AAA
Mistrzyni makijażu ze Starachowic!
Maluje nie tylko kobiety sukcesu
Sobota, 20 listopada 2010r. (godz. 13:18)

Monika Cielecka, młoda wizażystka z naszego miasta, wygrała VI Ogólnopolskie Mistrzostwa Makijażu na targach Venus 2010 w Kielcach. Zaproponowana przez nią czerwień na ustach i kreska na oku, zdobyła spore uznanie jurorów. A był to już drugi jej udział w tak prestiżowym konkursie. Kilka tygodni wcześniej walczyła o wyjazd na Światowe Mistrzostwa Makijażu w Dusseldorfie.

Monika malująca modelkę
Monika malująca modelkę
fot. Gazeta Starachowicka
fot. Gazeta Starachowicka

Mimo młodego wieku, o makijażu wie niemal wszystko. Jak dobrać podkład, nałożyć bazę, rysować kreskę, rozświetlić oko, czy może lepiej podkreślić usta. Tego wszystkiego, a nawet więcej uczyła się od najlepszych ekspertów wrocławskiej Akademii Wizażu i Stylizacji, a teraz wykorzystuje w swojej codziennej pracy, prowadząc firmę „Joliesse”.


Ale jak każda młoda osoba, lubi nowe wyzwania, dlatego postanowiła spróbować swych sił w większym konkursie, rzucając się z miejsca na głęboką wodę - najbardziej prestiżowe mistrzostwa w Polsce, a więc Salon Jesień, stanowiący przepustkę do Światowych Mistrzostw Makijażu w Dusseldorfie. I trzeba przyznać, że odniosła sukces, bo jako jedna z niewielu dostała się do finału, o co walczyło kilkaset osób.

- Niestety, nie zajęłam tam pierwszego miejsca – mówi Monika Cielecka.

- Ale rywalizacja była bardzo zacięta.

O wyjazd na zagraniczne targi starało się aż dziewięć osób, z których większość od dawna pracowała w tej branży.

- Wiedziały, jak to wygląda i czego się mogą spodziewać – mówi Monika. – Dla mnie był to prawdziwy debiut. Nie sądziłam nawet, że uda się mi tam znaleźć. Zgłoszenie wysłałam myśląc – co będzie, to będzie, a tu zaproszono mnie nagle do samej Warszawy – opowiada.

– Skłamałabym mówiąc, że nie czułam stresu. Miałam taki ścisk w żołądku, że nie mogłam nic przełknąć. A gdy wyszliśmy już wszyscy na scenę, tak bardzo drżała mi ręka, że nie potrafiłam nawet umalować modelce oka. Wszystko się rozmazywało i bardzo kruszyło. Może gdybym nałożyła więcej pudru pod oczy, udałoby mi się to jakoś strzepnąć, a tak musiałam użyć chusteczek. Już wtedy wiedziałam, że nie miałam szans, ale była to dobra nauczka na przyszłość. Teraz dokładnie wypudrowałam już twarz i robiłam wszystko, aby makijaż nie był za świeży, ani wilgotny. Pod wpływem reflektorów wszystko się topi i spływa, o czym przekonałam się już w Warszawie. Tutaj nie popełniłam już tego samego błędu.

Coś dla pani prezes

Podobnie, jak inne zawodniczki Venus 2010, Monika musiała zaprezentować w Kielcach makijaż biznesowy, który można było potraktować jako makijaż do pracy, makijaż „biurowy”, czy wreszcie makijaż bizneswomen na stanowisku.

- Zanim przystąpiłyśmy jednak do pracy, na którą miałyśmy tylko 45 minut, odbyło się losowanie modelek. Tym razem nie mogłam już zabrać ze sobą własnej. Także kreacje wybierali im organizatorzy.

Ale nie stanowiło to dla niej większego problemu.

- Rzadko się zdarza, abym znała dobrze swoje klientki. Często jest tak, że widzę je po raz pierwszy, kiedy przychodzą do mnie. Muszę w pięć minut dobrać do nich właściwy makijaż, zupełnie tak, jak podczas konkursu – mówi Monika. - Wiadomo, że jadąc z własną modelką, człowiek jest spokojniejszy. Nigdy nie ma pewności na kogo się trafi i czy będzie miał idealną cerę.
Na szczęście tym razem wszystko poszło dobrze.

