AAA
"Kalmar" walczy o dobre imię
W końcu przerwali milczenie
Czwartek, 15 wrzesnia 2011r. (godz. 09:31)

fot. Gazeta Starachowicka

- Nie mamy sobie nic do zarzucenia- stwierdzili na wtorkowej konferencji przedstawiciele "Kalmara". Kontakty z miastem oceniają jako oczywiste, bo w nim i na jego rzecz przecież działają. A tych, którzy wciąż kwestionują zasadność przyznania klubowi dotacji, odsyłają do dwóch niezależnych opinii prawnych, wydanych przez kancelarie z Krakowa i Radomia.

fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Wróciły "szóstki"

Poprzednia wiadomosc:
ť Ruszyła klasa pływacka!

Z dwóch niezależnych opinii prawnych, uzyskanych przez klub i przez miasto, wynikało, że "Kalmar" mógł otrzymać w ramach konkursu pieniądze z gminy. Jedna z nich, jak informował we wtorek Kamil Wudarczyk, prezes "Kalmara" została wystawiona przez kancelarię w Krakowie, druga przez prawników z Radomia. Obie są zresztą do wglądu w Urzędzie Miasta i klubie, do czego zresztą zachęcał tych, którzy mają wciąż wątpliwości.


- Nie mamy sobie nic do zarzucenia, tym bardziej że w roku ubiegłym, a także w bieżącym, byliśmy kontrolowani przez różne instytucje, które nie miały do nas żadnych zastrzeżeń - dodał prezes. - Wszelkie zarzuty dotyczące otrzymanej przez nas dotacji w roku 2010, które pojawiły się w mediach, są bezpodstawne i godzą w dobre imię naszego klubu - stwierdziły kategorycznie władze Klubu Płetwonurków LOK "Kalmar", w odpowiedzi na informacje, jakie pojawiły się w związku z zatrzymaniem prezydenta i zabezpieczeniem przez CBA urzędowych dokumentów

Gdyby było inaczej, jak zauważa jego poprzednik Zbigniew Nobis, klub nie dostałby kolejnych dotacji. A ubiega się o nie od dawna. Z każdej co roku musi się również dokładnie rozliczyć.

- Nie otrzymujemy największych kwot i o takie nie wnioskujemy - stwierdził K.Wudarczyk. - Staramy się o to, co jest nam niezbędne do zrealizowania projektu. Nie boimy się o tym głośno i jasno mówić.

Obecna sytuacja - jak przyznają - przeszła już pewne granice. Dlatego zdecydowali się przerwać milczenie.

- W Polskę "poszło" mylne przekonanie. Nie wiedzieć czemu, ludzie w to wierzą, może dlatego, że do tej pory ciągle milczeliśmy - mówił Włodarczyk.

- Po uzyskaniu opinii prawnych i my, i Rada Miasta, myśleliśmy, że wszyscy już się z nimi zapoznali i wszystko zostało wyjaśnione. Okazuje się jednak, że jest inaczej - powiedział Zbigniew Nobis.

Pytani o przyczyny kwestionowania zasadności przyznania dotacji, odpowiadają krótko: - Gdyby prezydent grał w piłkę, to pewnie inne kluby byłyby też podejrzane. Nie kryją, że członkiem klubu jest brat włodarza, który zrobił uprawnienia kilkanaście lat temu. W tej chwili posiada pierwszy stopień płetwonurka, czyli najwyższe wyszkolenie przed instruktorem. Także prezydent ma podobne uprawnienia. Pojawił się więc zarzut, że skoro on i jego brat nurkują, muszą być powiązani z klubem. Faktycznie są oni związani z miastem, ale trudno tego uniknąć, skoro działa się w nim, a także pracuje na jego rzecz. Nie wykluczają, że może chodzić o konkurencję.

- Nikt w Starachowicach nie ma monopolu na prowadzenie nauki pływania. Każdy ma prawo to robić, jeśli posiada uprawnienia - mówili zgodnie.

Już kilkanaście lat temu nasi "Kalmarowcy" szkolili pierwszych płetwonurków w straży pożarnej nie tylko starachowickiej, ale i tarnobrzeskiej. Obecnie zrzeszają ponad 60 osób z uprawnieniami płetwonurka, w tym 6 instruktorów do nurkowania. Szkolą też ratowników, rocznie ok. 30 osób.

Mniej więcej tyle samo przechodzi szkolenie na stopień podstawowy płetwonurka. Prowadzą także zajęcia dla sterników motorowodnych i kursy z zakresu pierwszej pomocy.

- W szerokim spektrum naszej działalności są m.in. akcje profilaktyczne "Kruchy Lód" czy "Bezpieczne wakacje" - mówi Wudarczyk. - Prężnie działa też sekcja pływacka, w której jest ponad setka dzieciaków.

Zajęcia są prowadzone przez trzech licencjonowanych trenerów drugiej klasy pływania oraz trzech instruktorów. I - co bardzo istotne - jako nieliczni w województwie oraz jedyni w Starachowicach posiadają licencję Polskiego Związku Pływackiego, a o ich sukcesach w sporcie było znów głośno kilka tygodni temu, kiedy bronili tytułu mistrza na X Otwartych Mistrzostwach Województwa Świętokrzyskiego Grup Szybkiego Reagowania na Wodzie, organizowanych na zalewie w Chańczy. Zajęli tam wprawdzie 2. miejsce, ale o wiele bardziej istotny jest dla nich puchar dla najlepszej drużyny reanimacji na fantomie.

- Bo cóż ważniejszego jest w życiu, jeśli nie życie - mówią "Kalmarowcy".

Prowadzą także zajęcia z dziećmi w ramach profilaktyki zapobiegania patologiom społecznym, na które przychodzi dość dużo osób.

- Nasza działalność pokazuje, że jesteśmy potrzebni w tym mieście -uważa Wudarczyk, dlatego tym bardziej boleśnie odbierają zarzuty, uznając je za bezpodstawne i niczym nieuzasadnione.

Przypomnijmy: na podpisanie umowy, jak i wypłatę pieniędzy dla "Kalmara" nie zgodził się Janusz Skibiński, ówczesny naczelnik Wydziału Edukacji w UM w Starachowicach, bo klub - jak argumentował - nie dostarczył wszystkich wymaganych dokumentów. Z tego powodu doszło pomiędzy naczelnikiem a prezydentem do konfliktu. Naczelnik stracił pracę w UM, odwołał się do sądu, a ten przyznał mu 7 tys. zł odszkodowania.

(An)

Dołącz do grona fanów Portalu Wirtualne Starachowice na Facebooku!

PRZECZYTAJ TAKZE:
Peter - 15-09-2011 22:25
No dobra ale o co tym wszystkim chodzi? Skibiński leci z pracy, bo nie składa podpisu pod pozytywnym wnioskiem o dotację. Leci za to z pracy. Sąd przyznaje mu racje, daje odszkodowanie. No więc - logika podpowiada, że szykował się jakiś wał przy tej dotacji? Jak się mylę, poprawcie mnie. A układziki - jak wszędzie i wszytko u na [...]
Priest - 15-09-2011 17:06
ehh... kalmar i brak układów/układzików w UM taaaaaa....
REKLAMA