AAA
Po co referendum? Może jeszcze zatańczy?
W radzie nie ma zgody na odwołanie prezydenta
Niedziela, 25 wrzesnia 2011r. (godz. 18:22)

Pozbawienia urzędu aresztowanego prezydenta chce tylko PiS, ale nie ma na tyle głosów. Na czwartkowej (15 września br.) nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej nikt nie poparł ich pomysłu. Opozycyjne PO wyśle prezydentowi list z namową do dymisji. SLD oburza się, że nie weźmie udziału w linczu na szefie miasta, a jego macierzyste Forum 2010 dodaje, że jeszcze nie udowodniono mu winy. I podaje przykład celebrytki - kiedyś zatrzymanej przez CBA, a dziś wolnej i tańczącej w telewizyjnym show.

fot. Gazeta Starachowicka

Nadzwyczajna sesja została zwołana na wniosek radnych PiS, PO oraz spółdzielczości i wspólnot mieszkaniowych. Powód, to omówienie sytuacji po aresztowaniu prezydenta Starachowic w związku z zarzutem przyjęcia 96 tys. zł łapówki.


Wprowadzeniem do posiedzenia był raport o funkcjonowaniu urzędu miejskiego pod nieobecność jego szefa, przedstawiony przez wiceprezydenta ds. gospodarczych Sylwestra Kwietnia (SLD), który zaczął od apelu do mediów, w tym ogólnopolskich, które specjalnie przyjechały na sesję do Starachowic.

- Przerażają mnie tytuły "Prezydent rządzi zza krat", czy "CBA buszuje po urzędzie", bo nic takiego nie ma miejsca. Proszę o rzetelny przekaz z dzisiejszych obrad - mówił.

Stwierdził, że magistrat pod jego zastępczym kierownictwem funkcjonuje bez zakłóceń. Podał przykłady zadań (m.in. projekt umożliwiający remont elewacji SCK, Gimnazjum nr 3, SP nr 11 i PM nr 7, przygotowania do uchwalenia na najbliższej sesji podatków na 2012 rok), mówił o niedoborach finansowych w oświacie i pomocy społecznej, które trzeba będzie uzupełnić.

- Otrzymaliśmy informacje, że rząd wycofał się ze 100- procentowego finansowania zasiłków stałych i przerzucił 20% wydatków na samorządy. Dla nas oznacza to znalezienie dodatkowych 150 tys. zł. Będziemy też potrzebować 300 tys. zł więcej na pokrycie kosztów pobytu naszych mieszkańców w domach pomocy społecznej oraz 140 tys. zł na dodatki mieszkaniowe. Pozostałe wydatki są realizowane zgodnie z harmonogramem - zapewnił S. Kwiecień.

Cukrowo nie jest

Szef klubu radnych PO ocenił jego wystąpienie, jako bagatelizowanie nadzwyczajnej sytuacji, w której znalazły się Starachowice.
- Mamy po nim wyobrażenie, że nic się nie stało, a tak chyba nie jest. Proszę, by wiceprezydent oświecił mnie w kilku kwestiach: zadłużenia gminy, prawdopodobieństwa braku środków na wynagrodzenia w oświacie, przedmiotu zainteresowania agentów CBA, którzy odwiedzili urząd miejski, powodu zwolnienia z pracy w ZEC byłego prezesa i jego żony. Chciałbym też wiedzieć, czy to prawda, że w ZEC zatrudniono dwie szwagierki prezydenta Starachowic - wyliczał Tomasz Jarosław Capała.

Wiceprezydent Kwiecień odebrał tę wypowiedź, jako prowokację. Bo jego zdaniem takie sprawy, jak finanse miasta powinny być znane radnemu, a w poprzedniej kadencji wiceprezydentowi miasta. Zaczął być uszczypliwy i zwlekał z konkretną odpowiedzią.

- Niepotrzebnie robi pan z zadłużenia miasta sensację. Może zabrakło panu czasu, żeby się zapoznać z tematem w związku z nową pracą w specjalnej strefie ekonomicznej? - ironizował.

