AAA
Przepompownia zdewastowana
PWiK liczy straty
Piatek, 22 marca 2013r. (godz. 11:26)

Nawet kilkanaście tysięcy złotych może kosztować PWiK naprawa szkód, jakie wyrządzili złodzieje, którzy nocą z wtorku na środę (13marca) włamali się do przepompowni w Mircu. Byli na tyle zapobiegliwi, że "odłączyli" zasilanie, nie spodziewali się jednak, że włączy się alarm.

fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Laury od ministra

Poprzednia wiadomosc:
ť Możemy pomóc Wiktorowi

Chodziło najprawdopodobniej o kradzież kabli, podejrzewa Robert Pastuszka, prezes Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Starachowicach. Sprawcy, którzy zakradli się nocą z wtorku na środę, wycięli w przepompowni całe okablowanie. Musieli wiedzieć, że wszystkie przewody są pod wysokim napięciem, więc najpierw odcięli dopływ prądu, a dopiero potem ruszyli na szaber. Nie spodziewali się jednak, że teren znajduje się pod nadzorem.


- Wszystkie przepompownie, a mamy ich 88, są pod stałym, 24-godzinnym monitoringiem. Jakakolwiek ingerencja z zewnątrz powoduje, że w firmie załącza się alarm - powiedział GAZECIE prezes.

Chwilę po tym, jak sprawcy zaczęli działać, na miejsce wysłano zespół interwencyjny, który miał sprawdzić, co się dzieje w obiekcie. Nikogo już oczywiście nie było, ale pracownicy zauważyli wybite okno, a w środku brak większości przewodów miedzianych. Przy czterech pompach, cztery wyraźne cięcia i wyrwane, biegnące górą, kable. W stojącej szafie wszystkie też zostały dokładnie powycinane. Zobaczyli też leżący łup, przygotowany prawdopodobnie do wyniesienia: dwa niespełna metrowe przewody, pokryte warstwą izolacyjną.

- Ze środka praktycznie nic nie ukradziono, ale budynek został zniszczony powiedział GAZECIE prezes. - Przepompowania pracuje w oparciu o pełną automatykę, szafa sterownicza została dokładnie zdewastowana, bo złodzieje wycięli z niej kable. Trzeba będzie odtworzyć cały program automatyki, lecz sami nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Wynajęliśmy firmę zewnętrzną, trudno jednak powiedzieć, jak długo potrwa naprawa - powiedział nam w czwartek R. Pastuszka.

Oznacza to duży problem, zarówno dla przedsiębiorstwa, jak i mieszkańców. Usunięcie awarii może kosztować nawet kilkanaście tysięcy złotych.

- Mamy wprawdzie ubezpieczenie, ale jeśli są szkody, to w roku następnym stawka do zapłacenia będzie o wiele wyższa, a to są dodatkowe koszty dla przedsiębiorstwa - tłumaczy nam prezes i nie kryje, że w konsekwencji poniosą je przecież odbiorcy. Nie mówiąc o utrudnieniach, na jakie są narażeni.

- Mamy kilka zbiorników retencyjnych, które gromadzą ścieki w razie awarii na przepompowni. Nie trwa to jednak wiecznie. Bo tak jak wszystkie inne zbiorniki, mają ograniczoną pojemność. W chwili, gdy się zapełnią może dochodzić do wybijania ścieków - nie kryje prezes.

Zapasu powinno wystarczyć na około dwa dni, ale wszystko zależy od ilości odprowadzanych tam ścieków.

- Dobrze, że nie ma odwilży, bo wielu mieszkańców wpuszcza spore ilości wody deszczowej, co oczywiście jest zabronione. Jeśli będzie tak teraz, zbiorniki zapełnią się jeszcze szybciej i wcześniej zacznie wybijać ścieki.

Bezmyślność sprawców, którzy obłowiliby się na co najwyżej kilkadziesiąt złotych, poraża. Bo szkody, jakie spowodowali, mogą kosztować firmę kilkanaście tysięcy złotych. I nie był to pierwszy taki przypadek, gdyż już notowano podobne.

- Wcześniej niszczono nam zasilanie oraz dwukrotnie ukradziono ogrodzenie. W jednym tylko przypadku złodziej został ujęty - powiedział nam prezes, dodając, że w żadnej innej gminie nie dochodzi tak często do tego rodzaju zdarzeń.

(An)

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

REKLAMA