AAA
W tydzień po pożarze "Europy"...
Nie tylko liczą straty
Czwartek, 16 lutego 2012r. (godz. 23:27)

Nawet 2 mln zł mogą wynieść straty powstałe w wyniku pożaru, jaki we wtorek nad ranem wybuchł w starachowickim Hotelu Europa. Przez ponad 10 godzin walczyło z ogniem ponad 130 strażaków. Dokładne przyczyny nie są na razie znane. Winę za to może ponosić wadliwa konstrukcja przewodów kominowych.

Pożar Hotelu Europa w Starachowicach
Pożar Hotelu Europa w Starachowicach
fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Turniejowe grupy rozlosowane!

Poprzednia wiadomosc:
ť Łowili pod lodem

Tak dużego pożaru nie było u nas od dawna. Ogień pochłonął ponad 300 m kw. powierzchni. Został zauważony dokładnie o godz. 3.40 we wtorek, a przyjmujący zgłoszenie dyżurny PSP od razu zadysponował wszystkie siły i środki.


- Na miejsce udały się wszystkie nasze zastępy, bo takie mamy procedury - mówi komendant straży pożarnej Marek Kaczmarczyk. - Do pożarów tak dużych obiektów wyjeżdża zawsze cała nasza jednostka. Od razu wezwaliśmy także jednostki Ochotniczych Straży Pożarnych z naszego powiatu. Bo jeśli słyszymy, że pali się hotel wiemy, że zagrożenie może być duże. Szybko potwierdził to zresztą dowódca zmiany. Gdy tylko zobaczył płomienie wychodzące z części dachu i okien, zadysponował na miejsce dodatkowe drabiny. Bardzo pomogły nam podnośniki z Końskich, Skarżyska oraz Ostrowca.

Pożar, jak twierdzą strażacy, zdążył się mocno rozwinąć. W czasie, kiedy dojeżdżali na miejsce, pracownicy hotelu rozpoczęli ewakuację. Osoby znajdujące się w południowym skrzydle, zostały przeniesione do bezpiecznej części budynku. Było wśród nich piętnastu dorosłych i jedno dziecko. Po przeszukaniu pomieszczeń oraz dokładnym sprawdzeniu osób, które miały znajdować się wówczas w hotelu, strażacy przystąpili do akcji gaszenia.

- Pożar był w dużej mierze ukryty, co utrudniało dość mocno nasze działania - mówi komendant Kaczmarczyk.

Zaskoczył wszystkich

Według wstępnych ustaleń straży, rozpoczął się on przy elementach konstrukcyjnych więźby dachowej, a potem rozprzestrzenił się nimi, przepalając stropy gips - kartonowe, aż wpadł do pomieszczeń apartamentu, gdzie przybrał na sile. Lekkie konstrukcje ścian oraz stropów uległy szybko zniszczeniu. Ogień poradził sobie także z metalową konstrukcją. Jego temperatura była bardzo wysoka.

- Przypuszczamy, że element komina, który przebiegał od parteru do góry, mógł mieć wpływ na pożar - mówi komendant. Tym bardziej że przez cały czas palono w kominku, a niskie temperatury mogły spowodować jego nieszczelność.

- Długo pożar był mocno ukryty, nie zaczął się wcale w pokoju - mówi komendant. - Jego rozwój był niezauważalny zarówno dla gości, jak i obsługi.
Zdradził go jednak dym, który pojawił się na korytarzu. Dostrzegł to w kamerze jeden z pracowników hotelu i błyskawicznie zadziałał.

- W tej części budynku nie było systemu sygnalizacji pożaru - mówi komendant. - Można tylko przypuszczać, że gdyby był pozwoliłby wcześniej wykryć ten pożar. Ale i tak, dzięki szybkiej reakcji, udało się odpowiednio wcześnie wyprowadzić stąd gości. Żaden nie miał bezpośredniego kontaktu z ogniem. Czujność w tego typu sytuacjach jest bardzo ważna - przyznaje komendant i chwali personel.

Na miejscu był z naszymi ratownikami zastępca świętokrzyskiego komendanta wojewódzkiego st. bryg. Grzegorz Ryski oraz grupa operacyjna Komendy Wojewódzkiej PSP w Kielcach. Sytuacja była bardzo poważna.

Dach działał jak izolacja, skutecznie utrudniał strażakom bezpośrednie gaszenie ognia, a także dotarcia do jego źródła. Sytuację komplikowało też zadymienie.

- Dzięki drabinom mogliśmy wreszcie uchwycić ogień z każdej możliwej strony. Na początku próbowaliśmy wprowadzić rotę przez klatkę schodową, ale elementy konstrukcji spadały ratownikom na głowy - opowiada komendant. - Musieliśmy ich stamtąd szybko wycofać.

