AAA
"Ostatni lot Baby Jagi" zrobił furorę
Nasze "pierdoły" znowu obległy Przemyśl
Poniedzialek, 13 sierpnia 2012r. (godz. 16:28)

Wiekopomne sukcesy na Keisermanewrach Szwejkowskich odniósł w tym roku Starachowicki Regiment Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka, który nie dość, że najliczniejszy i najdzielniejszy, to okrył się wieczną chwałą wygrywając I Festiwal Piosenki Szwejkowskiej. Występ solowy Tomasza Stawskiego, świeżo awansowanego do stopnia majora, zapewnił mu natomiast trzecie miejsce.

fot. Gazeta Starachowicka

Żyją zgodnie z maksymą "jak było, tak było, przecież jakoś było, jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było". Te proste słowa doskonale tłumaczą widzenie świata przez ludzi, dla których cała filozofia życiowa sprowadza się do mądrej recepty zaproponowanej przez ich idola - "Dobrego Wojaka Szwejka", prostego żołnierza Jego Cesarskiej Mości Franciszka Józefa K. A manewry, na które zjeżdżają co roku, nie są wymysłem przemyskich szwejków, lecz nawiązują do autentycznych wydarzeń, jakie rozegrały się tam na początku zeszłego wieku. Przemyska Twierdza była dość często wizytowana przez najwyższe władze C.K Monarchii, w tym Franciszka Józefa I, walki o nią należały do ważnych epizodów I wojny światowej. W lipcu 1915 roku przebywał tam bohater Jarosława Haszka, co opisane zostało w jednym z tomów powieści. Dziś działa tam prężnie Przemyskie Stowarzyszenie Przygód Dobrego Wojaka, które rokrocznie organizuje takie imprezy.


Za każdym razem na wezwanie komendy Twierdzy Przemyśl stawiają się przyjaciele Szwejka z całej Polski, gotowi w razie potrzeby oddać życie za Najjaśniejszego Pana i Jego Rodzinę, jak przekonuje Robert Pióro, jeden ze starachowickich głosicieli tej słynnej maksymy. Ale tym razem ani on, ani jego koledzy nie musieli się tak bardzo poświęcać. Bo Regiment Starachowicki należał do najdzielniejszych i najliczniejszych, donoszą do GAZETY uczestnicy manewrów: głównodowodzący tym pułkiem Tomasz Stawski i nie mniej znany w Przemyślu Paweł Rudnicki.

Działo się w tym Przemyślu...
Nasze pierdoły, wice- i arcypierdoły, a także Pieskie Dziadygi, przyczyniły się do uwolnienia Szwejka z aresztu, który trafił tam podejrzany o szpiegostwo, za co groziła mu śmierć. Regiment Starachowicki okazał się również wzorem innych cnót żołnierskich, z wielkim poświęceniem realizując poszczególne etapy manewrów. Zostało to docenione i nagrodzone licznymi awansami i odznaczeniami.

Pięciu najbardziej wytrwałych zostało przyjętych w Poczet Korpusu Oficerskiego CK Twierdzy Przemyśl. Zaszczyt ten przypadł w udziale trójce Arcypierdołów do Kwadratu: Bożenie Potrząsaj, Czesławowi Kempińskiemu i stosunkowo młodemu stażem Robertowi Piórze, którzy awansowali na poruczników. Najbardziej zasłużonych dla regimentu - Henryka Schmalenberga i Tomasza Stawskiego, podniesiono do rangi majorów.

- Bardzo się przy tym wzruszyłem - przyznał nam Stawski.- Głos się w pewnym momencie załamał i łezka prawie pociekła z boku. Lubimy tam po prostu przyjeżdżać. Mamy znajomych, z którymi widzimy się tylko raz w roku, właśnie na tych manewrach. Ci, którzy widzieli film CK Dezerterzy wiedzą jak to dokładnie wygląda. To są prawdziwe manewry, a nie jakaś zabawa towarzystwa w białych kołnierzykach. To trzeba czuć.

Podobnie mówią też pozostali, którzy razem z nim jeżdżą na te przemyskie imprezy.

- Mamy takie swoje towarzystwo wzajemnej adoracji: PTTK- owsko - odlewnicze - śmieje się Stawki. Zresztą prezes Odlewni także nas wspiera i zawsze Szwejków ugości.

- Co roku w grudniu, przy okazji Dnia Odlewnika, odbywa się Karczma Piwna, na którą zapraszamy Szwejków z Zarządu Stowarzyszenia - mówi Paweł Rudnicki. - W tym roku także z okazji 25 - lecia obchodów wyślemy im zaproszenia.