- Były cztery blondynki i jedna brunetka. Ja wylosowałam tę ciemnowłosą – mówi Monika. - Miał to być idealny strój dla kobiety na stanowisku, która jest fashionistką, taką dominą. Zdecydowałam się więc na makijaż pani prezes, z możliwością „przemycenia” odrobiny awangardy.

Stąd czerwone, przykuwające wzrok usta i stylowa kreska na powiece - wyjaśnia. - Jednym słowem klasyka, ale z nutką wariacji, co było trochę ryzykowne – przyznaje. – Nie miałam pojęcia, co o takim mocnym makijażu pomyślą jurorzy.


Decydowały szczegóły

Na podobne zestawiania zdecydowały się trzy inne dziewczyny. Tylko jedna użyła delikatnego różu. Wszystko obserwowali skrzętnie eksperci, którzy chodzili między zawodniczkami. Przewodziła im Ewa Filipecka – artysta makijażu, kreator wizerunku, a jednocześnie Mistrzyni Polski w Makijażu Profesjonalnym.


- Patrzyli na każdy szczegół, nie tylko co robimy, ale także w jakiej kolejności – mówi zwycięzczyni. - Malując klientki czasem pozwalam sobie zacząć od oczu, bo gdy się coś obsypie, łatwiej to zetrzeć. Ale na mistrzostwach jest to nie do pomyślenia. Trzeba więc robić wszystko bardzo powoli, by nie popełnić żadnego błędu. Ale w pewnym momencie zapominasz o świecie, a nawet jurorach. Chcesz po prostu jak najszybciej to skończyć.

Co było najtrudniejsze?

- Chyba czerwona usta – mówi po chwili namysłu. – Zawsze jest to najbardziej kłopotliwy element. Trzeba je dobrze wykonturować, a potem wypełnić. Przy jasnej pomadce nie widać każdego ruchu pędzelkiem. Tutaj wychodzą wszystkie, nawet najdrobniejsze niedociągnięcia.

A na to mistrzyni nie może sobie przecież pozwolić. Dbają o to jurorzy, którzy przywiązują sporą wagę także do wykończenia całości. Wszystko musi tu grać – podkład, kolor, a nawet ubiór i temperament modelki.

- Wykonując makijaż bierze się mnóstwo cech pod uwagę. Jeżeli ktoś nie maluje się na co dzień, nie można zaproponować mu zbyt odważnych kolorów, bo będzie to dla niego zbyt duży szok. Ważny jest także kształt oka i twarzy. Wiadomo, że zawsze dążymy do ideału - w oczach będzie to migdał, a w konturze owal.

Jest jeszcze mnóstwo różnych zasad, o których powinien wiedzieć każdy dobry wizażysta, ale nie będziemy zdradzali wszystkich szczegółów. Ci, którzy chcieliby się dowiedzieć więcej, lub sprawdzić to na własnej skórze, mogą zawsze skorzystać z usług Moniki Cieleckiej.


Makijaż „na wynos”

- Firma, którą prowadzę, nazywa się „Joliesse”, czyli uroda. Niestety, nie mam jeszcze własnego salonu – mówi wizażystka. – Świadczę swoje usługi na dojazd do domu, albo we własnym domu. Choć muszę przyznać, że większość klientek woli opcję z dojazdem do domu, bo jest to dla nich spora wygoda. Nie każdy może to zaoferować. A dla mnie dojazd do Kielc albo Ostrowca nie stanowi żadnego problemu – zapewnia.

Także ceny nie są wygórowane, wahają się od 50 do 90 zł. Co ciekawe, większość jej klientek, znajduje się poza miastem.

- W Starachowicach panie nie są jeszcze przekonane do takiego luksusu. Podchodzą do tego, jakby to był zbędny wydatek. Po co mają komuś płacić, skoro mogą zrobić to same. Tyle tylko, że nie jest to takie proste, o czym przekonałam się na własnej skórze, gdy pojechałam do szkoły.

Już na pierwszych zajęciach zobaczyłam, że nie umiem dobierać nawet podkładu. Co, nie ukrywam, było to dla mnie sporym ciosem, bo sprawami wizażu interesuję się od 15. roku życia. Nauka tego wszystkiego kosztowała mnie dużo pracy, ale teraz patrząc na różne dziewczyny widzę co robią źle, a co dobrze. To już takie moje zboczenie zawodowe – śmieje się.

