AAA
Wojna na Szlakowisku
Inscenizacja obrony Starachowic z 6 września 1939 roku
Piatek, 25 wrzesnia 2009r. (godz. 18:46)

Wkraczający do Starachowic Niemcy zostali na jeden dzień powstrzymani przez polskich żołnierzy i pracowników zakładów zbrojeniowych, obsługujących działka przeciwlotnicze. Obrońcom udało się nawet zestrzelić samolot nieprzyjaciela i aresztować pilota ratującego się skokiem na spadochronie. To krótkie zwycięstwo zostało jednak okupione śmiercią mieszkańców osiedla „Wanacja” spacyfikowanego przez hitlerowców.

fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Zagrają w pucharze

Poprzednia wiadomosc:
ť Zabrakło szczęścia

To najkrótsze streszczenie widowiska, przygotowanego przez Urząd Miejski w Starachowicach i obejrzanego przez mieszkańców w minioną środę, 23 września br. na placu rekreacyjnym przy ulicy Na Szlakowisku. Przedstawiona w nim historia została zainspirowana faktami z przedednia wybuchu i z pierwszych dni II wojny światowej w Starachowicach - Wierzbniku.


Nie była to wierna rekonstrukcja, raczej rodzaj opowieści o bohaterstwie i męczeństwie wojennego pokolenia starachowiczan. Organizator celowo wybrał taką formę, bo najbardziej zależało mu na popularyzacji lokalnej historii. Głównie wśród dzieci i młodzieży. Dlatego ta grupa była najliczniejsza wśród uczestników plenerowego przedstawienia na motywach wydarzeń sprzed 70 lat.

Widowiskozaczęło się od sceny z udziałem prezydenta Wojciecha Bernatowicza. Szef miasta odegrał jednego ze swoich poprzedników - przedwojennego burmistrza Starachowic - Wierzbnika o nazwisku Sokół. Prezydent nie był specjalnie mocno ucharakteryzowany. Miał na sobie współczesny garnitur, ale jego związek z dawną modą podkreślał trzymany w ręku czarny cylinder.

Rola Wojciecha Bernatowicza polegała na wjechaniu na plac bryczką zaprzężoną w parę koni, spotkaniu z grupą żołnierzy i przekazaniu im karabinu maszynowego. Ten epizod zgrabnie nawiązał do atmosfery panującej w Polsce pod koniec sierpnia `39 roku, czyli powszechnej mobilizacji wojskowej w związku z coraz bardziej agresywnym zachowaniem Niemiec.

Kolejna odsłona widowiska pokazała nastroje cywilów. Na scenie zbudowano makietę wierzbnickiego rynku, po którym przechadzali się dawni mieszkańcy grani przez uczniów starachowickich szkół i członków Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Wspomagani przez komentarz narratora, starali się pokazać, że ludzie żyli wtedy w wielkim napięciu.

Odgrywali gorączkowe robienie zapasów, kłótnie w kolejce po zakupy do kramu prowadzonego przez Żyda, ale także zabawę w strzelanie przez nieświadome zagrożenia dzieci, które do porządku przywołuje dopiero ksiądz proboszcz.

O tym, że obawy przed wojną stały się rzeczywistością przypomniało wycie syreny ogłaszającej alarm przed niemieckimi samolotami bombardującymi nasz kraj. Z głośników puszczono archiwalne nagrania głosu dyżurnego ostrzegającego przed nalotami, wojenne orędzie prezydenta II RP do narodu i przemówienie Adolfa Hitlera nawołujące do ataku na Polskę. Potem widzowie oglądali przygotowania do obrony Starachowic ze sceną musztry pracowników starachowickich zakładów zbrojeniowych, przydzielonych do obsługi produkowanych w nim działek przeciwlotniczych.

Przegląd gotowości bojowej nadzorowali dowódcy obrony miasta: major Trzebiński, porucznik Kistelski i podporucznik Sosnowski, grani odpowiednio przez: majora rezerwy Zygmunta Andrejasa oraz urzędników miejskich: Roberta Adamczyka i Piotra Ambroszczyka, który był też autorem scenariusza całego widowiska.

Widzowie mieli też okazję obejrzeć aresztowanie dywersanta. Człowiek ten zachowywał się podejrzanie, robił z ukrycia zdjęcia zaplecza obronnego Starachowic. Został zatrzymany przez patrol harcerzy i przekazany żołnierzom. W następnej scenie przez zaimprowizowany Wierzbnik przetoczyła się fala uchodźców z polskich miast.

