AAA
Zapomniana rocznica
Okiem obserwatora
Piatek, 02 wrzesnia 2011r. (godz. 09:50)

Obecnie jesteśmy świadkami rewolucji przetaczającej się przez kraje arabskie. Komentatorzy, mimo trwających jeszcze walk, mówią o konieczności powstania nowych rządów, które będą musiały wprowadzić je na drogę demokracji. Po takich wydarzeniach wiadomo, że przebudowa dotychczasowych systemów na demokratyczne nie nastąpi prędko, jeśli w ogóle nastąpi, a sama transformacja dotychczasowych systemów będzie trudniejsza od obalenia "starych" władz.

Grzegorz Walendzik
Grzegorz Walendzik
fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Zbiera siły przed Oslo

Poprzednia wiadomosc:
ť Nowe pary II rundy

Zwykle burzenie bywa łatwiejsze od budowania. Podobną sytuację mieliśmy w Polsce po wyborach z 4 czerwca 1989 r. Przypomnijmy, że wybory do Sejmu były częściowo demokratyczne. Ordynacja zakładała, że PZPR, ZSL i SD mają otrzymać w Sejmie 65% mandatów, a opozycja tylko 35%. Tylko do Senatu wybory miały być w pełni wolne. Po wyborach sytuacja się skomplikowała. Praktycznie "przepadła" lista krajowa z czołowymi funkcjonariuszami tamtego systemu. W Senacie 99 mandatów przejęła solidarnościowa opozycja. Wybrany 19 lipca 1989 r. na prezydenta PRL Wojciech Jaruzelski, 1 sierpnia wyznaczył jako kandydata na premiera generała Czesława Kiszczaka. Jednak z tworzenia rządu - mimo usilnych starań - nic Kiszczakowi nie wyszło. Okazało się bowiem, że znaczna część posłów ZSL i SD ma dość sojuszu z PZPR i gotowa jest poprzeć rząd, w którym najważniejszą rolę odgrywałaby Solidarność. Taki rząd była też skłonna poprzeć przynajmniej część posłów PZPR.


Solidarność początkowo nie zamierzała przejmować odpowiedzialności za rządzenie w Polsce. Duże zamieszanie spowodował w lipcu artykuł Adama Michnika "Wasz prezydent, nasz premier". Wtedy do pomysłu powołania solidarnościowego premiera i przejęcia rządów niechętnie odnosili się np. Jacek Kuroń, Janusz Onyszkiewicz, Karol Modzelewski, Andrzej Wielowiejski, Andrzej Stelmachowski i nawet Jan Nowak-Jeziorański. Tylko nieliczni politycy od początku opowiedzieli się za pomysłem przedstawionym przez Michnika. Wśród jego zwolenników byli m.in. bracia Kaczyńscy, niektórzy intelektualiści (m.in. Edmund Osmańczyk i Andrzej Szczypiorski), a także przedstawiciele PZPR-owskich satelitów - Jan Janowski z SD i Aleksander Łuczak z ZSL. Sam Wałęsa, jak zwykle, czekał na rozwój sytuacji.

Do tego pomysłu negatywnie odniósł się także Tadeusz Mazowiecki w artykule Spiesz się powoli zamieszczonym w Tygodniku Solidarność. Zapytał w nim wprost: - ,Czy po naszej stronie istnieje program, który można przedstawić społeczeństwu jako zwartą koncepcję wyjścia z kryzysu gospodarczego, czy byłby on przez społeczeństwo zaakceptowany i czy jest to program możliwy do natychmiastowej realizacji? (...) Pospieszne domaganie się udziału we władzy może zniszczyć właściwą opozycji odpowiedzialność za państwo, a wcale nie zbudować skutecznej i trwałej odpowiedzialności za rządy.

Tymczasem w imieniu Lecha Wałęsy dyskretne działania podjął Jarosław Kaczyński, a celem ich było dogadanie się z ZSL i SD. Pomimo różnorodnych nacisków ze strony PZPR, byli jej koalicjanci postanowili przyłączyć się do Solidarności. Lech Wałęsa 7 sierpnia 1989 r. zaproponował oficjalnie, aby nową koalicję rządową utworzył Obywatelski Klub Parlamentarny (skupiający dawną opozycję) i kluby dotychczasowych "satelitów" PZPR - ZSL i SD.