Nie tylko maluje, ale także ubiera. Z zawodu jest również stylistką. Poprzez dobranie odpowiedniego stroju, dokonuje korekty sylwetki.

- Myślę, że jest to jeszcze bardzo świeży temat. Jeśli chodzi o Starachowice nie miałam takich zleceń, ale wykorzystywałam już swoje umiejętności podczas pracy przy sesjach zdjęciowych, gdzie dopasowałam ubiór do klimatu zdjęć i malowałam modelki. Ostatnio nawet w Klubie Amsterdam - dodaje.

- Wspólnie z Danielem Chojnackim, znakomitym fotografem, robiliśmy zdjęcia do kalendarza. Sesja była bardzo udana. Sama nie mogę doczekać się jej efektów. Dziewczyny pozowały super. W większości były ze Starachowic, choć zdarzały się także z okolicznych miejscowości.


Wariacje wskazane

Niewykluczone, że wkrótce wpadnie jej także większe zlecenie.

- Przeprowadziłam już wstępne rozmowy – mówi tajemniczo. – Mam nadzieje, że dojdą one do skutku. Ale jeszcze za wcześnie, by móc o tym coś więcej powiedzieć.

Dlatego na razie poświęca się firmie, choć nie ukrywa, że lubi odważne projekty.

- Makijaż fashion i różne wariacje sa tym, co chciałabym robić – przyznaje.

– Uwielbiam kolory, a jeszcze bardziej je łączyć. Mogę sobie na to pozwolić głównie przy sesjach, bo trudno żądać od klientki, która idzie do ślubu, wielkich ekstrawagancji. Przeważnie ograniczam się tu do klasycznych brązów, choć niektóre panie dają się czasem namówić na odrobinę koloru. Bardzo się wtedy cieszę, bo mogę zaproponować im coś innego.


W Starachowicach niewiele pań jest skłonnych do takich szaleństw.

- Do spraw ubioru i makijażu podchodzą bardzo ostrożnie – uważa Monika Cielecka. – Boją się tej drobnej nutki wariacji, co widać zwłaszcza na co dzień. Gdy tylko zobaczą jakąś osobę, która odbiega od reszty, od razu mierzą ją wzrokiem. Wiem, o tym, bo często czuję cudze spojrzenia, gdy idę na przykład przez rynek – śmieje się. – Szkoda, bo dzięki kolorom, byłoby na ulicach o wiele przyjemniej.

Wszystkich, którzy chcieliby się o tym przekonać, odsyłamy na stronę internetową Moniki www.monikacielecka.com Można tam znaleźć wiele ciekawych zdjęć, prezentujących jej makijaże. I co najważniejsze – kontakt do ich autorki.

(An)

PRZECZYTAJ TAKZE:
Oscar - 22-11-2010 11:06
Bo to słaba krypto reklama była:) Masz racje, mam lepsza. :) Kurcze jak mnie umalowałaś ostatnio to wyglądałem prawie jak młody bóg :D ^_^ Jak Ci teraz skoczy ruch w interesie to chce 10% :D
Ja - 22-11-2010 11:01
) Pani z Gazety mnie spytała czy przez ten mały sukcesik mam większy ruch - nie odczułam, nie zauważyłam :) więc takie reklamy i promocja własnej osoby mało dają. Najlepsza reklama jest ta "z polecenia".
Oscar - 21-11-2010 21:16
A to właściwie to o co chodzi?:> ^_^ W totka wygrałaś?:>
Prze Mysław - 21-11-2010 21:15
haha :D ja przeczytałem, sorry :)
amateur - 21-11-2010 21:03
Może i nie przeczytał ale gratulacje szczere;D!
Ja - 21-11-2010 21:00
buahahaha :) I tak tego nikt nie przeczytał do końca mogę się założyć )
Oscar - 21-11-2010 20:34
5zł za reklame. :)
Ja - 21-11-2010 17:16
Dziękuję ;)
czapeq - 20-11-2010 21:17
Świetna sprawa - gratulacje :) b.
Oscar - 20-11-2010 20:04
No to ja też pogratuluje. :)
Hubert - 20-11-2010 14:02
Ja również gratuluję :)
Prze Mysław - 20-11-2010 13:34
Gratulacje :)
REKLAMA