Wymęczeni i przerażeni wyładowali swoją złość na stacjonujących w mieście żołnierzach Wojska Polskiego. Oficerom udało się jednak poskromić emocje cywilów. Skierowali ich do punktu sanitarnego, gdzie udzielono pomocy rannym, a uciekinierów zaopatrzono w prowiant na dalszą wędrówkę.

Kolejne epizody były już prawdziwie wojenne, z bardzo udanymi efektami specjalnymi, które imitowały strzały z broni ręcznej i maszynowej, wybuchy granatów, eksplozję zestrzelonego na ziemię samolotu i pożary zabudowań. Pełne dramatyzmu sceny rozpoczęły się od markowanego przelotu niemieckich bombowców nad miastem.

Zakładowemu plutonowi udało się trafić jeden z nich z działa usytuowanego na skarpie powyżej sceny. Pilot uszkodzonej maszyny usiłował się ratować skacząc na ziemię ze spadochronem. Efektowną scenę lądowania widzowie śledzili ze szczególnym poruszeniem.

Oczywiście skoczek z miejsca został zatrzymany i odwieziony wojskowym motocyklem na przesłuchanie. Ale to był dopiero przedsmak wojny, która wybuchła z chwilą wypatrzenia przez polską obronę zmotoryzowanej niemieckiej kolumny (jej dowódcę grał sekretarz miasta Wojciech Wiśnios, z wykształcenia nauczyciel germanista).

Po dramatycznym boju z ogłuszającymi wystrzałami i wykrzykiwanymi komendami w języku polskim i niemieckim, żołnierze WP zostali zmuszeni do wycofania się. Nieprzyjaciel zajął polskie stanowiska i pozostawione w nich działka przeciwlotnicze. Potem hitlerowcy brutalnie rozprawili się z zajętym miastem.

Podpalili zabudowania „Wanacji” i zastrzelili wielu bezbronnych mieszkańców. Polacy nie dali jednak za wygraną. Po czasowym odwrocie wrócili na rogatki Starachowic i przypuścili kontratak na wroga. Rozpoczęli szturm na niemieckie pozycje i po zaciętym boju pokonali hitlerowców. Zdobyli też wóz pancerny, a sprawcą tego wyczynu był nie kto inny jak Antoni Heda, wówczas podporucznik, a później dowódca oddziałów partyzanckich AK i generał brygady. Udaną akcję żołnierze - aktorzy zakończyli wysłuchaniem hymnu państwowego.

Historyczne przedstawienie trwało około 50 minut. Pod względem logistycznym przebiegło pomyślnie, a widzom dostarczyło z pewnością dobrych wrażeń. Wielka w tym zasługa pozyskanych przez organizatora rekwizytów z epoki: mundurów, broni i wojskowego sprzętu zmechanizowanego. Wypożyczono je z Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku – Kamiennej, Muzeum Motoryzacji w Otrębusach i z łódzkiej szkoły filmowej.

Sprzęt przywiozły też ze sobą grupy rekonstrukcyjne: z Iłży, Kielc i Opoczna, zaproszone do odegrania ról w przedstawieniu. Ciekawostką był też udział księdza Donata Neski z jednej z parafii w Łódzkiem. Duchowny zagrał niemieckiego motocyklistę. Rolę w inscenizacji dostały też dzieci z teatrzyku „Smurfy” działającego przy Starachowickim Centrum Kultury, który był współorganizatorem imprezy.

Odpowiedniej atmosfery nie udałoby się też stworzyć bez efektów specjalnych. Sprawny i bezpieczny pokaz to zasługa starachowiczanina Mariana Gęborka i majora Wojciecha Gorycy, uznanego w kraju specjalisty od pirotechniki i współpracownika znanych produkcji filmowych o tematyce wojennej.

Po przedstawieniu uczestnicy mogli obejrzeć z bliska wykorzystany w nim sprzęt, porozmawiać z aktorami i zrobić pamiątkowe zdjęcia. Przygotowano także piknik patriotyczno – militarny ze stoiskami skarżyskiego Muzeum im. Orła Białego, posterunku Straży Granicznej z Kielc i Wojska Polskiego oraz pokazem łączności polowej.
(iwo)

REKLAMA