By móc się bawić w ten sposób i czerpać z tego przyjemność, trzeba być jeszcze pierdołą. Te pozostałe starachowickie, a więc Barbara Mazur, Małgorzata Rudnicka, Paweł Rudnicki, Zbigniew Zawór, Anna Prokop, Jarosław Rutjewicz, Łukasz Kamiński i Alicja Fiszlak awansowano w Przemyślu na wyższe stopnie szwejkowskie. Doceniono też tych, którzy stopni nie mieli, czyli Krzysztofa Maja, Lidię Schmalenberg, Waldemara Pałasza, Pawła Pałasza, a nawet Michała Kocjana, który wziął na siebie obowiązki pisarza.

Przyznano również medale Obrońcom Twierdzy Przemyśl, a tych w naszych szeregach doliczono się sześciu. Otrzymał je Michał Kocjan, Barbara Mazur, Paweł Rudnicki i Anna Prokop, a także Waldemar Pałasz i Paweł Pałasz.

Wcześniej oczywiście musieli się odpowiednio zasłużyć. Wszystko zaczęło się tak naprawdę na rynku, gdzie wystartował IX Zwiadowczy Rajd Cyklistów, a dla tych, którzy woleli chodzić - rajd pieszy "Śladami J. Szwejka po Twierdzy Przemyśl.

Zdominowali scenę

Punkt kulminacyjny stanowiły uroczystości z okazji 4. rocznicy odsłonięcia figury c.k. Dobrego Wojaka Józefa Szwejka, siedzącego na skrzyni z amunicją. Nie mogło także zabraknąć Forum Szwejkowskiego i prezentacji regimentów z udziałem orkiestry wojskowej. I wreszcie nocne manewry, którym towarzyszył w tym roku I Festiwal Piosenki Szwejkowskiej, gdzie prawdziwą furorę zrobił regiment od nas.

Już wcześniej nasze pierdoły dały się poznać, jako te, które bawią publiczność. Często wożą ze sobą gitarę i skrzypki. Rok temu pojawili się z Babą Jagą, nie dość, że ładną, to jeszcze ładnie ubraną. W świętokrzyskiej zapasce demonstrowała szwejom jak się lata na "mietle", którą później zlicytowała i wykupiła sama za całe ..70 zł, żeby móc jakoś wrócić jeszcze do domu. Ale jak się okazało, pojazd swój nieszczęśliwie straciła i musiała "dymać" piechotą. Bo dwóch Szwejków, którzy mieli "mietły" pilnować, okazało się wicepierdołami do kwadratu, którzy nawet nie zauważyli, jak "mietła" zginęła - opowiadał na scenie Góral, w rolę którego wcielił się Paweł Rudnicki. Babą Jagą była znów jego żona czyli Małgorzata Rudnicka (notabene autorka scenariusza), a Szwejkiem nie kto inny, jak Tomasz Stawski. Mimo trudności z pojazdem, Baba Jaga pojawiła się znowu w Przemyślu. A wszystko za sprawą STOP-a (znaku drogowego), złapanego po drodze. Kiedy wpadła na scenę ze znakiem między nogami, publiczność śmiała się do rozpuku, co było doskonałym wstępem do późniejszego śpiewania.

Zaczęli od autorskiego utworu Pawła Rudnickiego i Grzegorza Pytla "Ze Szwejkiem za pan brat czyli Ostatni Lot Baby Jagi". "Skąd lecę skąd pytacie mnie/Skąd lecę skąd, a czy ja wiem/Na łysej Górze mam swój dom/A miotła to wspaniały dom" - śpiewał Regiment Starachowicki.

Potem była klasyka - "Przechyły Generała" - do słów Henryka Schmalenberga i muzyki Pawła Orkisza, którą zaśpiewali w tym miejscu dwa lata temu. Ale, że nadal ich bawi zdecydowali się na kolejną odsłonę. Gawędę o generale, pod którym załamał się lód, kiedy ten sobie wędkował, znali już wszyscy. Na koniec zaśpiewali "Szwejku jesteś razem z nami", piosenki której słowa napisał Czesław Kempiński, a muzykę skomponował Krystian Makston. Było tam sporo o ich wcześniejszych przygodach oraz przyjaźniach, jakie nawiązali z Regimentem z Cieszyna.

Po takim występie nie było już wątpliwości do kogo miała powędrować nagroda. Było to równo 100 zł, tzw. fajowe. Ale na tym nie koniec sukcesów. W historii zapisał się także Tomasz Stawski, który przebrany za gołą babę, z piersiami i tyłkiem na wierzchu, śpiewał przeróżne piosenki, od turystycznych po te biesiadne. W nagrodę dostał ... zestaw jajeczny do pielęgnacji strun głosowych. Potem były też szanty, bo niektórzy z naszych dzielnych wojaków pływają także po wodach. Tu, co najwyżej, mogli popłynąć przy kuflu z piwem, gdzie rozprawiali o swoich i Szwejka przygodach. Aż żal było wyjeżdżać, bo kolejne takie spotkanie dopiero za rok...

(An)

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

REKLAMA