5 tys. zł grzywny, ponad 1400 zł nawiązki i prawie 600 zł kosztów sądowych - tyle będzie musiał zapłacić przedsiębiorca ze Starachowic, który nielegalnie wywoził śmieci do lasu w Mircu Czerwonej. Mimo usilnych starań obrony i pojawienia się świadka, który wziął winę na siebie, sąd nie dał wiary jego zeznaniom, wymierzając najwyższą karę.
-To plaga i dramat nie tylko naszego powiatu, ale i kraju - mówił uzasadniając wyrok sędzia Stefan Czebieniak, według którego wina obwinionego była tutaj bezsporna. Miał on dwukrotnie wywozić śmieci do lasu w Mircu Czerwonej, na teren po byłej kopalni, gdzie znalazło się w sumie ok. 3,5 m sześc. odpadów z produkcji plandek, pomiędzy którymi zawieruszyły się także fragmenty paczek. Z pomocą poczty ustalono ich adresata. Była to firma obwinionego, przeciw któremu Nadleśnictwo Starachowice wystąpiło z wnioskiem do sądu. Ten jednak do winy się nie przyznawał twierdząc, że tego nie zrobił. Próbował nawet przekonać sędziego, że rzeczony teren, to wysypisko, z którego wszyscy w okolicy korzystają.
- Nigdy niczego tam nie wywiozłem - mówił na jednej z rozpraw. - Zatrudniałem wtedy czterech pracowników, może oni zajechali tam po drodze - tłumaczył dodając, że nigdy nie miał zatargów z prawem, a na odbiór odpadów podpisał wcześniej umowę z Almaxem.
- Po co miałbym to robić? - stawiał pytanie.
Jednak adresy i stemple znajdujące się na przesyłkach świadczyły wyraźnie przeciwko niemu. Do nielegalnej wywózki miało dojść podczas przeprowadzki zakładu z Mirca do sąsiedniego Wąchocka. W celu oszacowania skali tych zanieczyszczeń powołano biegłego. Stwierdził on, że może się tam znajdować ok. 3- 3,5 m sześc. odpadów, które rozrzucono w dwóch miejscach, oddalonych od siebie o jakieś 20 m.
Przywołany przez obronę świadek, pracownik zakładu, stwierdził, że sam wywiózł śmieci do lasu, bez wiedzy i zgody szefa. Dlaczego to zrobił?
- To przez głupotę - zeznał przed sądem. - Nikomu o tym nic nie mówiłem. Dopiero, kiedy po ostatniej rozprawie szef zrobił z nami zebranie i powiedział, że wie, kto jest za to odpowiedzialny i prosił, żeby się przyznać, postanowiłem to zrobić. Nikt mnie do tego nie namawiał, to była moja decyzja. Czuję wyrzuty sumienia. Jest mi przykro, że szef może mieć teraz jakieś kłopoty - tłumaczył świadek.
Z jego zeznań wynikało, że tylko raz tylko wyrzucił tam śmieci: pięć żółtych worków ok. 120- litrowych, takich jednak nie znaleziono na miejscu. Obrona sugerowała, że mogły się gdzieś zawieruszyć, podczas przetrząsania śmieci przez miejscowych "szperaczy" i wniosła o uniewinnienie.
- Trudno przypuszczać, że pracodawca miał tak duży wpływ na pracownika, by zmusić go do przyjęcia winy na siebie - mówiła jego adwokat, przypominając że przedsiębiorca posiada przecież umowę z Almaxem, a zatem nie miał potrzeby pozbywać się śmieci w lesie.
Na tę samą umowę, ale już w innym kontekście, wskazywał sędzia Stefan Czebieniak, w uzasadnieniu wyroku. W jego ocenie doszło do nielegalnej wywózki śmieci, za którą winę ponosi właściciel zakładu. Nie dał wiary zeznaniom świadka uznając, iż są sprzeczne z zebranym materiałem i kłócą się nie tylko z logiką, ale i doświadczeniem życiowym.
