AAA
"To była przygoda życia"
Wąchocczanka w służbie UEFY
Wtorek, 17 lipca 2012r. (godz. 14:55)

Tak o swojej pracy w wolontariacie podczas Euro 2012 mówi pochodząca z Wąchocka Agnieszka, która przez półtora miesiąca dbała o goszczących w Polsce sportowców, a także kibiców, którzy przylecieli na mistrzostwa. Jedyne czego żałuje, że już skończyły...

O sprawny przebieg piłkarskich mistrzostw dbało blisko 3 tysiące wolontariuszy, a wśród nich 22 - letnia Agnieszka Parkowska, która już kilka lat temu, gdy tylko dowiedziała się, że Polska będzie gospodarzem tych mistrzostw, postanowiła do nich dołączyć.
O sprawny przebieg piłkarskich mistrzostw dbało blisko 3 tysiące wolontariuszy, a wśród nich 22 - letnia Agnieszka Parkowska, która już kilka lat temu, gdy tylko dowiedziała się, że Polska będzie gospodarzem tych mistrzostw, postanowiła do nich dołączyć.
fot. Gazeta Starachowicka

O sprawny przebieg piłkarskich mistrzostw dbało blisko 3 tysiące wolontariuszy, a wśród nich 22 - letnia Agnieszka Parkowska, która już kilka lat temu, gdy tylko dowiedziała się, że Polska będzie gospodarzem tych mistrzostw, postanowiła do nich dołączyć. I bez wahania, jak mówi dzisiaj, podjęła decyzję, że bez względu na wszystko musi być częścią EURO.


Nikt jej nie musiał długo namawiać, większość przeciwnie, oprócz rodziców i przyjaciółki, wręcz odradzała.

- Przekonywali, że jest to strata czasu, bo wolontariat jest przecież bezpłatny - mówi Agnieszka. - A że jestem osobą energiczną, uwielbiam rozmawiać w obcych językach i nie mogłabym bezczynnie siedzieć przed telewizorem oglądając mecze, nie pomagając miastu w przyjmowaniu przyjezdnych kibiców, dlatego musiałam spróbować.

Nie zniechęciły jej nawet wyśrubowane kryteria. Bo żeby zostać wolontariuszem, same chęci nie wystarczyły. Trzeba się było wykazać również niemałymi kwalifikacjami. W wolontariacie UEFA, dzięki któremu można było znaleźć się w centrum najważniejszych wydarzeń, chciało pracować prawie dwadzieścia cztery tysiące osób. Większość nie przeszła jednak przez sito kwalifikacji. Trudno zresztą się dziwić, skoro wśród tych, którym udało się zdobyć angaż są ludzie mówiący w kilku językach oraz z bogatym CV.

- Tak naprawdę odbyły się dwie rekrutacje - mówi wolontariuszka. - Internetowa, z udziałem ok. 3 tys. ochotników z Warszawy i bezpośrednia z rekrutującymi, na którą stawiło się ok. 2 tys. osób. Z tej grupy wyłoniono ok. 900 wolontariuszy, którzy pracowali później w Warszawie. Jednym z głównych kryteriów była dobra znajomość języków obcych i duża komunikatywność.

Niektórzy mieli już doświadczenie z różnych zawodów. Ale byli też tacy, którzy, tak jak Agnieszka, zetknęli się z tym po raz pierwszy.

- Przeszliśmy mnóstwo szkoleń: jedenaście e-learningowych przez internet i wiele praktycznych np. liderskie, z pierwszej pomocy, topografii miasta, komunikacji interpersonalnej i międzykulturowej czy chociażby reagowania w tłumie, czy w stresie - opowiada w rozmowie. - Wszystkie warsztaty, co mnie pozytywnie zaskoczyło, były bardzo interesujące.

Przydały się zresztą w pracy. Była w grupie osiemdziesięciu wolontariuszy, którzy witali, a potem także żegnali przybyszów na warszawskim lotnisku. Dzięki wrodzonej pewności siebie i umiejętności podejmowania szybkich decyzji, także w sytuacjach stresowych, została nawet liderką ośmioosobowej grupy wolontariuszy.

