Pod koniec 1935 roku stanęła największa i najnowocześniejsza w mieście szkoła podstawowa. Było więc czym się pochwalić, dlatego też na otwarcie pięknego obiektu, zaproszono ministra oświaty i wyznań religijnych Wojciecha Świętosławskiego, którego gościł pierwszy dyrektor "dwójki" Czesław Nowakowski. Zastanawiająca jest wzmianka autora, Witolda Serka o liczbie uczniów w klasie.

Przed wojną (rok 1934/35) średnia wynosiła prawie 50 dzieci. Najciaśniej było jednak za dyrektora Antoniego Prokopowicza (1942-43). Ponieważ Niemcy zajęli nową szkołę, nauka odbywała się w kilku budynkach na terenie kolonii Robotniczej, Majówka i Bugaj

Jak wspomina Mieczysław Frycz, najciaśniej było wówczas w klasie gdzie mieściło się
84 uczniów. Natomiast tuż po wojnie (1946 - 1953) liczba uczęszczających do jednej klasy (mowa o klasach siódmych) wynosiła 45 uczniów. Żeby móc zachować jakąkolwiek dyscyplinę jeden z nauczycieli uciekał się do używania czarodziejskiego smyczka - tego od skrzypiec, podobno na poprawę słuchu bardzo dobrze wpływał solidny drewniany piórnik przytulany do dłoni - niekoniecznie delikatnie lub w przypadkach skrzywień światopoglądowych lub moralnych, radykalne zmiany przynosiło podnoszenie tępawego sztubaka za ucho.

Sam autor przyznaje, że ciężkie klucze pani od fizyki miały zbawienny wpływ na poziom jego wiedzy w tym przedmiocie. Dziwna rzecz - można wierzyć starszym, że wtedy nie było jeszcze telefonów komórkowych z aparatami foto., ale można też wierzyć im na słowo, iż nikomu z uczniów nie przyszło do głowy, by niegrzecznie odezwać się do nauczyciela lub założyć mu na głowę kosz na śmieci. I w niczyjej głowie nie zaświtała myśl pożalenie się rodzicom, bo na poprawkę szedł w ruch ojcowski pasek.

W czasie swojego czterdziestoletniego funkcjonowania, poczciwą, drewnianą "dwójkę" opuściło 2477 absolwentów nauczanych przez 143 nauczycieli, a nad wszystkimi czuwało 13 dyrektorów. Tylko najstarsi ludzie mogą przypomnieć sobie gdzie ,i w których domach prywatnych odbywała się edukacja, więc każda książka przypominająca historię naszego miasta jest potężnym wkładem pomagającym utrwalać wiedzę o naszych przodkach. Pozwala również na zastanowienie nad warunkami życia 76 lat temu i zmian jakie dokonały się w tak krótkim czasie.

Jak wspominał na spotkaniu promującym książkę W. Serka doktor Michał Kiełek, tajne nauczanie odbywało się również w jego rodzinnym domu przy ul. Majówka 34, a zajmowała się tym matka doktora, pomimo rozstrzelania przez Niemców jej męża, jak też obecności stacjonujących w domu niemieckich oficerów.

Wspomnienia snuli także: wykładowca "dwójki" (67-70) Cezary Berak, Stanisław Walkiewicz chwalący sobie osobistego obrońcę Mietka Morę (tak, tak, ten sam, który później zarabiał na piwo popisowymi skokami na głowę), były też wspomnienia o wagarach i o zabawnych historiach związanych z nauczycielami. Zdaniem wszystkich, książka będzie cenną i atrakcyjną pozycją w ich biblioteczce, tym bardziej że nie jest droga.

Marek Oziomek

REKLAMA