AAA
Za palenie na klatce mandat nie grozi
Wszystko w rękach radnych, mogą to zmienić!
Niedziela, 01 maja 2011r. (godz. 23:41)

Z sąsiadem każdy chciałby żyć dobrze, a przynajmniej bezkonfliktowo. Co zrobić, kiedy ten pali papierosy na klatce schodowej? A jest to niestety coraz bardziej nagminne zjawisko, także i u nas.

fot. Gazeta Starachowicka

- To skandal. Klatka schodowa jest miejscem publicznym i nie powinno się tu palić papierosów - skarżą się przeciwnicy nowego obyczaju. Problem w tym, że ustawa o zakazie palenia w miejscach publicznych jest nieprecyzyjna i strażnicy niewiele mogą , a przynajmniej na razie...


- Mam nieszczelne drzwi i cały smród z klatki przedostaje się do środka - żali się mieszanka ulicy Granicznej w Starachowicach, która codziennie wdycha ten dym, wspólnie ze swoją rodziną, w której teoretycznie nikt nie pali.

W praktyce jednak palą wszyscy tyle, że biernie i co gorsza trudno jest im cokolwiek z tym zrobić. Bo nowa ustawa o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych, która weszła w życie w listopadzie ubiegłego roku, jest nieprecyzyjna. Skupiono się w niej głównie na barach, restauracjach, szpitalach, szkołach, uczelniach, a więc miejscach, w których gromadzi się dużo ludzi. A palenie na klatce schodowej w bloku to bardziej kwestia kultury niż prawa. Tylko co robić, jeśli tej kultury zabraknie?

W ustawie znajduje się dodatkowo zapis o zakazie palenia w „innych pomieszczeniach dostępnych do użytku publicznego”. Teoretycznie możemy założyć, że do tych „innych” należą też klatki schodowe, ale w praktyce trudno jest kogoś ukarać. By móc skutecznie dochodzić prawa, administrator musi najpierw umieścić na klatce tabliczkę z informację o zakazie palenia.

- Mówi o tym wyraźnie sama ustawa o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych w art. 11 pkt 1a – „właściciel lub zarządzający obiektem lub środkiem transportu, w którym obowiązuje zakaz palenia wyrobów tytoniowych, umieści w widocznych miejscach odpowiednie oznaczenie słowne i graficzną informację o zakazie palenia wyrobów tytoniowych, na danym terenie lub środku transportu” – cytuje Piotr Filus ze Straży Miejskiej w Starachowicach.

Na tym zresztą nie koniec, bo sprawa komplikuje się, kiedy na klatce jest umieszczony domofon.

- Powoduje on, że wstęp na nią mają tylko mieszkańcy, a więc nie wszyscy, przez co nie jest to miejsce publiczne – tłumaczy strażnik. – Jeśli zjawimy się tam i ktoś odmówi przyjęcia mandatu, skierujemy sprawę do sądu, ale najprawdopodobniej szybko ona upadnie, bo klatka nie jest miejscem ogólnodostępnym dla wszystkich. W grę mogłyby wchodzić tylko te niezabezpieczone domofonem, na których znajduje się jeszcze napis informujący o zakazie palenia.

- Mamy możliwość ukarania kogoś, kto pali tytoń na klatce, ale zazwyczaj staramy się tylko pouczać palacza – mówi Waldemar Jakubowski, komendant Straży Miejskiej w Starachowicach. - W skrajnych przypadkach, gdy ktoś bywa agresywny lub nie reaguje na upomnienia, sprawę możemy przekazać do oceny sądu. Na szczęście często się to nie zdarza.

- Czasami wystarczy zwykły sąsiedzki odruch, delikatne zwrócenie uwagi, czy prośba – mówi komendant. – Sam zresztą byłem niedawno na interwencji w jednym z wieżowców na ulicy Granicznej. Mieszkaniec skarżył się bowiem na palącego notorycznie sąsiada. Ten tłumaczył się tym, że jest właścicielem nie tylko mieszkania, ale i wydzielonej części klatki. Poprosiłem więc grzecznie, by ograniczył emisję dymu do swojej części tak, by nie przeszkadzała ona innym mieszkańcom. Oczywiście było to niemożliwe, przeprosił i zgasił papierosa. Jak na razie nie miałem w tej sprawie żadnych niepokojących sygnałów.
Ale trafiają się inne.

- Odbieramy sporo telefonów z ulicy Kopalnianej – dodaje P. Filus. – Młodzież pali tam często na ostatnich kondygnacjach budynku – mówi strażnik i przyznaje, że jest to nagminne zjawisko. – Sam mieszkam w bloku, do którego niedawno wprowadzili się nowi sąsiedzi. Sporo palą, a ja mam nieszczelne drzwi i wszystko przedostaje się do mieszkania.
Jedni wolą rozmawiać, inni dzwonić do straży.

- Każdą taką interwencję podejmujemy – zapewnia komendant W. Jakubowski. - Nie jedziemy tam jednak z nastawieniem, że kogoś ukarzemy. Ważniejsza jest dla nas profilaktyka.


Problem mieszkańców walczących z klatkowymi palaczami mogą rozwiązać samorządowcy. Sejmowa ustawa nie zakazuje bowiem jej rozszerzenia o lokalne zapisy. Duża w tym rola naszych rajców, którzy musieliby podjąć stosowaną uchwałę, na mocy której klatki schodowe w budynkach byłyby uznawane za strefy bezdymne. I wtedy nie byłoby już żadnego problemu, nawet z tymi klatkami, w których są domofony...

(An)

REKLAMA