AAA
Forum dogadało się z lewicą i PSL
Platforma zepchnięta do opozycji w powiecie
Czwartek, 09 grudnia 2010r. (godz. 22:19)

Koalicja Forum 2010, SLD i PSL już rządzi w naszym powiecie. PO, które jeszcze niedawno dyktowało wszystkim warunki, poszło teraz w odstawkę, mimo pięciu mandatów, jakie kandydaci tej partii zdobyli w radzie. No może nie całe... Z wyjątkiem Cezarego Beraka, który wszedł do Zarządu Powiatu, wytrącając swej partii jedyny argument. Wkrótce za to odpowie, jak twierdzi szefowa powiatowych struktur. Może nawet „wylecieć”. On jednak woli to od koalicji z PiS, do której podobno dążyła Platforma.

fot. Gazeta Starachowicka

W 21-osobowej Radzie Powiatu Starachowickiego władzę sprawować będzie wspólnie koalicja Forum 2010, SLD i PSL, o czym poinformowano jeszcze przed pierwszą sesją, na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.


- Do Forum, jako zwycięzcy wyborów, należała inicjatywa tworzenia powyborczej koalicji – mówił Jan Wzorek, startujący z list tego komitetu. -Rozpoczęliśmy rozmowy ze wszystkimi, a po dyskusji i uzgodnieniach programowych, zaprosiliśmy do współpracy naszych partnerów z Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz Sojuszu Lewicy Demokratycznej – zakomunikował.

Taki rozkład sił, przekonywał J. Wzorek, powinien pozwolić na spokojną pracę na rzecz powiatu. Co nie zamyka drogi dla innych, bo drzwi do koalicji są nadal otwarte.

- Każdy radny, któremu jest z nami programowo po drodze, może do nas przystąpić - zapewniał.

- Polskie Stronnictwo Ludowe, wprawdzie nie osiągnęło wyjątkowo dobrego wyniku w powiecie starachowickim, ale jest zwycięzcą wyborów samorządowych w województwie, gdzie kształtuje się układ sejmikowy z kierowniczą funkcją marszałka dla naszego ugrupowania – mówił Dariusz Dąbrowski.

- Chcielibyśmy tworzyć pewną spoistą konfigurację w całym województwie, stąd nasz udział w tej koalicji. Samorządowcy z PSL od dawna zabiegali w powiecie o sprawy trudne i współrządzili. I choć w ostatniej kadencji nasz klub był w opozycji, łączą nas jednak sprawy powiatu, które stanowią istotę naszej działalności. Chcielibyśmy sprawować mandat, wypełniając wolę wyborców. A kluczowym dla nas problemem będzie skuteczne rozwiązanie kwestii zadłużenia szpitala.

Podobnego zdania był reprezentujący lewicę Marian Mróz.
- Mieliśmy już okazję współrządzić z PSL w II kadencji powiatu. Tuż po wyborach doszliśmy więc do wniosku, że warto zawiązać znów wspólny klub - stwierdził.

Mali dużo mogą

I tak z dwóch głosów, zrobiły się w cztery, które stanowiłyna tyle duży kapitał, by konkurowac z PiS albo Platformą Obywatelską, które wprowadziły do Rady Powiatu po pięciu członków. I to właśnie one, a przynajmniej Platforma, wydawały się najbardziej logicznym koalicjantem. Dlaczego zatem do tego nie doszło?

- Byliśmy gotowi do współpracy z każdą siłą polityczną – zapewnił Andrzej Matynia. – Swoją ofertę złożyliśmy wszystkim komitetom, które wprowadziły swych kandydatów do rady. Tylko w przypadku PSL i SLD spotkaliśmy się z pozytywnym odzewem.

Nieoficjalnie mówiło się, że poszło o fotel starosty, na który ochotę miało także PO. I właśnie dlatego zaczęło rozmowy z PiS, do których chciano przyciągnąć także ludowców. Ale o tym akurat mówi się mało, żeby nie powiedzieć - nic. Większość woli rozmawiać o faktach, a patrząc na liczbę radnych, są one takie, że koalicja dysponuje tylko jedenastoma głosami (7 – Forum 2010, 2 - PSL i 2 – SLD), a więc posiada niewielką większość, która w przypadku tej właśnie sesji stopniała niemal do zera.

