AAA
Chcą tylko normalności
Mieszkają w warunkach urągających współczesnym czasom
Piatek, 05 lutego 2010r. (godz. 22:18)

Karolina i Sylwester są rodzicami 2 - letniego Przemka. Swojego synka zmuszeni są wychowywać w jednym zagrzybionym pokoju, ogrzewanym starym kaflowym piecem. Jest jeszcze kuchnia na węgiel i butlę gazową, ale już łazienka to nieosiągalny luksus. Lokatorzy myją się w wodzie przynoszonej ze studni, a za sedes służy im wiadro. Co gorsza, pani Karolina na dniach urodzi drugie dziecko. Jak w takie miejsce przynieść nowo narodzone maleństwo?

fot. Gazeta Starachowicka

Małżonkowie wynajęli to lokum od prywatnej osoby, do której należy też cały dom. To stara, co najmniej powojenna, kamienica. Wiek budynku i brak bieżącej dbałości o jego stan zrobiły swoje. Dom wyróżnia się na tle innych podniszczonym wyglądem. Karolina i Sylwester sprowadzili się tu 3 lata temu, czyli jeszcze przed narodzinami Przemka.


Mały chłopiec chował się w warunkach trudnych nawet dla dorosłych. Aż dziw, że wyrósł na normalne, zdrowe dziecko. Może dlatego, że młodzi rodzice starali się, w miarę skromnych możliwości, polepszyć warunki, w jakich się znaleźli.

- Pokój malowaliśmy już trzy razy. Tylko w ubiegłym roku daliśmy sobie spokój, bo się nie opłaca. Na ściany i tak wychodzi grzyb. Próbowaliśmy rozmawiać z właścicielem, żeby coś zrobił, ale jest ciężko się dogadać. Zarzucił nam, że wcześniej tu nie było grzyba. Ciekawe, jak mogło nie być, skoro w kuchni na ma żadnego wywiewu i para z gotowania nie ma którędy wyjść, więc osiada na ścianach. W kuchni w ogóle nie grzejemy, bo ogień pod blachą zaraz gaśnie i się tyko kopci. Tyle, co tutaj – pan Sylwester wskazuje ręką na kaflowy piec stojący w rogu pokoju.

- Ale też się boimy, bo jest stary i nieszczelny. Odchodzą z niego kafle, więc jest ryzyko. A poza tym ciepło szybko ucieka z pokoju, bo są dziury. Okien ze starości nie da się otworzyć, są zabite gwoźdźmi, Nie ma bieżącej wody, ani odpływu. Chodzimy do studzienki przed domem, załatwiamy się do wiaderka. Teraz zimą studnia nam zamarzła. Żeby wziąć wodę, to najpierw muszę polać rurę gorącą wodą, żeby odtajała. Myjemy się w pokoju, bo w kuchni za zimno– wylicza


Jak tu mieszkać z dwulatkiem i noworodkiem?


W ubiegłym roku Karolina ponownie zaszła w ciążę. To przesądziło sprawę. Ona i mąż uznali, że ze względu na dzieci nie wytrzymają dłużej w tak ekstremalnych warunkach. Bo jak w zimnie, bez bieżącej wody i łazienki pielęgnować niemowlę? Na najbliższych, jak mówią, nie mogą liczyć. W mieszkaniu rodziny Sylwestra jest za duże zagęszczenie, a z krewnymi Karoliny ani ona, ani jej mąż nie żyją w zgodzie. Młodzi ludzie zaczęli się starać o przydział lokalu z gminy.

Pierwsze podanie złożyli latem 2009 roku. Jak nietrudno się domyślić, mieszkanie nie czekało na nich, jak na tacy. Kazano im czekać, aż coś się zwolni. Ale czas płynął, termin przyjścia na świat kolejnego dziecka zbliżał się coraz bardziej, a oni przy każdej bytności w magistracie słyszeli, że muszą czekać, bo mieszkań nie ma. Jednak w końcu zaczęli w to powątpiewać, bo od rodziny i znajomych słyszeli o kilku przypadkach, które mogłyby być dla nich szansą na lepsze życie.

