AAA
Rataje odarte z tajemnic
Kolejna książka wąchockiego regionalisty
Niedziela, 17 lutego 2013r. (godz. 20:47)

Blisko dwieście stron tekstu i ponad sto fotografii, od czasów bardzo zamierzchłych, po całkiem nam bliskie. To efekt ostatniej pracy Kazimierza Winiarczyka, znanego wąchockiego regionalisty, historyka, współzałożyciela Towarzystwa Przyjaciół Wąchocka i od kilku kadencji radnego. Tym razem napisał o Ratajach. Promocja książki odbyła się 8 lutego)w Miejsko - Gminnym Ośrodku Kultury w Wąchocku.

Kazimierz Winiarczyk
Kazimierz Winiarczyk
fot. Gazeta Starachowicka

"Rataje i okolice. Zarys dziejów" to szósta książka wieloletniego dyrektora Zespołu Placówek Oświatowych w Wąchocku, po "Kalendarium wąchockim", "Cmentarzach wąchockich", "Szkicach z dziejów Wąchocka", "To już 20 lat" oraz "Marcinków zarys dziejów". Tym razem poświęcił ją największemu terytorialnie sołectwu w gminie, a także wsi, której losy nierozerwalnie splotły się z nim.


Zaczęło się od niewielkiego rozdziału "Rataje czyli dwór opacki" w jego poprzedniej książce.
- Tak mnie to wówczas zainspirowało, że postanowiłem trochę jeszcze poszukać i rozszerzyć wiedzę na temat Rataj - mówi GAZECIE Kazimierz Winiarczyk, choć książka traktuje też o Węglowie, z którym przez kilkadziesiąt lat tworzyły wspólne sołectwo i miały nawet jednego sołtysa. Zmieniła dopiero to okupacja. Bo - jak twierdzi Winiarczyk - Niemcom było wygodniej powołać sołtysa w Węglowie. Po zakończeniu wojny, dalej go wybierano, choć nielegalnie. Oba sołectwa połączyło starostwo w Iłży i dopiero w 1954 r. utworzono oddzielne w Węglowie, na które powiat nie chciał się wcześniej zgodzić. Stąd między innymi tak dużo napisał o tej wsi.

O tym, co znane i nieznane

Dowiemy się sporo na temat starego dworu, są fragmenty o Wąchocku i odniesienia do Wielkiej Wsi, bo trudno - jak twierdzi autor - mówić na temat Rataj w oderwaniu od okolicy.

- Można tam znaleźć wiele ciekawych miejsc, jak choćby obóz Langiewicza, w którym nigdy nie stacjonował Langiewicz. Z Wąchocka wycofał się inną drogą, przez Rzepin, a później Bodzentyn, co w sposób dość jednoznaczny udowodnił prof. Adam Massalski. Trudno zresztą uwierzyć, by przez teren puszczański, w warunkach zimowych, mógł się poruszać tabor powstańczy. Tak mocno utkwiło to jednak w miejscowej tradycji, że w 1936 r. nazwa ta pojawiła się oficjalnie na mapie wojskowej.

Autor wspomina też o Wykusie, który co prawda należy do Bodzentyna, ale graniczy blisko z Wąchockiem. Można też znaleźć wiele ciekawych pozycji, jak choćby Cygańską Kapę, czy Biały Kamień. Na zdjęciach pojawia się także krzyż.

- Jest w miejscu dawnej potyczki oddziału Czachowskiego, o czym nie informuje żadna tabliczka. Można odnaleźć tam tylko rok 1973. Ale, jak udało mi się ustalić, w 1923 r. postawiono tam pierwszy krzyż, na którym znajdował się napis: "Tobie Polsko fundatorowie: młodzież wsi Rataje 1823-1923 - cytuje Winiarczyk, dodając, że było to w 60. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego.
- Po pewnym czasie mieszkańcy postawili tam nowy krzyż, ale tradycja o jego początkach powoli zanika - mówi historyk i z tego między innymi powodu chce popularyzować te kwestie dzisiaj, w myśl zasady Glogera (znany etnograf - przyp. red.) "Cudze znać warto, swoje obowiązek".