Ze względu na nieobecność Wojciecha Bernatowicza, który przekazał pismo o nieprzyjęciu mandatu, siły się wyrównały. Było dziesięć do dziesięciu. Łatwo się można było domyślić, że wystawiając swojego człowieka do walki o fotel starosty (czytaj Andrzeja Matynię), koalicjanci mają ukrytego czarnego konia. Pozostawało tylko jedno pytanie – gdzie? I tu można było dywagować. Choć znając przeszłość oraz sympatię pozostałych na sali, sprawa wydawała się jasna.

Pierwsze wybory

Już pierwsze głosowanie nad wyborem przewodniczącego, pokazało trafność wcześniejszej tezy. Pojawiły się tu dwie kandydatury: Jana Wzorka i Bożeny Wrony. Jedna zgłoszona przez Auliannę Wojtal z Forum 2010, druga przez przewodniczącą PO – Jolantę Nowak. Wynik był korzystny dla Wzorka, za którym głosowało 11 osób, wśród nich musiał być zatem ktoś z opozycji. Kto?

Tego na 100 procent wiedzieć nie można, bo głosowanie, zgodnie z ustawą, musiało być tajne. Nie da się jednak zaprzeczyć, że w przypadku wyboru wiceprzewodniczących, powtórzył się znów ten sam scenariusz. Spośród trzech kandydatów – Andrzeja Maciąga, Marka Maciukajcia oraz Krystyny Król – wygrało dwoje koalicjantów, tj. Maciąg i Król, których poparło ponownie 11 radnych.

Takim samym wynikiem zakończyło się najważniejsze w tym dniu głosowanie nad wyborem starosty. O jego fotel ubiegał rządzący w poprzedniej kadencji Andrzej Matynia, a także Jolanta Nowak, którą zgłosił Marek Maciukajć. Podobnie, jak inni z jej partii, zdobyła zaledwie dziewięć głosów, natomiast jej kontrkandydat miał ich jedenaście.

Andrzej Matynia będzie więc pierwszym starostą w naszym powiecie, który po raz drugi stanie na czele Zarządu. Na wicestarostę zaproponował Dariusza Dąbrowskiego, co można było przewidzieć. O wiele więcej emocji wywołał wybór trzech pozostałych członków zarządu, wśród których była kandydatura Cezarego Beraka z Platformy Obywatelskiej. Najbardziej zdziwiona była tym faktem przewodząca PO – Jolanta Nowak, która od razu zaznaczyła, że nie ma on rekomendacji partii.

Nie wpłynęło to jednak na wynik, jaki osiągnął czyli 11(„za”) do 9 („przeciw”). Pozostałe dwa miejsca w zarządzie przypadły Marianowi Mrozowi i niespodziewanie Markowi Pawłowskiemu, który startował do rady z list Forum, ale nie uzyskał mandatu. Wcześniej był dyrektorem jednego z gimnazjów, a także radnym I kadencji, związanym raczej z prawicą, dziś bezpartyjny. Za jego wyborem opowiedziało się aż piętnaście osób. Obok Cezarego Beraka będzie on etatowym członkiem zarządu, w odróżnieniu od Mariana Mroza, z którym nie zostanie nawiązywany stosunek pracy.

Kryzys w klubie?

I tym sposobem z pięciu głosów Platformy, nagle zrobiły się cztery.

- Wyniki głosowania pokazały, iż nie działaliśmy w jednolitej grupie – przyznała szefowa PO Jolanta Nowak. - Kandydatura pana Beraka, nie była z nikim konsultowana, ani nawet rozważana w czasie negocjacji. Jak każdy wolny obywatel, miał prawo dokonać własnego wyboru.

Rodzi się tylko pytanie, czy zrobił to jako członek Platformy Obywatelskiej, obdarzony zaufaniem naszych wyborców. Ten typ włączenia się w sposób tworzenia zarządu jest dla mnie zupełnie niezrozumiały, niejasny, czy wręcz godzący w zasady grupowego działania –mówiła Jolanta Nowak. - Bo przecież w grupie przystępowaliśmy do wyborów, a na nasz sukces pracowały wszystkie osoby, startujące z naszych list.

