AAA
Harcerskie wakacje
Wrócili wypoczęci
Wtorek, 11 sierpnia 2009r. (godz. 23:57)

Tor wspinaczkowy, łuki, samochody terenowe, psie zaprzęgi, rowery, gry, konkursy, zabawy i oczywiście morze – takie atrakcje czekały na uczestników obozu sportowo-rekreacyjnego w Krynicy Morskiej.

fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť W zarządzie zmiany

Poprzednia wiadomosc:
ť Zmiany w organizacji meczów

38. Starachowicka Drużyna Harcerska oraz Harcerska Grupa Ratownicza już po raz kolejny zorganizowały obóz sportowo-rekreacyjny dla dzieci i młodzieży z terenu Starachowic.


Miejscem obozowiska był malowniczo położony las w Krynicy Morskiej, 150 m od morza i plaży. Tym razem z tej wakacyjnej formy wypoczynku skorzystało 84 dzieci w wieku od 10 do 17 lat. Przez 18 dni obozowicze mieszkali w namiotach. W długą podróż nad morze wyjechali ze Starachowic 23 lipca, wrócili wczoraj.

Nad bezpieczeństwem uczestników czuwało 8 doświadczonych opiekunów, w tym ratownik WOPR. Komendant obozu, Tomasz Łebek zadbał, by w obozie panowała rodzinna atmosfera. Każdy dzień był szczegółowo zaplanowany, nie brakowało więc fajnych zajęć, gier, zabaw i atrakcji. A że był to obóz harcerski, uczestnicy uczyli się też dyscypliny i odpowiedzialności. Sami musieli z drewna i bali zbudować sobie meble do namiotów i inne pomocne podczas pobytu rzeczy. Radzili sobie z tym znakomicie.

Miłośnicy sportów mieli do dyspozycji sprzęt oraz wykonane przez siebie boisko do siatkówki. Na nim rozgrywane były mecze z sąsiednimi obozami, między innymi ze strażakami OSP. W programie pobytu organizatorzy nie zapomnieli także o pokazaniu obozowiczom uroków Wybrzeża. Zwiedzili również Trójmiasto i Malbork.

Wieczorami w obozie przy ognisku odbywały się konkursy karaoke, kabaretony, gry nocne. Pouczający był zwłaszcza kurs pierwszej pomocy. Nie zabrakło zajęć profilaktycznych, pogadanek na temat sposobów rozwiązywania konfliktów, radzenia sobie ze stresem, czy adaptacji w nowym środowisku.

W słoneczne dni obozowicze bardzo chętnie spędzali czas na plaży. Do wody pod czujnym okiem ratownika wchodzili jednak w mniejszych grupach. Wszystko dla ich bezpieczeństwa.

(p)

REKLAMA