AAA
MZK w kłopocie, nie będzie likwidacji STBS
Poniedzialek, 09 maja 2011r. (godz. 08:35)

Zgodnie z wiodącym tematem piątkowej(29 kwietnia) sesji radni miejscy wysłuchali informacji na temat ubiegłorocznej działalności pięciu spółek komunalnych. Okazało się, że uważany za lokalnego lidera Miejski Zakład Komunikacyjny odnotował poważną stratę. Niespodzianką jest też decyzja prezydenta o nie likwidowaniu Starachowickiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego „Wspólny Dom”, choć obecnie pracuje w nim zaledwie 5 osób.

Urząd Miasta Starachowice
Urząd Miasta Starachowice
fot. hmr

Prezes Jarosław Kateusz mówił, że na podstawie 2010 roku można stworzyć dwa obrazy MZK: zły i dobry.


- Pod względem inwestycji był to najlepszy rok w całej historii spółki. Za kwotę ponad 8 mln zł zakupiliśmy 10 nowych autobusów, 40 wiat przystankowych, z tego 5 z monitoringiem oraz wdrożyliśmy bilety elektroniczne. W ciągu 3 lat wymieniliśmy prawie połowę taboru, który posłuży nam co najmniej 15 lat. Z drugiej strony mieliśmy bardzo zły wynik finansowy: 1,2 mln zł na minusie. Z czego się to wzięło? Z podwyżki cen paliwa (za tzw. beczkę zamiast 100 tys. zł płaciliśmy 130 tys. zł, a w miesiącu kupujemy ich 4) i spadku sprzedaży biletów (strata 300 tys. zł w skali roku). Mam nadzieję, że się to już nie powtórzy, bo państwo radni podejdą merytorycznie, zwłaszcza do cen biletów – mówił prezes.

- Rada miejska ostatnio podniosła cenę biletów do 2,50 zł – przypomniał Piotr Nowaczek.

- Wyższe ceny zaczęły obowiązywać dopiero od 1 marca br. Możemy więc oceniać sytuację tylko na podstawie jednego miesiąca. Zakładaliśmy 100 tys. zł wpływów i tyle jest. Daje to nam 11 tys. zł na plus ze sprzedaży biletów za pierwszy kwartał tego roku – obliczył prezes.

Radny Michał Walendzik pytał o opłacalność biletów promocyjnych MZK i spłatę 4 mln zł kredytu zaciągniętego przez spółkę na ubiegłoroczne inwestycje.

- Od kwietnia wprowadziliśmy dwa rodzaje promocji. Pierwsza to „12 - ty bilet za złotówkę” dla osób kupujących systematycznie bilety miesięczne lub kwartalne. Wprowadziliśmy ją głównie z myślą o młodzieży. Jest to, obok osób starszych, nasz najważniejszy klient, dlatego chcemy o niego walczyć. Czy to się udało, okaże się w czerwcu, bo do tego czasu trwa promocja. Druga propozycja to „e- portmonetka”, czyli bilet elektroniczny ładowany określoną kwotą. Podróżuje się na nim płacąc za jazdę w zależności od liczby przejechanych przystanków.

Jeśli jest ich dwa płaci się 2 zł, powyżej dwóch - 2,50 zł. Tu odzew jest na razie słaby, ludzie wolą kupować bilety papierowe. Nawet u kierowcy, czego nie rozumiem, bo tu są o 30 groszy droższe. Mam nadzieję, że jeszcze uda się przekonać mieszkańców do e – portmonetki. Jeśli nie, to może należałoby wycofać ze sprzedaży bilety papierowe, zostawiając tylko te u kierowców? Zaoszczędzilibyśmy na kosztach drukowania – zastanawiał się prezes.

- Natomiast kredyt dostaliśmy pod hipotekę spółki. Kosztowało nas to 2 miesiące zabiegów, ponieważ ze względu na zły wynik finansowy banki nie chciały współpracować – nie krył Jarosław Kateusz.

- Jak zamierza pan wyjść ze straty? – interesowała się radna Lidia Dziura.

-Na razie mamy 400 tys. zł na plus. Ale jeśli paliwo nadal będzie takie drogie, to w pierwszej kolejności trzeba się przyjrzeć nierentownym liniom i tu coś pościnać - sugerował prezes.

Przednie drzwi odstraszają gapowiczów

Jarosław Kateusz odniósł się też do krytyki obowiązującej od niedawna zasady wpuszczania wsiadających do autobusów tylko przednimi drzwiami. Zastrzeżenia do tego pomysłu miały radne Joanna Główka i Elżbieta Kucy.

Podkreśliły, że korzystanie tylko z jednych wąskich drzwi jest uciążliwe dla osób starszych i rodziców z dziećmi w wózkach oraz wydłuża czas odjazdu z przystanku, co skutkuje opóźnieniami w kursach.

- Jest to pilotażowy program, przez który chcieliśmy sprawdzić, ile ludzi jeździ bez biletów. Przyjmuje się, że jest to około 10% , co w naszym przypadku oznacza 500 tys. zł deficytu rocznie. Jeszcze nie podsumowaliśmy rezultatów programu, bo obowiązuje dopiero od kwietnia, ale kierowcy już zauważyli, że na liniach podmiejskich wzrosła sprzedaż biletów. Korzyści więc są.