- Niech pan tylko powie, czy gmina ma zdolność kredytową? - przerwał radny Capała.

- O jakiej zdolności mówimy? W którym momencie? Gmina nie jest martwym organizmem, podlega dynamicznym zmianom w trakcie roku budżetowego. Przecież na takie zadania, jak basen, rondo, czy ulicę 1 Maja trzeba było zaciągnąć kredyt. Powinien pan to wiedzieć, bo był pan wtedy wiceprezydentem. Chyba nie brał pan pieniędzy za darmo? - kpił Kwiecień.

- Czy mógłby pan prosto odpowiedzieć na pytania? - kontrował radny PO.

- Ta sesja nie jest poświęcona mnie, tylko poważnemu problemowi. Aresztowano prezydenta, zatrzymano naczelnika wydziału finansowego, więc nie mówmy, że jest cukrowo - dodał.

- Druga strona zna odpowiedź, ale startuje w wyborach i chce osiągnąć cel - wiedział swoje wiceprezydent. Ale w końcu dał odpowiedzi. Wynikało z nich, że na oświatę trzeba będzie w tym roku dołożyć 1,4 mln zł w związku z obowiązkowym posłaniem 5 - latków do przedszkoli i że agentom CBA zostały udostępnione dokumenty z magistratu (ale jakie, tego nie zdradził). Na temat zwolnienia byłego prezesa ZEC Szymona Szumielewicza odmówił komentarza tłumacząc, że zrobił to już prezydent.

- Co do żony, to z tego co mówił prezes Gross wynika, że chodziło o restrukturyzację działów w ZEC. O zatrudnianiu nie mam wiedzy - odparł.

Informację o zobowiązaniach gminy podała skarbniczka Halina Piwnik.

- Prognozowany dług na koniec 2011 roku to około 52,5 mln zł. To 40% planowanych dochodów budżetu, dopuszczalny limit wynosi 60% - poinformowała.

Radną PiS Joannę Główkę interesowała przyszłość naczelniczki Wydziału Finansowego, która została zatrzymana tego samego dnia, co prezydent. Również ma zarzuty korupcyjne, ale po przesłuchaniu została zwolniona do domu i nadal pracuje w urzędzie.

- Czy przewiduje pan zmiany na tym stanowisku? - pytała.

- Życie jest dynamiczne, zmian nie da się wykluczyć - skitował wiceprezydent.

- Ustawa o pracownikach samorządowych wymaga, by urzędnik na kierowniczym stanowisku cieszył się nieposzlakowaną opinią. Ja mam wątpliwości, czy pani naczelnik z postawionymi zarzutami ma taką opinię, a panu daję to pod rozwagę prawną i moralną - stwierdził Michał Walendzik, radny PO.

Polskie grzechy korupcji

- Dlaczego nie zminimalizował pan skutków społecznych, nie wyjaśnił mieszkańcom tego, co się stało? - chciała wiedzieć Danuta Krępa z PiS.

- A czy zwołanie dzisiejszej sesji nie służy zamieszaniu? Czy opinia, jaka o Starachowicach pójdzie w Polskę nie przebije spraw Wałbrzycha, Sopotu, czy województwa podlaskiego, w które zamieszana jest określona frakcja? - atakował Kwiecień, mając na myśli oskarżenie o łapownictwo wywodzących się z PO prezydentów dwóch miast i marszałka sejmiku podlaskiego.

- Prezydent Wałbrzycha po zarzutach sam podał się do dymisji - zauważył Michał Walendzik.

- Mieszkańcy pytają mnie, czy aresztowany prezydent pobiera wynagrodzenie. Jakie dokumenty przeglądało CBA w urzędzie i czy któryś z urzędników był przesłuchiwany w prokuraturze - interesował się radny.

