Michał Bińczak i Szymon Kogut z Norgips Cycling Team zajęli drugą i trzecią pozycję w tym niecodziennym wyścigu. Mimo niskiej temperatury, sporego wiatru i zacinającego wciąż deszczu, mistrzowsko pokonywali ciężkie wjazdy i niebezpieczne zjazdy, które ciągnęły się na długości ponad 184 km.
Dla Michała Bińczaka był to piąty już Klasyk Kłodzki, w przypadku Szymona Koguta - prawdziwy debiut, a przynajmniej jeśli chodzi o tę imprezę. Bo na rowerze - rzecz jasna - jeździ od dawna. Maraton bardzo mu się spodobał. To prawdziwa przygoda życia dla każdego, kto zechce podjąć wyzwanie, zmierzyć się ze sobą i zachłysnąć przyrodą. Trasa wiedzie bowiem przez najpiękniejsze pasma górskie Kotliny Kłodzkiej. Na uczestników czekają wspaniałe widoki unikalnej sudeckiej przyrody. A najważniejsze, jak twierdzą organizatorzy, nie jest zwycięstwo, ale sam fakt przejechania tego dystansu. Dla naszych kolarzy liczy się także zajęte miejsce.
- Na początku przyjeźdżaliśmy tutaj, żeby tylko pojeździć - przyznaje Bińczak. - Teraz zbieramy punkty do klasyfikacji ogólnej Pucharu Polski. Sam w tym roku celowałem w pierwszą dziesiątkę, ale nie udało się, głównie przez jeden ostatnich startów. W Jeleniej Górze straciłem sporo czasu, bo pojechałem nie tam, gdzie trzeba i nadłożyłem dodatkowe 27 km, bo trasa była słabo oznakowana, inaczej niż teraz.
- Organizatorzy spisali się świetnie - chwali Szymon Kogut. - Wszystko było perfekcyjnie, łącznie z policją, która stała na skrzyżowaniach.
Nie dopisała tylko pogoda, ale o to akurat trudno kogokolwiek obwiniać.
- Było dość zimno, jak na tę porę roku - przyznaje Michał Bińczak. - Jakieś 11 stopni, w dodatku padał też deszcz.
Dał się we znaki głównie na zjazdach, mokra nawierzchnia nie jest bezpieczna. Często dochodzi do różnych wywrotek. Ale gdy przejechało się samochodem, tak jak nasi kolarze, ponad 400 km po to, by wziąć udział w wyścigu, nawet tak trudne warunki nie są barierą, która mogłaby ich przed tym powstrzymać. Zawsze wybierają górskie imprezy, po płaskich terenach nie jeżdżą. Po pierwsze dlatego, że jest to nudne, jak twierdzi Bińczak, a po wtóre, że jest to za daleko. Wszystkie maratony odbywają się na ścianie zachodniej Polski. Stąd nie opłaca się im jeździć np. do Szczecina.
Trudno o lepszy sprawdzian
- Startujemy w różnych wyścigach, ale ten jest najtrudniejszy - przyznaje kolarz. - Główna trudność polega na sumie przewyższeń. Drugą sprawą są tu nawierzchnię w dość kiepskim stanie. Chociaż tym razem nie było najgorzej.
Wyścig zaczęli jak zwykle w Zieleńcu, który - dodajmy - jest Mekką narciarzy. Leży wysoko w górach, co oczywiście sprawia, że jest tam o wiele zimniej. Do tego jeszcze ten deszcz. Woda była wszędzie... na drodze, w powietrzu, a nawet w uszach. Ale co to znaczy dla wytrawnego maratończyka...
- Raz czy dwa przemknęła nam myśl, żeby skrócić trasę, ale ostatecznie nie zrobiliśmy tego - mówi Bińczak. - To jest maraton, do którego przygotowujemy się przez cały rok. Gwóźdź naszego programu - przekonuje rowerzysta.
Przejechali 184 kilometry, bo właśnie tyle liczyła trasa na dystansie GIGA.
Choć w rzeczywistości było ich nawet więcej.
- Zawsze organizator robi nam takie niespodzianki - śmieje się Bińczak.
Z Zieleńca przejechali na czeską stronę, gdzie zahaczyli o kilka "górek".