- Jest puste mieszkanie na ulicy Hutniczej. Wiem od mojej rodziny, która jest tam zameldowana – mówi pan Sylwester.

- To pokój z kuchnią. Dostała go kobieta, która w ogóle się w nim nie pojawia, bo mieszka dalej w starym mieszkaniu - wtrąca żona.

Wedle ich słów przydzielony lokal praktycznie cały czas stoi pusty, kobieta wpada do niego przelotnie. Z kolei Karolina, też pocztą pantoflową, dowiedziała się o jeszcze innym mieszkaniu na ulicy Widok. Jest tylko problem, bo ono też ma lokatora.

- Rozmawiałam o tym w urzędzie i wiem, że ten pan jest do eksmisji. Wcześniej nie było dla niego mieszkania zastępczego, ale gdzieś dwa tygodnie temu urzędnik z referatu lokalowego powiedział mi, że się znalazło. Ale zaczął się od razu zastawiać druczkami, paragrafami, zgodą sądu. Skoro się znalazło zastępcze mieszkanie, to w czym jest problem? - dziwi się pani Karolina.

Dlatego nie do końca wierzy z mężem to, że nic dla nich nie ma. Oboje liczyli też, że urzędnicy złożą im wizytę i na własne oczy zobaczą, w jakich warunkach egzystują z jednym małym dzieckiem i drugim w drodze.

- Sama o to prosiłam. Ja przed nikim drzwi nie zamykam – podkreśla Karolina.
- Nikt się nie pojawił – dodaje jej mąż.


Wystarczy nam pokój i bieżąca woda


Przekonują, że na wynajęcie innego prywatnego mieszkania ich nie stać. Karolina nie pracuje, na Przemka dostaje zasiłek rodzinny z opieki społecznej. Tylko Sylwester zarabiał na dom w prywatnej firmie. Ale od jakiegoś czasu nie przynosi pensji, bo w zakładzie jest przestój.

- Gdy znów zacznę pracę, to będziemy mieli jakieś 1000- 1500 zł dochodu. Chodziłem i szukałam czegoś innego do wynajęcia, ale z tym ciężko jest – mówi.

- Za dwa tygodnie mam wyznaczony termin porodu – pani Karolina wskazuje oczami na brzuch rozciągający sweter.

- Gdzie wstawię drugie łóżeczko? – pyta rozglądając się po ubogim wnętrzu.

- My nie potrzebujemy wiele: pokój w lepszym stanie niż ten, bieżącą wodę i sprawne ogrzewanie – przedstawia swoje oczekiwania młody ojciec.

- Nie czekam na willę, ale w XXI wieku chyba powinnam mieć zapewnione godne warunki życia. Nie wyobrażam sobie z dwojgiem dzieci kolejnej zimy w tym miejscu - popiera go żona.


„Mam ich cały czas na uwadze”...


... mówi Janusz Twardowski, kierownik Referatu Lokalowego Urzędu Miejskiego w Starachowicach. Podkreśla, że sytuacja tej rodziny dała mu szczególnie do myślenia, dlatego stara się, by pomoc nadeszła jak najszybciej.
- Ta pani przychodzi do mnie tak często, że już się oswoiłem z jej widokiem. Ze względu na małe dziecko nie chcę jej skierować do lokalu o bardzo niskim standardzie dlatego, niestety, musi to potrwać. W tej chwili nie mam jeszcze nic, ale cały czas szukam. Ona jest dla mnie, że tak powiem na pierwszym miejscu – zapewnia urzędnik. Dodaje też, że jeśli rodzina życzy sobie komisyjnych oględzin swojego mieszkanie, to urząd jest w stanie sprostać temu oczekiwaniu.

- Nie ma problemu z wysłaniem urzędnika w ramach wyjść w teren, które odbywają się w każdą środę – mówi J. Twardowskl.

Czy prawdą jest to, co mówią małżonkowie o mieszkaniach na ulicach
Hutniczej i Widok?