- Na razie prezydent jeszcze nie pobrał ostatniego wynagrodzenia. Sprawa ta będzie traktowana zgodnie z uchwałą o pracownikach samorządowych i uchwałami szczegółowymi. Potwierdzam, że agenci CBA byli w urzędzie, ale nie czuję się uprawniony do informowania o szczegółach. Przypadków przesłuchiwania urzędników nie znam - odpowiedział Kwiecień.

Wiadomo, że agentów interesowała dokumentacja dotycząca przyznania przez miasto dotacji Klubowi Płetwonurków "Kalmar". Przypomnijmy krótko, że wypłata pieniędzy skonfliktowała prezydenta i byłego naczelnika wydziału oświaty Janusza Skibińskiego.

Urzędnik nie chciał się na to zgodzić, bo "Kalmar" nie spełniał wymogów prawnych. Ostatecznie wyraził zgodę swoim podpisem, ale jak podkreślił pod naciskiem prezydenta, który następnie zwolnił go z pracy.

W Sądzie w Skarżysku urzędnik wywalczył 7 tys. zł odszkodowania. W rozmowie "Gazetą" Janusz Skibiński podkreślił, że przy okazji sędzia przyznał mu rację w sprawie sprzeciwu wobec dotowania "Kalmara".

Zainteresowanie CBA pomocą finansową dla płetwonurków potwierdził nam rzecznik Agencji. Natomiast z nieoficjalnych źródeł wiemy, że funkcjonariusze zażądali także wglądu do dokumentacji przetargów organizowanych przez urząd miejski.

Od kilku tygodni wiadomo też, że aresztowanie prezydenta poprzedziła lustracja przez CBA przetargów przeprowadzonych w latach 2008- 2011 w trzech miejskich spółkach: Zakładzie Energetyki Cieplnej, Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji oraz Miejskim Zakładzie Komunikacyjnym. W związku z tym radni wezwali na nadzwyczajną sesję prezesów wszystkich przedsiębiorstw komunalnych, by przedstawili aktualną sytuację.

Szefowie Starachowickiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego "Wspólny Dom" i Komunalnego Przedsiębiorstwa Usługowo - Remontowe KomPUR zapewnili, że u nich kontroli CBA nie było. Siłą rzeczy największym zainteresowaniem cieszyły się więc wystąpienia przedstawicieli MZK, PWiK i ZEC.

Szef MZK Jarosław Kateusz poproszony przez radnego Walendzika odniósł się do informacji jednej z rozgłośni radiowych. Według niej prezesi spółek musieli dzielić się z prezydentem swoimi nagrodami. Ci, którzy mieli tego dość powiadomili prokuraturę obciążając szefa miasta.

- Nie uczestniczyłem w korupcyjnym procederze - zapewnił J. Kateusz.

- W MZK o nagrodę dla prezesa wnioskuje rada nadzorcza. Ustala także jej wysokość - mówił.

Dodał, że odbywa się to bez udziału zainteresowanego.

- Ja jestem z takiego posiedzenia wypraszany - podkreślił.

- Moje imię też zostało zbrukane. O nic nie zostałem oskarżony, a prasa już mnie skazała -skarżył się prezes PWiK Robert Pastuszka.

Najwięcej pytań usłyszał prezes ZEC Norbert Gross. Nie bez powodu, w końcu trzecia osoba zatrzymana przez CBA w sprawie starachowickiej to główny dostawca opału dla miejskiej ciepłowni, a prywatnie dziadek pani naczelnik pionu finansów miejskich. Szef ciepłowni potwierdził, że miał kontrole CBA.

- Ale nie znam przyczyn. Z rozmów z funkcjonariuszami wiem tyle, że żadna procedura nie została podważona - powiedział.

Zaniepokojoną o dostawę ciepła dla mieszkańców radną spółdzielczości Elżbietę Kucy zapewnił, że opału nie zabraknie przez cały sezon grzewczy. Z reguły ZEC potrzebuje 30 tysięcy ton. Najwięcej - 21 tys. ton dostarczy firma z Jadownik należąca do oskarżonego biznesmena. Resztę dowiozą kontrahenci ze Śląska (7 tys. ton) i z Wieloborowic (2 tys. ton).