Dla osób na wózkach inwalidzkich, czy poruszających się o lasce oraz dla dzieci wożonych w wózkach zawsze udostępniane są środkowe drzwi ze specjalnym podestem ułatwiającym wsiadanie. Kierowcy przeszli specjalne szkolenia i są tego świadomi. Natomiast docelowo zostawimy wsiadanie przednimi drzwiami tylko na liniach podmiejskich, a w mieście w soboty i w niedziele, natomiast w godzinach szczytu będą otwierane wszystkie drzwi – poinformował prezes.


STBS będzie mikrospółką

Dużym zaskoczeniem jest rezygnacja władz miasta z przyłączenia STBS do spółki KomPUR. O takich zamiarach informował prezydent Wojciech Bernatowicz tłumacząc to dużym ograniczeniem pola działalności STBS.

W wyniku kontroli NIK spółka musiała się zrzec administrowania około 100 wspólnotami mieszkaniowymi. „Wspólnemu Domowi” został zarząd tylko nad trzema zbudowanymi przez siebie blokami (przy ulicy Kopalnianej, Jana Pawła II i przy Alei Wyzwolenia) oraz nad własną siedzibą przy ulicy Majówka. Zatrudnienie w spółce zmalało z 19 do 5 osób i jeszcze spadnie. Ostatecznie ma być tam tylko 3,5 etatu. Mimo to STBS będzie dalej funkcjonował, jako samodzielna, choć bardzo mała spółka.

- Raczej nie będziemy zmierzali w kierunki likwidacji STBS, jego istnienie to najlepsze rozwiązanie dla gminy. Spółka ma bardzo ograniczone możliwości zarobkowania, ale reguluje swoją sytuację finansową, wychodzi z długów. Prezydent zastanowi się jeszcze nad obniżeniem wynagrodzenia radzie nadzorczej STBS – argumentował wiceprezydent Sylwester Kwiecień.

- Co ciekawe, w całej Polsce Towarzystwa Budownictwa Społecznego mogą zarządzać wspólnotami mieszkaniowymi, tylko nie w Starachowicach. Tak jest w Ostrowcu, czy w Skarżysku, tylko u nas działania organu kontrolnego doprowadziły w rezultacie do trudnej sytuacji w spółce. Jest to dla mnie niezrozumiałe – dodał wiceprezydent.

Radna Joanna Główka miała zastrzeżenia do liczebności rady nadzorczej STBS.

- Na 5 zatrudnionych w spółce rada liczy aż 3 osoby. To nie są działania oszczędnościowe – mówiła.

- Zgodnie z kodeksem handlowym jest to minimum dla spółek. Rada dostaje łącznie 1500 zł wynagrodzenia: 600 zł przewodniczący i po 450 zł członkowie. To jest właśnie w ramach oszczędności, bo rady nadzorcze w bogatszych spółkach miejskich mają więcej – tłumaczył prezes Ulichnowski.

MOPS sąsiadem STBS

W ramach oszczędzania STBS został też zobligowany do znalezienia najemców wolnych pomieszczeń w swojej siedzibie przy ulicy Majówka. Do niedawna szło to opornie, tylko 25% budynku było zagospodarowane. Dlatego w najbliższym czasie na parter wprowadzi się dział Świadczeń Rodzinnych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

- Od przyszłego tygodnia zacznie się tam remont - poinformował prezes Ulichnowski.

- Zajmiemy 4 pokoje i pomieszczenie na kasę wypłacającą świadczenia rodzinne. Musimy się przenieść przed 1 sierpnia, bo wtedy zaczyna się składanie wniosków na nowy okres zasiłkowy. W dalszej kolejności chciałbym przenieść tam jeszcze jeden dział: Pomocy Środowiskowej, albo Usług Opiekuńczych. Są wolne pomieszczenia w warsztatach STBS, które można wykorzystać po przebudowie - powiedział „Gazecie” dyrektor MOPS Jarosław Michalski.

Zapętlona sytuacja w ZEC

Zakład Energetyki Cieplnej przeszedł w tym roku istotną zmianę, która do dziś nie doczekała się uzasadnienia. Chodzi o odwołanie w lutym br. wieloletniego prezesa Szymona Szumielewicza i awansowanie na to stanowisko jego zastępcę Norberta Grossa. Prezydent Wojciech Bernatowicz nie chciał podać powodów zmiany. Opozycyjny radny Tomasz Jarosław Capała próbował się czegoś dowiedzieć na sesji.

- To jakaś zapętlona sytuacja, której wyjaśnienia nie mogę się doczekać od 3 miesięcy. Czy była to normalna zmiana prezesa, czy coś zazgrzytało w finansach spółki? Chcemy to wiedzieć – domagał się.

Nie dowiedział się jednak niczego, bo Norbert Gross nie czuł się upoważniony do udzielania wyjaśnień, prezydenta nie było na sesji, a wiceprezydent milczał. Z tego, co nowy prezes mówił o sytuacji finansowej ZEC wynika, że jego kondycja jest dobra. Spółka zainwestowała w ubiegłym roku w nowe przedsięwzięcia 2,6 mln zł i przyniosła 450 tys. zł zysku. O stratach szef ZEC nie wspomniał.

Jeszcze większym, bo wynoszącym 1,1 mln zł zyskiem wykazało się Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji. Jednak, jak zaznaczył prezes Robert Pastuszka, większość, bo 800 tys. zł poszło na pokrycie straty z lat ubiegłych.

Na szarym końcu, z symbolicznym zyskiem 631 zł, plasuje się spółka KomPUR zajmująca się głównie remontem majątku gminy: mieszkaniami i innymi budynkami oraz rzadziej drogami i chodnikami.

(iwo)

REKLAMA