- Ciągle to przypominam - mówi Winiarczyk. - Bo warto sięgać do korzeni. A właśnie Węglów był jedną z tych wsi, która postanowiła je zgłębić.

- Poprzednia sołtys Anna Włodarczyk poprosiła mnie kiedyś, żebym napisał krótką historię tej miejscowości na specjalną tablicę, stojącą przy wjeździe. Pomysł bardzo mi się spodobał. Bo jest to jedyna wioska, która wpadła na coś takiego. Początkowo napisałem dwie strony, ale postanowiłem poszukać więcej. I właśnie wówczas natknąłem się na informacje o wspólnym sołectwie z Ratajami, o czym większość mieszkańców nie wie - mówi K. Winiarczyk.

Dużo czasu spędził w archiwach i na rozmowach z ludźmi. Szukał też dokumentów i starych zdjęć, wśród których trafiały się i perełki, jak choćby fotografia kościółka św. Zofii z roku 1936 z nieotynkowaną jeszcze absydą i krytym gontem, czy zdjęcie pierwszego rocznika gimnazjalistów z 1912 r. Są także inne, obrazujące dawne zwyczaje oraz codzienne życie, jak choćby przedwojennych wykopków (rok 1914) czy kobiet z motykami stojących w rzędzie.

Ciekawostek jest więcej

- Udało mi się ustalić również rejestr mieszkańców od początku istnienia wsi - od czasu folwarku. W miarę nadawania nadziałów ratajom, czyli parobkom, powstały Rataje - mówi Winiarczyk. I stąd wzięła się także nazwa.

- Wiele rzeczy pojawiło się tutaj późno. Światło założono dopiero w roku 1961, nie było dróg. Wcześniej na tych terenach znajdowała się puszcza. Kiedy zorientowano się jednak, że gleba jest żyzna (najlepsza w gminie, klasy IIIa), postęp wyrębu był bardzo duży.

Ciekawostką jest również, że w Ratajach istniało leśnictwo i nadleśnictwo. To pierwsze przeniesiono tutaj z Węglowa, po tym jak spaliła się leśniczówka, drugie natomiast z Wierzbnika, bo warunki były tu lepsze. W roku 1935 zmieniono mu nazwę na Nadleśnictwo Rataje, która funkcjonowała przez blisko czterdzieści kolejnych lat (do roku 1972).
Węglów ma się czym chwalić, jak choćby nazwą, jedyną w kraju.

- Rataj jest bardzo dużo, zarówno z przymiotnikami (np. grodzki, plebańskie), jak też i bez nich. Natomiast Węglów jest jedyny w Polsce. Przejrzałem wykaz miejscowości i nie znalazłem drugiego takiego. Jego geneza wiąże się z węglem drzewnym. Uzyskiwali go niegdyś węglarze w mielerzach, czyli specjalnych kopułach z drewna przykrytych gliną i darnią. Był głównym surowcem do przemysłu w Staropolskim Zagłębiu. Z czasem węglarze zaczęli się tu osiedlać. Do dzisiaj jest to najmniejsza wioska w tej gminie. Nie omijały jej też tragedie, bo w roku 1964 Węglów w dużej części się spalił. Szukałem dokumentów i starych zdjęć. Nie jest tego za wiele. Trochę chałup, stara studnia, pasieki, z których żadna nie ocalała, czy bardziej sentymentalne, jak choćby świetlica w starym autobusie.

W książce jest także rozdział, poświęcony osobom związanym z tą miejscowością, m.in. Anieli Grotowskiej, nauczycielce i społeczniczce, która uczyła dzieci we własnym domu. Była także założycielką i pierwszą przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich, która odkryła Mariannę Wiśnios, porównywaną do Nikifora, Cimabue czy Giotto - o której też pisze autor. Jest o Jerzym Kołaczyńskim, Ludmile Warkowskiej - Adamiec, znanej na Śląsku malarce sztalugowej, czy Hubercie Kwiecińskim, wybitnym profesorze i specjaliście w zakresie neurologii, związanym z Warszawskim Uniwersytetem Medycznym i wielu innych z różnych dziedzin życia.

- Wydaje mi się, że zainteresuje mieszkańców i zainspiruje do dalszych poszukiwań - ma nadzieję Kazimierz Winiarczyk.

(An)

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

REKLAMA