- Nasza praca polegała głównie na informowaniu turystów o walorach Warszawy, organizacji turnieju, czy instruowaniu, jak dostać się kolejką w pobliże centrum, czy Stadionu Narodowego. Mieliśmy sprawić, żeby kibice przylatujący tu poczuli pozytywną energię mistrzostw i dobrego ducha Warszawy, a przed wylotem - z uśmiechem zachęcaliśmy ich do ponownego odwiedzenia Polski - mówi Agnieszka.

Podczas swojej półtoramiesięcznej pracy (od 17 maja, tj. otwarcia Stadionu Narodowego w Warszawie do wczoraj czyli zakończenia EURO) nasza wolontariuszka miała okazję zobaczyć dość dużo sław, począwszy od Katarzyny Figury po przylatujących na mecz piłkarzy z różnych krajów Europy, sędziów i głównych działaczy UEFA.

- Niewątpliwym zaszczytem była dla nas wizyta w Pałacu Prezydenckim i spotkanie z prezydentem RP Bronisławem Komorowskim - opowiada GAZECIE. - Zaproszono tam również mnóstwo znanych osób, m.in. Roberta Korzeniowskiego, Marcina Dańca, Marzenę Rogalską, Mezo czy Wojciecha Gąssowskiego. Nie codziennie można dostąpić zaszczytu jedzenia lunchu w Pałacu Prezydenckim i oprowadzaniu po tym budynku - mówi z radością.

Prezydent dziękował wszystkim, którzy wkładają własne dobre emocje, wysiłek i pomysłowość, by to święto piłki nożnej w Polsce wypadło jak najlepiej.

- Dzięki takim ludziom jak wy, jest szansa, że Polska to Euro wygra, a nawet już wygrała - mówił wówczas Bronisław Komorowski.

Była także okazja, żeby przećwiczyć doping dla polskiej reprezentacji i nauczyć się prostych zwrotów w języku ukraińskim i greckim.

Sama włada dość dobrze językiem angielskim oraz niemieckim. Przez cały czas Euro mocno kibicowała. Jej preferencje jeśli chodzi o piłkę są wciąż niezmienne.

- Skoro pochodzę z województwa świętokrzyskiego, a dokładniej Wąchocka, więc wypadałoby powiedzieć, że kibicuje kieleckiej Koronie. Od trzech lat mieszkam jednak w Warszawie i jestem za Legią Warszawą.

Nigdy dotąd nie była ogromną fanką futbolu. Dzięki mistrzostwom, jak przyznaje, wie dzisiaj wszystko o rzutach karnych, spalonym i potrafi wymienić wszystkich piłkarzy reprezentacji Polski.

- Poza tym jestem patriotką, więc - co by się nie działo - zawsze będę kibicować Polsce! - powiedziała stanowczo.

W trakcie swojej półtoramiesięcznej przygody spotkała się z wieloma, różnymi sytuacjami, od tych zabawnych, po kryzysowe.

- Wielu hiszpańskich kibiców notorycznie próbowało podrywać polskie dziewczyny, ale byłyśmy na to przygotowane - stwierdziła z uśmiechem. - Mieliśmy również kibica, który był tak bardzo szczęśliwy i podekscytowany wygraną swojej drużyny, że nie miał kompletnie pojęcia dokąd i kiedy leci. Wolontariusze oczywiście pomogli. Innym razem znaleźliśmy komputer pozostawiony w jednej z warszawskich taksówek i zagubione bilety lotnicze - mówi Agnieszka, która w wolontariacie znalazła swoją drugą naturę.

- To nic, że jest to praca darmowa. Dzięki niej poznałam wielu przyjaciół, mamy pomysły na udział w wielu następnych akcjach, także tych zagranicznych. Podszlifowałam przy tym języki obce i - co najważniejsze - widziałam radość i wdzięczność na twarzach kibiców, którym przez cały czas pomagaliśmy. A to jest bezcenne, zostanie w sercu do końca życia - mówi polecając to innym. Choć zaraz przestrzega z uśmiechem na twarzy: uwaga, to uzależnia, czego sama - jak twierdzi - jest najlepszym dowodem.

(An)

REKLAMA