- Prawdą jest to, że lokal gminny na ulicy Widok zajmuje samotny mężczyzna. Jednak musiałby on dobrowolnie wyrazić zgodę na jego opuszczenie. Złożyliśmy mu propozycję przesiedlenia do innego mieszkania, ale jak na razie nasze pismo pozostaje bez odzewu. Mam jednak nadzieję, że uda nam się go przekonać. Natomiast co do lokalu przy ulicy Hutniczej, to lokatorka ma umowę najmu do końca czerwca. I dopiero wtedy gmina będzie decydować, co dalej z umową. Nawiasem mówiąc to pani, o której mówimy właściwie miała już przydzielone mieszkanie w budynku należącym do PKP, który kolej zaproponowała naszej gminie do przejęcia. Nawet byłem z nią oglądać ten lokal na zaproszenie, które wyszło od oddziału PKP w Skarżysku - Kamiennej.

Sprawa przejęcia była niemal pewna, należało tylko dokonać jeszcze wymiany pism między gminą, a PKP w Lublinie. I ostatecznie wymiana była taka, że nic z tego nie wyszło - wzdycha urzędnik.

- W grudniu ubiegłego roku prezes STBS skierował do gminy pismo z propozycją przeznaczenia na wynajem części mieszkań wybudowanych w dawnej przychodni przy Alei Wyzwolenia. Przyniosłoby to rozwiązanie tak skrajnych przypadków, w jakich znalazła się wspomniana kobieta. Jednak tu potrzebna jest decyzja prezydenta miasta – podkreśla kierownik Twardowski.

- Cóż, teoretycznie propozycja STBS jest możliwa do zrealizowania. Tyle, że potrzebne nam na to pieniądze, bo mieszkania musielibyśmy od spółki wykupić. Dlatego na razie temat jest, że tak powiem „na tapecie”- powiedział „Gazecie” prezydent Wojciech Bernatowcz.

Iwona Bryła

PRZECZYTAJ TAKZE:
Oscar - 08-02-2010 11:02
Ale o czym wy tu dyskutujecie, dziecko jedno jest, drugie w drodze, więc nie ma sensu rozwodzić się nad tym czy zrobili źle czy dobrze. Wymagają pomocy!
Artur - 07-02-2010 22:12
1.Zrobili mnie bo mieli ku temu warunki żeby zapewnić mi odpowiedni poziom życia... 2.Zrobienie dziecka nie jest dużą sztuką,ani problemem.A jeżeli ktoś nie może zapewnić jako/.takich warunków do odchowania dziecka to wtedy możemy nazwać to problemem...
Ja - 07-02-2010 12:52
a prezerwatywy nie dają 100% pewności. No właśnie XXI w. a oni mają warunki jak w średniowieczu, nasze miasto powinno im pomóc. To, że ktoś jest biedny nie oznacza, że nie może mieć rodziny nie ich wina, że najbliżsi nie pomagają im a oni chcą tylko normalności. To nie są jacyś alkoholicy lumpy, to są normalni ludzie, którzy c [...]
Oscar - 07-02-2010 12:23
Jedno jest oczywiste! wymagają pomocy, bo w opisanych warunkach nie ma możliwości wychowywania dziecka, nawet jednego. W takich warunkach może dojść do odebrania im dzieci. A to na pewno był by cios nie do zniesienia dla ich rodziny. Przyznam się osobiście ze jestem przerażony faktem że ludzie w 21 wieku nadal mieszkają w takich [...]
amateur - 07-02-2010 09:56
Dobra, ale może ich nie oceniajmy? Bo tak naprawdę nic o nich nie wiemy...
Artur - 07-02-2010 00:24
Twoje myślenie jest żałosne.
hammer of doom - 06-02-2010 23:15
Jak możesz w ogóle pisać w ten sposób
Priest - 06-02-2010 22:52
, a prezerwatyw nie widziałeś?? w średniowieczu żyjesz?
Ja - 06-02-2010 21:45
to co mieli żyć w celibacie ? albo zabić dziecko w zarodku ? takie jest życie
Artur - 06-02-2010 21:29
To nie widzieli jakie mają warunki i zrobili drugie dziecko?
REKLAMA