- Czy zakłady energetyki cieplnej mogą kupować węgiel bezprzetargowo ? - spytał radny Waldemar Tuz.

- To prawda, nie obowiązuje nas ustawa o zamówieniach publicznych. Możemy sami zlecić całą dostawę jednej osobie. Ale odkąd pracuję w ZEC nie było takiej sytuacji. Szanujemy przepisy, zawsze staramy się, by było 3 - 4 różnych dostawców - poinformował N. Gross.

Pytanie radnego Capały o to, czy był przesłuchiwany przez prokuraturę zirytowało go.

- To dla mnie absurdalne pytanie, nie jestem w stanie panu odpowiedzieć. Nawet przed prokuratorem musiałbym się zastanowić, a pan nim nie jest- stwierdził.

- Czy to prawda, że w ZEC zostały zatrudnione dwie osoby z rodziny prezydenta? - badał z innej strony radny Capała.

- Nie przeze mnie. To była decyzja pana Szumielewicza - odpowiedział.
Lidia Dziura szefowa klubu radnych miejskich PiS złożyła wniosek o odwołanie rady nadzorczej ZEC.

- Nie spełniła swojej roli - uzasadniła.

Propozycja nie zyskała jednak zainteresowania. Radny spółdzielczości Krzysztof Różycki głośno protestował.

- Starachowicka Spółdzielnia Mieszkaniowa ma w niej od kilku miesięcy swojego przedstawiciela, więc nie zgodzę się, że ta osoba nie spełniła swojej roli. SSM jest największym odbiorcą ciepła z ZEC. Mimo to w przeszłości nie miała swojego przedstawiciela w radzie nadzorczej. Teraz ten błąd został naprawiony - zauważył.

- Czy należy się spodziewać nowej podwyżki ciepła? - indagowała prezesa ZEC radna Dziura.

- Obecna podwyżka 1,6% obowiązuje do 18 kwietnia 2012 roku i do tego czasu nie przewidujemy wzrostu. Ale 1 stycznia wejdzie nowa akcyza na węgiel i miał. Trudno mi powiedzieć, co będzie dalej - stwierdził N. Gross.


25 mln za przejście ZEC na gaz

Niebezpieczeństwo drożyzny może jednak przyjść z innej strony. Gross ostrzegł, że spółkę czekają wkrótce potężne wydatki na tzw. kogenerację, czyli skojarzony system wytwarzania ciepła: częściowo z węgla i częściowo z bardziej ekologicznego surowca, jakim jest na przykład gaz ziemny. Jest to wymóg Unii Europejskiej związany z ograniczeniem emisji zanieczyszczającego atmosferę CO2 (dwutlenku węgla), wydzielanego przy spalaniu węgla. Na uporządkowanie tych spraw Unia daje czas do 2013 roku, potem na przedsiębiorców będą nakładane kary za przekroczenie limitów produkcji C02.

Ekologiczny system ma kosztować ZEC potężne pieniądze. I bardziej z tego powodu należy spodziewać się wzrostu cen ogrzewania w Starachowicach. Prezes dodał, że technologię można było mieć o wiele taniej, ale gmina zlekceważyła okazję do jej odkupienia z masy upadłościowej Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej na osiedlu Bugaj.

- Pozwoliliśmy, by najnowsza kogeneracja wyjechała do Siedlec. A mogliśmy ją mieć za parę milionów. Teraz na nową musimy wydać co najmniej 25 mln zł - porównał prezes.

- Czy nie byłoby lepiej, gdyby ZEC kupił PEC? - upewniał się Piotr Nowaczek szef klubu radnych miejskich SLD.

- Była taka uchwała intencyjna - przypomniał.

- Chodziło nam wtedy o przekazanie przez miasto na rzecz ZEC- u działek koło ciepłowni na ulicy Ostrowieckiej - potwierdził Gross.

