AAA
Zamiast "Miasta cudów" były dowcipy
Niedziela, 07 pazdziernika 2012r. (godz. 14:23)

Posiadanie cyfrowego aparatu fotograficznego zwalnia nas, w pewnym sensie, od myślenia. Jeszcze nie tak dawno ograniczała fotografujących ilość klatek na filmie, jakim dysponowali (12 lub 36) oraz cena negatywu lub dia, wywołania i wykonania odbitek. Zanim przycisnęło się spust, trzeba było się zastanowić nad wszystkimi aspektami wykonania dobrej fotografii.

Posiadanie cyfrowego aparatu fotograficznego zwalnia nas, w pewnym sensie, od myślenia. Jeszcze nie tak dawno ograniczała fotografujących ilość klatek na filmie, jakim dysponowali (12 lub 36) oraz cena negatywu lub dia, wywołania i wykonania odbitek. Zani
Posiadanie cyfrowego aparatu fotograficznego zwalnia nas, w pewnym sensie, od myślenia. Jeszcze nie tak dawno ograniczała fotografujących ilość klatek na filmie, jakim dysponowali (12 lub 36) oraz cena negatywu lub dia, wywołania i wykonania odbitek. Zani
fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Mają złoto

Poprzednia wiadomosc:
ť Trzyma wciąż formę

Refleksje po obejrzeniu po raz drugi wystawy fotograficznej (rozszerzonej) "Wąchock 2012" są ciągłym kontaktem wzrokowym z pięknym Wąchockiem, bo tematem wiodącym jest architektura. Można się, domyślać, że podejmując tę niełatwą tematykę liczono się z możliwością skorzystania z atrakcyjnej szansy ukazania różnorodnych możliwości interpretacyjnych fotografii, wynikających w tym samym stopniu z natury jej warsztatu, co temperamentu, inwencji i talentu autorów.


Można tu dodać przeświadczenie, że postawa subiektywna jest warunkiem wartościowania i interpretacji świata przez sztukę. Zamieszczone zdjęcia wymownie dowodzą, że temperament artystyczny, wewnętrzna potrzeba wyszukiwania nowych środków wyrazu, nie są związane z przynależnością do określonego pokolenia. Zdajemy sobie sprawę z różnorodnych możliwości artystycznych przekazów satysfakcjonujących zapotrzebowania i gusty ogromnej armii posiadaczy aparatów fotograficznych. W rzeczy samej - ich może tak, ale nie zawsze odbiorców.

Konfrontacja różnych rozwiązań artystycznych i warsztatowych, w sposób naturalny stymuluje rozwój sztuki, tym samym nie akceptując zasady preferencji, która jest najczęstszą przyczyną wynaturzeń. Chociaż bez śladu fauny, jednak na wystawie obecne były także pejzaże. Ale czy na tyle poetyckie, aby zatracając się w ich rzeczywistości zapomniało się, czy oglądamy, czy może podglądamy? Podziwiamy czy pożądamy? Czy budzą w nas uczucia wyższe? Ciekawość drzemiąca w każdym normalnym człowieku nakazuje nam tak podglądanie, jak też podziwianie. Bez tych elementów naszej natury nie byłoby ani seksu, ani sztuki, ani jakiegokolwiek postępu.

Ta wystawa - podobnie jak każda inna - jest formą skrystalizowanych spostrzeżeń, całą mozaiką sygnałów, które zrodzone tu i teraz , natychmiast przechodzą w zwięzłe, choć z natury rzeczy pełne luk, świadectwo o tym, co minęło wczoraj w stosunku do tego, w czym uczestniczyliśmy dziś. Dociekliwy mógłby zapytać, dlaczego sygnały są dawne, a nie teraźniejsze. Naturą sygnału jest przekazywanie nie tego, co jest tutaj i teraz, lecz tego, co było tam i wtedy. Ludzie, a głównie fotograficy nie mogą uchwycić jakiegoś zdarzenia, dopóki się nie dokona i stanie historią, którą tylko umownie nazywamy teraźniejszością.

Sztuka niejednokrotnie chwyta się środków możliwie zobiektywizowanych, ścisłych, neutralnych, albo też przestrzennych ekspozycji przekazów o ładunku czysto faktograficznym, jakie m.in. można oglądać w sali wystaw "Refleks" przy MBP, przy ul. Kochanowskiego 5, będącej jednocześnie siedzibą STF. Co do wernisażu, to było identycznie jak w tytule. Znawcy dobrego gustu twierdzą, że na przyszłość trzeba raczej zrezygnować z wszelkiego typu dowcipów, zwłaszcza czytanych przez pewnego przystojniaka z pożal się Boże możliwościami (lektorskimi oczywiście) - reszta była smaczna.

Po każdej dawce przaśnego "humoru" dziwne spojrzenia wymieniali ze sobą główni animatorzy kultury w naszym mieście: Lidia Pokuszyńska, Beata Wiśniewska i Tomasz Kordeusz. Alicja Zanijat zachęcana do przywołania wspomnień o jej miasteczku rodzinnym przypomniała, iż esencjonalną cząstkę młodzieńczej retrospekcji zawarła w zbiorku: "Galop myśli". Swoje pięć chwilek (łącznie z brawami) miał również nastrojony bojowo poeta Włodzimierz Kowalczyk. Wszystkiemu przysłuchiwał się i wszystko oglądał wicestarosta Dariusz Dąbrowski.

Współorganizatorem poplenerowej wystawy bis byli: Miejska Biblioteka Publiczna w Starachowicach, Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury w Wąchocku oraz Starachowickie Towarzystwo Fotograficzne.

Marek Oziomek

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

PRZECZYTAJ TAKZE:
Mozarella - 09-10-2012 14:10
Vonhole, nie mogłeś tego lepiej tego ująć. Artykuł jest co najmniej dziwny, natomiast pocżtkowa teza zwala z nóg i jest charakterystyczna dla kogoś nieobeznanego z fotografią. Jest mi szalenie przykro czytając podobne wypowiedzi; ignorancja zwyczajnie zabija. Przede wszystkim nie wolno jest krytykować użytkowników apartów cyfro [...]
Vonhole - 07-10-2012 16:45
Apeluję, aby w artykułach nie umieszczać zdań typu "Posiadanie cyfrowego aparatu fotograficznego zwalnia nas, w pewnym sensie, od myślenia" nawet w kontekście dalszych zdań jakie po nim nastąpiły, bo to daleko posunięta w swojej bzdurności bzdura. Właśnie zaufanie tego typu zdaniom sprawia, że ludzie myślą, że z ich kompaktami j [...]
REKLAMA