W dniu 17 sierpnia 1989 r. Lech Wałęsa, przewodniczący ZSL Roman Malinowski i przewodniczący SD Jerzy Jóźwiak zawarli formalne porozumienie o utworzeniu nowej koalicji rządowej. Dwa dni później gen. Kiszczak zrezygnował z tworzenia rządu. Prezydent Jaruzelski - zgodnie z sugestią Wałęsy - postanowił zaproponować Sejmowi, by na nowego premiera wybrać reprezentanta "Solidarności", Tadeusza Mazowieckiego. Tymczasem 19 sierpnia Biuro Polityczne PZPR stwierdziło, że przejęcie pełni władzy państwowej przez Solidarność niesie za sobą wielkie zagrożenie dla państwa polskiego, spokoju i bytu narodu, a wyjście Polski spod wpływów ZSRR miałoby stanowić wielkie zagrożenie dla państwa polskiego, spokoju i bytu narodu. Jednakże nastroje te ostudził Gorbaczow w rozmowie telefonicznej z Mieczysławem Rakowskim (wtedy I sekretarzem KC PZPR), dając mu do zrozumienia, że nie stanie w obronie polskich komunistów. Biuro Polityczne wówczas uznało, że wystarczającą gwarancją zapobieżenia katastrofie będzie wprowadzenie do rządu Mazowieckiego kilku ministrów z PZPR.

Historyczny wybór nastąpił 24 sierpnia 1989 r. Tego dnia Sejm powołał Tadeusza Mazowieckiego na prezesa Rady Ministrów PRL. Spośród 423 obecnych podczas głosowania posłów, kandydaturę Mazowieckiego poparło 378 posłów, 41 wstrzymało się od głosu, a czterech było przeciw.

Niezależnie od późniejszych kontrowersji było to wydarzenie przełomowe. W 20. rocznicę tego wydarzenia prezydent RP Lech Kaczyński powiedział, że powołanie pierwszego niekomunistycznego rządu Tadeusza Mazowieckiego było datą niezwykle ważną nie tylko w historii Polski, ale też i innych państw naszego regionu. Warto, abyśmy niezależnie od dzielących nas różnic potrafili cenić wydarzenia ważne w historii naszego kraju.

Grzegorz Walendzik
(radny w latach 1990-2010)

Dołącz do grona fanów Portalu Wirtualne Starachowice na Facebooku!

PRZECZYTAJ TAKZE:
Pawelizda - 03-09-2011 15:29
Chodzi mi tylko o to,że czepianie się Walendzika w tym przypadku jest nie na miejscu.
keirson - 03-09-2011 15:13
Myslisz, ze jestes zabawny...?
Pawelizda - 03-09-2011 15:09
Pochyłą to niepotrzebnie asfaltowali, bo kocie łby i brak dojazdu do znajdujących się tam domostw to było super.:)
keirson - 03-09-2011 14:56
Na poczatku lat 90tych wyasfaltowal sobie ulice Pochyla, bo byla blisko jego domu :-) A teraz pleban z mownicy, namawial mohery na glosowanie na synka na radnego ...
Pelek - 03-09-2011 13:53
a gdzie go ostatnio wybraliśmy ??
Młody - 03-09-2011 10:12
Grzegorz Walendzik (radny w latach 1990-2010) 20 lat w radzie miasta... zrobił coś ten pan dla nas dobrego? Na jakiej podstawie go ciągle wybieracie drodzy mieszkańcy ?
Pelek - 02-09-2011 16:35
W felietonie brakuje mi bardzo jednoznacznego stwierdzenia, że to dogadywanie się z opozycją wcale nie odbywało się na równych zasadach . Te nierówne zasady obowiązywały także po wyborach. Bo przecież komuniści dogadali się nie z opozycją - jak tyleż często co mylnie jest to określane - ale z częścią opozycji którą określano ja [...]
REKLAMA