AAA
Sami z problemem
Powiat niewiele może im pomóc
Wtorek, 05 kwietnia 2011r. (godz. 22:45)

Było dobrze, ale tylko przez chwilę, bo znów dla osób dorosłych z autyzmem nie ma miejsca w żadnej z naszych placówek. Popołudniowe zajęcia, zorganizowane dla nich przez powiat, skończyły się razem z ubiegłym rokiem. A na kolejne pieniędzy nie ma. Nad rozwiązaniem tego problemu dyskutowali z władzami przedstawiciele stowarzyszenia „Otwórzmy świat”, ale wygląda na to, że sprawa stanęła w miejscu i jak na razie mamy pat.

fot. Gazeta Starachowicka

Dla swoich dzieci chcą tego, co inni rodzice, tyle że w odróżnieniu od nich ciągle mają pod górkę. Bo w naszym kraju wciąż za mało uwagi poświęca się osobom z autyzmem, zwłaszcza dorosłym. Państwo zapewnia opiekę, ale tylko młodym. Potem rodzice są zdani na siebie, bo nie ma miejsca, gdzie mogliby posyłać dzieci, jak robią to inni z pomocą WTZ, co w rezultacie oznacza wyrok - zamknięcie ich w domu, we własnym świecie, jeszcze bardziej odizolowanych od innych. Próbą rozwiązania tego problemu przez powiat, było wprowadzenie w ubiegłym roku zajęć popołudniowych dla autystyków. Odbywały się dwa razy w tygodniu po trzy godziny w starachowickim WTZ. Ale nie trwały długo, bo raptem półtora miesiąca, od 2 listopada do 21 grudnia. ub. r. I znów wrócono do punktu wyjścia, z czym próbują z walczyć członkowie Stowarzyszenia „Otwórzmy świat”, które postawiło sobie za cel organizowanie pomocy osobom autystycznym w zakresie rehabilitacji, edukacji i adaptacji społecznej.


Niektórzy z nich, jak Andrzej Kominek, sami są rodzicami i na własnej skórze odczuli jak dużym wsparciem były dla nich popołudniowe zajęcia, które się już skończyły. Rozmowy w tej sprawie podjęli niedawno z powiatem, ale już dziś widać, że nie zdziałają za wiele. W tym roku nie mają co liczyć ani na warsztaty, ani na wybudowanie nowej siedziby, o co wnioskowali już wcześniej.

- O tym, kto znajdzie się w WTZ decydują dyrektorzy – przekonywał starosta Andrzej Matynia. – Powiat nie jest organem założycielskim dla tych placówek. Nie może też kontrolować ich działalności. Ponieważ podjęliśmy pewne starania, doszło do kilku spotkań i wypracowania propozycji, co nie oznacza, że Zarząd Powiatu może rozwiązać problemy, które nie leżą w jego gestii – tłumaczył starosta. – Jedyne, co możemy zrobić, to zlecić stowarzyszeniu pewne zadania z zakresu rehabilitacji – mówił.

Tyle tylko, że jego oferta została odrzucona ze względów formalnych. Powiat gotów był jednak iść na ustępstwa.

- Możemy dać stowarzyszeniu 10 tys. zł poza konkursem, na organizację zajęć dla osób autystycznych, pod warunkiem, że wpłynie od niego takowy wniosek – proponował starosta.
Dodatkowo mogliby także wziąć udział w konkursie organizowanym przez Wydział Zdrowia i Rehabilitacji Zawodowej na organizację zadań dla dzieci. Byłaby to szansa na dodatkowe pieniądze. Nie przemawiało to jednak do członków stowarzyszenia.

- Kto miałby zrobić takie zajęcia? My? – dopytywał z niedowierzaniem Andrzej Kominek. – Zresztą, co to jest 10 tys. zł? Skoro w zeszłym roku powiat wydał 14 tys. zł na 1,5 miesiąca zajęć. Na ile miałaby nam wystarczyć ta kwota, na miesiąc, czy może jeszcze mniej? – pytał z wyrzutem.

- Dlaczego nasze dzieci są zawsze gorzej traktowane – dziwiła się jego żona. Czy rodzice innych niepełnosprawnych muszą przychodzić i walczyć o swoje? Nie!

Na nic się zdały jednak emocje, bo to jedyne, na co w tej chwili stać byłoby powiat, jak zapewniał starosta.
- Jeśli z tej propozycji nie skorzystacie, najprawdopodobniej ogłosimy otwarty konkurs dla innych podmiotów, które chciałyby się podjąć takiego zadania. Więcej nie możemy zrobić – stwierdził A. Matynia.

- Nie jest to może dużo, ale od czegoś musimy zacząć – przekonywał Marek Pawłowski, członek Zarządu Powiatu, odpowiedzialny za pomoc społeczną. – Bo na pewno nie wybudujemy WTZ, ani nie utworzymy tam nowej grupy.

- W tej chwili nie wiemy, co będzie za rok, bo PFRON ma przestać istnieć – mówił Wiesław Daszkowski, dyrektor Powiatowego Centrum Pomoc Rodzinie. –Trudno więc podejmować teraz jakiekolwiek decyzje.
Nie przemawiało to jednak do członków stowarzyszenia, którzy chcą, aby osoby z autyzmem mogły na pełnych prawach, jak inni, uczestniczyć w warsztatach terapii zajęciowej.

- Państwa propozycja, to jakaś totalna porażka – skwitował krótko Andrzej Kominek. – Moglibyśmy wziąć pieniądze i sami poprowadzić zajęcia, pod warunkiem, że byłyby one doraźne, a od 1 stycznia 2012 roku WTZ zostałby rozszerzony o jedną grupę, do której będą chodziły osoby z autyzmem. I chcemy to na piśmie – żądał prezes organizacji.

Obecni na spotkaniu rodzice nie kryli swojego rozczarowania i oburzenia.

- Od sześciu lat biegam po urzędach i wciąż jestem ignorowana – twierdziła pani Zofia, mama 33–letniego Pawła, który razem z Marcinem -synem państwa Kominków, uczęszczał na te zajęcia.

- Nie przyszliśmy tu po żadne ochłapy, ale po pomoc – przekonywała podczas spotkania mama Marcina.
Na razie nie wiadomo, jak zakończy się sprawa.

(An)

REKLAMA