- To pomogłoby nam w zaciągnięciu pod ich zastaw kredytu na zakup majątku PEC. Szkoda, że w obecnej radzie nie ma już tych, którzy wtedy tak mocno oponowali - wytknął prezes.

Radna Dziura próbowała ustalić, czy przejście ZEC na system kogeneracji popierał były prezes Szumielewicz. W rozmowie z dziennikarzami radiowymi miał bowiem twierdzić, że, w przeciwieństwie do prezydenta, chciał budowy nowej ciepłowni i z tego powodu został zwolniony.

- Prezes nigdy nie wskazał źródła finansowania tego przedsięwzięcia - odpowiedział Gross.

W rozmowie z "Gazetą" dodaje, że Szumielewicz, owszem, szukał możliwości przestawienia ZEC na nową technologię produkcji ciepła, ale jego plan był mało sensowny.

- Gdybyśmy zrobili to, co on chciał wydalibyśmy tylko niepotrzebnie 200 tys. zł, bo nie mamy tyle prądu na uruchomienie inwestycji - tłumaczy.

- Ja dążę do kogeneracji. Muszę wybudować silnik gazowy o mocy 5 megawatów i mam bojowe zadanie zdobyć kredyt na 25 mln zł. Zrobię wszystko, by spółka miała zdolność kredytową, ale nie sadzę, żeby udało nam się dostać więcej niż 10 mln zł. Dlatego gmina też musi się w to włączyć - podkreśla szef ZEC- u.

Trzymamy się domniemanej niewinności

Nadzwyczajna sesja została zwołała także po to, by PiS mógł zawnioskować o przygotowanie przez radę uchwały ogłaszającej referendum w sprawie odwołania prezydenta Starachowic przez mieszkańców miasta. Klub Lidii Dziury ma jednak za mało głosów, bo tylko 5. Na kluczowy dla sprawy szósty głos najszybciej mogli liczyć ze strony PO. Ale nie tym razem.

- Postanowiliśmy nie podpisywać wniosku o referendum. Wiele osób startuje w wyborach i uczynienie z tej sytuacji pożywki wyborczej byłoby najgorszym wyjściem. Mamy inny pomysł. Zwrócimy się do prezydenta na piśmie, by rozważył rezygnację z funkcji. Na odpowiedź poczekamy 14 dni. Jeśli będzie negatywna, podejmiemy inne przewidziane prawem kroki - oświadczył Tomasz J. Capała.

Stanowisko prezydenckich koalicjantów było lojalne. Krzysztof Zuba z Forum 2010 podkreślił, że szef miasta nie przyznaje się do winy, a w Polsce istnieje zasada domniemania niewinności obowiązująca do chwili udowodnienia przestępstwa. Co nie zawsze się udaje.

- Różne osoby były zatrzymane przez CBA i różnie się to potem kończyło. Na przykład Weronika Marczuk podobno nabrała dużo pieniędzy, a teraz występuje w "Tańcu z gwiazdami". Więc może prezydent też zatańczy, choć nie wiem, jak u niego z tańcem - zdobył się na dowcip radny.

- To obywatele wybrali prezydenta i to oni powinni wystąpić o referendum. a nie rada. W Sopocie prezydent z zarzutami rządzi do dziś, a my chcemy politycznego linczu. SLD nie będzie w tym uczestniczył - podkreślił Piotr Nowaczek.

- Mam nadzieję, ze prezydent dowiedzie swojej niewinności. To dla nas wszystkich lekcja przestrogi, że materia sprawowania władzy jest bardzo delikatna - ocenił Michał Sendecki z PO.

Osamotniona Lidia Dziura mimo wszystko złożyła wniosek swojego klubu do biura rady.

- Może ktoś z radnych jeszcze go poprze. Sesję z projektem uchwały w sprawie referendum zwołuje się najwcześniej za 2 tygodnie od złożenia wniosku. Więc to może być już po wyborach - dodała zachęcająco.

(iwo)


Dołącz do nas na Facebooku!

REKLAMA