- Podjazd był całkiem solidny - śmieją się obaj już na samo wspomnienie o nim.
Później zostały im inne, po polskiej stronie, które znali już doskonale.
- Po tylu latach wiemy, na co możemy tu liczyć - mówi Bińczak. - Walczymy właściwie sami ze sobą. Co dwie minuty startuje kolejna grupa, by nie blokować innych. A góry szybko selekcjonują. Nie da się jechać razem. Każdy musi zmierzyć się z własnymi słabościami, zmęczeniem i bólem. Człowiek często zadaje sobie pytanie: co ja tutaj robię? Ale po zakończonym maratonie myśli już tylko, kiedy będzie następny.
- Ja miałem kryzys przy podjeździe na Puchaczówkę, ale głównie dlatego, że wybrałem zły napój izotoniczny - mówi Szymon Kogut. - W pewnym momencie myślałem nawet, że zejdę z roweru. Ale gdy przejechałem trochę kilometrów, na szczęście przeszło.
Była adrenalina...
Średnia prędkość, z jaką jechali, to ok. 27 km/godz.
- Jak na takie góry i takie warunki nie była zła - uważa Bińczak. - Wiadomo, że prędkość robi się głównie na zjazdach. A te były śliskie, więc musieliśmy zwalniać. Z licznik na rowerze wiem, że udało mi się rozpędzić do 82,8 km/godz., nawet w tym deszczu.
W maratonie wystartowało też dwóch innych starachowiczan: Sławomir Masłonkowski i Marcin Kroner, którzy zajęli dalsze pozycje.
- Jechaliśmy w trzech przez długi dystans. Ale w pewnym momencie kolega złapał gumę i został. Prawdziwą solą kolarstwa są właśnie podjazdy, tutaj oddziela się słabszych od tych mocniejszych. Daliśmy radę - mówi z dumą Bińczak. - Tym razem obyło się bez żadnych efektów. A mieliśmy takie na Ziemi Kłodzkiej - kolega raz zniszczył rower, a ja złapałem trzy gumy i nie skończyłem już maratonu.
Przyjemność z jazdy to jedno, a rywalizacja to drugi powód, który przyciąga ich na te imprezy.
- Jest jakaś magia w tym chipie, który człowiek dostaje na starcie, bo zaraz po tym zaczyna się spieszyć - śmieje się jeden z kolarzy. - Ten element rywalizacji, bardzo nas mobilizuje, zwłaszcza że przyjeżdżamy tu powalczyć o dobre miejsce.
W Polsce rozgrywane są dwa cykle maratonów - Puchar Polski i Road Maraton. Oni biorą udział w jednym i drugim, choć dokładnie selekcjonują wszystkie imprezy.
- Teraz wybieramy się z kolegą na trzydniowy maraton - 1 -3 września - po Ziemi Żywieckiej - mówi Szymon Kogut.
Za każdym razem startują we własnej kategorii wiekowej.
- Ma to sens, bo nijak może się mierzyć 20 - latek z 60 - latkiem - uważa Bińczak.
Choć z drugiej strony, na co zwraca uwagę jego kolega, najmocniej obsadzone i najlepsze czasy "wykręcają" ludzie w kat M4 i M5, czyli powyżej 40 i 50 lat. W tym także i oni. Tym razem zajęli 2. (Bińczak) i 3. miejsce (Kogut), a w kategorii open, gdzie bierze się pod uwagę najlepszy czas wszystkich zawodników byli odpowiednio na 7. oraz 9. pozycji. Żeby jednak osiągać takie wyniki, trzeba ciężko pracować. W ciągu roku przejeżdżają średnio 12 - 13 tys. km.
Ostro trenują
W Starachowicach jest ich dziewięciu. Spotykają się zawsze w niedzielę na rynku, skąd rozpoczynają swój cotygodniowy trening.
- Trasę dobieramy w zależności od możliwości. Z reguły są to Góry Świętokrzyskie - Św. Krzyż, Św. Katarzyna, Kakonin, Klonów i Masłów - czyli ok. 140 km - mówią GAZECIE.
Ale, żeby wygrywać trzeba tak jeździć.