Jako przewodnicząca organizacji powiatowej PO, jestem mocno zawiedziona, iż człowiek o takim doświadczeniu, który – w dodatku - był moim nauczycielem, zastosował takie metody. Zawsze kieruję się w życiu prostymi zasadami - najpierw jestem człowiekiem, potem pracownikiem, a dopiero później reprezentantem jakiejś grupy ludzi. W taki sposób dochodzi się do zaufania społecznego.

Wynik, jaki osiągnęłam startując na funkcję starosty, przyjmuję z godnością. Jest dla mnie wysoko satysfakcjonujący. Pokazuje, iż nie będąc w koalicji z żadnym partnerem, jestem pozytywnie oceniania, a partia, którą kieruję stanowi znaczącą siłą polityczną na rynku lokalnym, wojewódzkim, a także krajowym.

Przez nielojalność jednego z członków partia straciła wiele.
- Pan Berak swoim działaniem postawił nas w trudnej pozycji - przekonywała. - Tak naprawdę nie mieliśmy szans na wygraną. Bo gdyby nie to, sprawy mogły się dziś potoczyć różnie. W sytuacji 10 na 10, mielibyśmy zapewne do czynienia z ponownym podejściem do rozmów.

Życząc oczywiście wszystkiego, co najlepsze nowo wybranemu zarządowi, nie mogę się zgodzić z zasadą, jaka została tu zastosowana. Pan Cezary Berak był przewodniczącym koła oświatowego, ale myślę, że już nim nie jest. Swoją postawą pokazał, że nie może kierować grupą ludzi PO. Grozi mu wykluczenie – dodała Jolanta Nowak.

Druga strona medalu

Co na to Berak?

- Przez cztery ostatnie lata, razem z klubem PiS, a później Forum 2010 tworzyliśmy zarząd. Byłem przekonany, że nastąpi teraz powtórka. Ale już na pierwszym spotkaniu, jakie odbyło się w naszym klubie, zostałem poinformowany, że przewodnicząca struktur powiatowych widzi współpracę koalicyjną w innym układzie, z obecnym PiS - em.

Jasno określiłem, że nie chcę w tym uczestniczyć, ponieważ z mojego doświadczenia wynika, że nic nie można zrobić dla dobra powiatu, a zwłaszcza oświaty, będąc w opozycji. Gdybym wiedział, że będę miał współpracować w takich strukturach, poważnie zastanowiłbym się nad startem z PO. Być może wybrałbym inny komitet - dywaguje radny Cezary Berak.

Swojej decyzji nie traktuje jednak, jak sprzeniewierzeniu się partii.

- Stanowisko zaproponowano mi dopiero dzisiaj, a ponieważ klub PO nie określił, czy ma porozumienie z kimś, czy nie i czy desygnuje kogoś do zarządu, uważałem, że nie jestem niczym związany - tłumaczy.

- Chciałbym także zaznaczyć, iż moi wyborcy głosowali na mnie wierząc, że zawiążemy mądrą koalicję, jak miało to miejsce w poprzedniej kadencji. Jestem bardzo zdziwiony i zaskoczony, że Platforma Obywatelska, a zwłaszcza osoby, które prowadziły rozmowy, nie dogadały się w sprawie koalicji. Jak napisałem w swojej ulotce, że interesuje mnie wybudowanie hali przy pierwszym LO, przeniesienie oddziału zakaźnego, a także dojazd do drogi nr 42.

Będąc w opozycji nie mogę nic zrobić, a tak postaram się chociaż zrealizować te wszystkie postulaty. Nie rozumiem, dlaczego miałbym ponosić tego konsekwencje. Proszę przypomnieć sobie hasło, z którym PO szło do wyborów: „Bez polityki budujmy szkoły” i ja to właśnie robię. Postąpiłem zgodnie z zaleceniami premiera. Jeżeli ktoś chce mnie wyrzucać, grozić lub straszyć, niech najpierw powie: czy mam pracować dla polityki, czy dla społeczeństwa i komu dzisiaj składałem przysięgę? Partii czy może społeczeństwu?

Jeśli ktoś sądzi, że partii, to niech mnie wyrzuca – mówi Cezary Berak dodając, że chce pracować dla dobra powiatu. Między innymi dlatego zapowiada rezygnację z własnego wynagrodzenia. Chce bowiem przekonać pozostałych członków zarządu do rozpisania konkursu na dyrektora Wydziału Oświaty.

(An)

REKLAMA