- Ta wymyślona historia miała zracjonalizować działania, które z natury są nielogiczne - stwierdził na koniec, zasądzając obwinionemu najwyższą karę, jaką przewiduje kodeks wykroczeń - grzywnę w wysokości 5 tys. zł.
- To, co dzieje się w naszych lasach, to jakaś tragedia, dramat i plaga, z którą musimy stanowczo walczyć - skonstatował sędzia.
Na przedsiębiorcę nałożył także nawiązkę w wysokości ponad 1400 zł w związku z przywróceniem terenu do stanu pierwotnego. Na szczęście warstwa śmieci nie była duża, stąd nie zdążyły jeszcze przeniknąć do gleby. W przeciwnym razie konieczna byłaby rekultywacja, a to już o wiele bardziej kosztowne działanie.
Wyrok nie jest prawomocny, ale leśnicy liczą, że wielu odstraszy. Bo problem faktycznie jest duży. Tylko w ubiegłym roku z terenu Nadleśnictwa Starachowice wywieziono 124 m sześc. śmieci, podczas gdy w tym było ich już 136, a uprzątnięcie kosztowało leśników ponad 26 tys. zł. Bezmyślni ludzie wyrzucają nie tylko pojedyncze papierki i butelki.
Do lasu trafiają czasem odpady budowlane, opony z warsztatów samochodowych, czy nawet resztki z gospodarstw domowych. A las w Mircu Czerwonej jest tego niechlubnym przykładem, choć nie jedynym. W marcu, na przykład, ktoś wysypał wywrotkę podejrzanych odpadów na leśnej drodze w Tychowie Starym. Zdaniem straży leśnej, zrobił to duży tir, który wjechał do lasu i wyrzucił odpady. Śmieci były w całości rozdrobnione, choć było w nich widać także elementy strzykawek. Teren został zabezpieczony, a sprawę wyjaśniają do dziś.
- Czasem trwa to niezwykle długo - przyznaje Jarosław Lisowski, komendant Straży Leśnej w Starachowicach. - Sprawdzamy wszystkie szczegóły, zwracamy się także do poczty. Jest to niezwykle trudne, ale zdarza się, że docieramy do sprawcy.
Na szczęście dzięki kamerom, które od kilku miesięcy umieszczane są w lasach, walka z tym procederem, może być wreszcie bardziej skuteczna.
(An)
Dołącz do nas na Facebooku!
Internet światłowodowy (FTTH/FTTB) (81)
II Starachowicki Test Coopera (0)
Świętokrzyski Turniej Piłki Nożnej Olimpiad Specjalnych w Starachowicach (0)
Zrób dziecku paszport na Dzień Dziecka (0)
Usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa (0)
Pełnowymiarowe boisko z zapleczem sportowym wkrótce w Starachowicach (0)
SMS Absolwenci dają kibicom kolejne powody do radości (0)
Trwa budowa basenów letnich w Starachowicach (0)
Powstała wizualizacja przejścia nad torami w Starachowicach Zachodnich (3)
Będzie konkurs na Dyrektora Starachowickiego Centrum Kultury
Nieruchomości
Sprzedam(0) Kupię(1) Zamienię(0) Mam do wynajęcia(0) Poszukuję do wynajęcia(0)
Motoryzacja
Sprzedam(0) Kupię(1) Zamienię(1)
Praca
Zatrudnię(9) Szukam pracy(0) Dodatkowa(0)
Komputery
Sprzedam(0) Kupię(0) Zamienię(0)
Telefony
RTV / AGD
Sprzedam(1) Kupię(0) Zamienię(0)
Edukacja
Sprzedam(0) Kupię(0) Zamienię(0) Oddam(0)
Dla domu
Sprzedam(5) Kupię(0) Zamienię(0) Oddam(0)
Flora i fauna
Różne
Sprzedam(25) Kupię(1) Zamienię(0) Oddam(0) Usługi(21) Towarzyskie(0) Urzędowe(0) Różne(8)