- Przy takiej pogodzie jak teraz poświęcamy na to ok. 15 godzin tygodniowo. Plus oczywiście serwis roweru i dbanie o odżywianie - wylicza Szymon Kogut.
Podstawą sukcesu, jak w każdym sporcie, jest tu właściwa dieta.
- Stosujemy się do diety kolarskiej, czyli dużo węglowodanów i białka. Jemy sporo nabiału i makaronów, żeby nie było trudno nam jechać - opowiada Michał Bińczak.
Trudno mu zresztą nie wierzyć, skoro sprawdził to na własnej skórze. Za kolarstwo bardziej poważnie wziął się kilka lat temu, gdy stracił na wadze.
- Całkiem niedawno ważyłem jeszcze 130 kg, w co trudno uwierzyć, patrząc na niego teraz.
- Odżywiam się dziś zupełnie inaczej. Dość ściśle trzymam się diety, bo gdy tylko wracam do starych nawyków, znowu zaczynam tyć, mimo kilometrów, które przejeżdżam.
Szymon z wagą nie ma żadnych problemów.
- Na rowerze jeździłem praktycznie od młodzika, potem była praca, ale ciągle biegałem - streszcza pokrótce swoją historię. - Z uwagi na to, że mam problemy z kręgosłupem, lepszy okazał się rower.
Dietę także stosuje.
- Dużo nabiału, jakieś białe mięso, za to mniej owoców i warzyw, zwłaszcza przed wyścigiem. Wystarczy wtedy zwykła bułeczka i dżem. Czasem jogurt, ale zależy jak kto reaguje - mówi. - Dobry jest także banan, ma dużo potasu.
Jak zostać mistrzem?
- Tak naprawdę cały czas na maratonie musimy podjadać - wtrąca jego kolega. - Nawet koszulki mamy takie, że z tyłu są odpowiednie kieszonki. Bo jeśli człowiek staje się głodny, jest już za późno. Trzeba wcześniej się wzmocnić, nawet jeśli nie chce się jeść.
- A po finiszu szybko uzupełnić energię. Najlepiej w ciągu godziny od ukończenia jazdy - dodaje drugi kolarz.
W trakcie wyścigu piją głównie napoje izotoniczne, nigdy wodę, bo ta - jak twierdzą - nie daje siły.
Przez cały czas trzymają się tych wytycznych, nawet kiedy kończy się sezon. Biegają na nartach, chodzą na basen, siłownię, a niektórzy z nich także biegają, lub ćwiczą na trenażerze.
- To coś takiego, jak rower stacjonarny, tyle tylko, że używamy tego, którym jeździmy na co dzień. To dosyć nudne, ale za to wzmacnia jak nic innego.
Mogą ćwiczyć na nim z różnym obciążeniem, co przydaje się później przy różnych podjazdach. Mimo że wymagają one sporego wysiłku, nasi kolarze wolą je od szybkiego zjeżdżania.
- To tu się zazwyczaj ścigamy - śmieją się obaj.
- Z wiekiem brawura troszeczkę maleje - mówi Michał Bińczak. - Młodsze osoby zjeżdżają szybciej być może dlatego, że mają mniej wyobraźni, albo nie mają takich obciążeń jak my. Im człowiek starszy, tym bardziej rozważny. Wywrotki w kolarstwie są codziennością. Na szczęście nigdy nie zdarzyło się nam coś, co zakończyłoby się pobytem w szpitalu. Jedynie drobne utarcia, czy uszkodzenia w rowerze.
Bo - jak sami przyznają - rywalizacja być musi.
- Bez niej to wszystko nie miałoby sensu - przekonują. - Nawet w niedzielę, na naszych wspólnych treningach organizujemy sobie takie zawody, np. kto pierwszy podjedzie pod Św. Krzyż .
Nie ma tam jednak niezdrowych emocji.
- Nawzajem motywujemy się, doradzamy jak trenować, co jeść, a czego nie jeść. Nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, każdy otwarcie o wszystkim mówi - dodaje Szymon.
Pasja, która wymaga...
Spędzają ze sobą sporo czasu i na treningach i na maratonach. Co na to żony?