Około godz. 5.35, a więc niespełna 2 godziny po rozpoczęciu działań, strażacy zlokalizowali źródło pożaru. Szybko stłumili ogień, a potem zajęli się jego dogaszaniem. Przez następne godziny przeczesywali budynek, przelewając wodą palące się elementy. Sprawdzali także dokładnie każde z pomieszczeń kamerą termowizyjną, aby ustalić, czy nie ma tam innego ukrytego źródła ognia. Działania były już dużo spokojniejsze, ale wymagające równie dużego zaangażowania wszystkich ratowników, współpracy z Inspektoratem Nadzoru Budowlanego, a także policją, która ma ostatecznie ustalić przyczyny tego zdarzenia. Powołano już nawet biegłego z zakresu pożarnictwa. Sprawę nadzoruje prokuratura.

- Jeśli chodzi o nas, bazujemy jedynie na tym, co zastaliśmy na miejscu, także w oparciu o to, co-w ramach naszej wiedzy i doświadczenia - możemy przypuszczać - mówi Kaczmarczyk, podkreślając, że jest to jedynie wstępna i przypuszczalna przyczyna zdarzenia. Pierwsze analizy wskazują na wady konstrukcji budowlanych, a dokładniej przewodów kominowych i ich niewłaściwe użytkowanie. Mogło się to przyczynić do rozpoczęcia pożaru.

Pełna mobilizacja

W trwającej 10,5 godziny akcji brało udział 31 zastępów z państwowej i Ochotniczych Straży Pożarnych, w sumie 132 strażaków. Dużą rolę odegrały jednostki OSP, które wspomagały działania gaśnicze, w tym także trzy spoza naszego powiatu: z Bodzentyna, Nietuliska oraz Kunowa.

- System powiadamiania zadziałał, akcja prowadzona była dość sprawnie - ocenia komendant Marek Kaczmarczyk. - Dużego wsparcia udzielił nam też właściciel, który zapewnił strażakom ciepłe posiłki oraz napoje, co przy tak niskich temperaturach i wielu godzinach pracy pozwoliło na zregenerowanie sił.

Ale zniszczenia, co także przyznał, są bardzo duże. Spłonęło pięć pokoi hotelowych oraz pomieszczenia gospodarcze, znajdujące się na ostatnim piętrze budynku, co potwierdził nam dyrektor hotelu. Tyle że szkód narobił nie tylko ogień.

- Dym wdarł się do wielu pomieszczeń. Dużo pewnie zrobił też mróz. Wiadomo, że my gasimy wodą. Jeśli wsiąknęła w mury, a potem dostał się mróz, mogło je nawet rozsadzić. Tam, gdzie było to tylko możliwe, staraliśmy się ograniczyć sprawy związane z gaszeniem, a nadmiar wody usuwać, ale pewnych rzeczy nie sposób było uniknąć. Wiem, że na sali bankietowej pełno było wody. Z pewnością narobiła ona mnóstwo szkód. Trudno je póki co wycenić. Straty ogółem mogą wynieść nawet 2 mln zł - szacuje strażak.

- Część dotyczy wyposażenia, a część samego budynku, który będzie wymagał z pewnością dużego remontu, jeśli nie prac wyburzeniowych.

Zarząd, dyrekcja oraz personel hotelu są wdzięczni wszystkim służbom straży pożarnej, pogotowia oraz policji za natychmiastową reakcję, ciężką pracę i pełną mobilizację na miejscu zdarzenia.

- Dzięki profesjonalizmowi i zaangażowaniu 132 strażaków akcja gaśnicza przebiegła sprawnie, a ogień nie rozprzestrzenił się na dalszą część hotelu - mówi właściciel hotelu Robert Wierucki, zapewniając, że pożar nie wpłynie na dalszą działalność hotelu, a wszystkie zaplanowane imprezy okolicznościowe, szkolenia i konferencje będą organizowane bez zakłóceń.

Rozpoczęto już prace porządkowe i remontowe w części, w której pojawił się ogień.

- Zależy nam na jak najszybszym odbudowaniu zniszczonego skrzydła i przywróceniu stanu sprzed pożaru - mówi Wierucki.

- W chwili obecnej w pełni mobilizujemy siły i środki, aby tak się stało. Pragniemy również podziękować za wszelkie krzepiące słowa wsparcia i otuchy, które napływają w ostatnich dniach od naszych przyjaciół, kontrahentów i podwykonawców z różnych stron Polski. Są one dla nas bardzo ważne.

(An)

Dołącz do nas na Facebooku!

REKLAMA