- Na pewno nam kibicują, choć raczej z nami nie jeżdżą - śmieje się Bińczak. - Moja małżonka była na pierwszym maratonie i powiedziała, że nigdy więcej... Bo wszystkie nasze rozmowy i całe życie toczyło się wokół kolarstwa. Innych tematów nie było. Szalenie się wynudziła. Dlatego teraz jeździmy sami, również dlatego, że staramy się minimalizować koszty. Każdy taki wyjazd to spory wydatek.
Nie mówiąc już zresztą o sprzęcie. Wszystko zależy oczywiście od zasobności portfela. Wszyscy mają bowiem rowery wysokiej klasy, większość posiada carbonowe, czyli z włókna węglowego, co sprawia, że są dość lekkie. Doskonale odchudzają także portfele. Rozpiętość cenowa to od 6 do 15 tys. zł. Ale jakość przekłada się na komfort jazdy.
- Faktycznie jest łatwiej, choć oczywiście nie jest to jakąś regułą - mówi Bińczak. - Spotykam ludzi, którzy nie mają roweru wysokiej klasy, a mimo to potrafią robić piękne rekordy. A także takich, którzy mają doskonały sprzęt i jeżdżą przeciętnie. To nie jest tak, że jak się ma dobry rower, to on sam jedzie, coś o tym wiemy - śmieją się obaj.
W domu mają po kilka sprzętów.
- Po sezonie przesiadamy się na rowery górskie i jeździmy po okolicznych miastach, nawet kiedy jest zimno, przy 1, czy 2 stopniach mrozu. Po to, żeby nogi się tylko kręciły - wyjaśnia Bińczak.
Pragnie on stanąć na podium w Pucharze Polski i - jak zapewnia - będzie ciągle próbował. Natomiast jego koledze marzy się wyścig w Jarna Classic, organizowany na Słowacji i dość trudny, jeśli chodzi o warunki do jazdy.
Poza tym chcieliby stworzyć namiastkę grupy w Starachowicach. Mają już jednakowe stroje, ufundowane przez firmę Norgips, stąd nazwa na ich koszulkach.
- Szukamy teraz młodych i chętnych do jazdy - mówi Bińczak. - My wszyscy jesteśmy właściwie już po 40 -tce. Potrzebujemy więc "świeżej krwi".
Wszystkich, którzy chcieliby się do nich przyłączyć zapraszają w każdą niedzielę na Rynek. O godz. 9.00 rozpoczynają tam wspólny trening.
A my życzymy im zdrowia, by mogli osiągać dalej, tak dobre wyniki, bo wytrwałości z pewnością im nie zabraknie.
(An)
Dołącz do grona fanów Portalu Wirtualne Starachowice na Facebooku!
Internet światłowodowy (FTTH/FTTB) (81)
II Starachowicki Test Coopera (0)
Świętokrzyski Turniej Piłki Nożnej Olimpiad Specjalnych w Starachowicach (0)
Zrób dziecku paszport na Dzień Dziecka (0)
Usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa (0)
Pełnowymiarowe boisko z zapleczem sportowym wkrótce w Starachowicach (0)
SMS Absolwenci dają kibicom kolejne powody do radości (0)
Trwa budowa basenów letnich w Starachowicach (0)
Powstała wizualizacja przejścia nad torami w Starachowicach Zachodnich (3)
Rodzinny Rajd Rowerowy do Wąchocka
Biegiem z Pomocą 4 dla Antosia
Nieruchomości
Sprzedam(0) Kupię(1) Zamienię(0) Mam do wynajęcia(0) Poszukuję do wynajęcia(0)
Motoryzacja
Sprzedam(0) Kupię(1) Zamienię(1)
Praca
Zatrudnię(9) Szukam pracy(0) Dodatkowa(0)
Komputery
Sprzedam(0) Kupię(0) Zamienię(0)
Telefony
RTV / AGD
Sprzedam(1) Kupię(0) Zamienię(0)
Edukacja
Sprzedam(0) Kupię(0) Zamienię(0) Oddam(0)
Dla domu
Sprzedam(5) Kupię(0) Zamienię(0) Oddam(0)
Flora i fauna
Różne
Sprzedam(25) Kupię(1) Zamienię(0) Oddam(0) Usługi(21) Towarzyskie(0) Urzędowe(0) Różne(8)