AAA
Pijana matka, dzieci przy torach
Leżała z facetem w krzakach
Czwartek, 24 marca 2011r. (godz. 23:30)

Dwoje małych, płaczących dzieci tuż przy torach kolejowych zauważyli strażnicy miejscy, którzy patrolowali akurat ulice. Na pytanie, gdzie jest ich mama, pokazały na leżącą nieopodal kobietę. Była pijana do nieprzytomności, podobnie jak towarzyszący jej mężczyzna.

fot. KPP w Starachowicach

Do zdarzenia doszło na ulicy Kolejowej w Starachowicach, jak relacjonują strażnicy.

- W poniedziałek(14 marca), ok. godz. 19.00 patrol straży miejskiej zauważył dwóch małych, chłopców, którzy błąkali się w niebezpiecznej odległości od torów – informuje Waldemar Jakubowski.


- Były brudne, wystraszone i ciągle płakały – relacjonuje GAZECIE obecny na miejscu Łukasz Zaczyński. – Jeden miał pięć, a drugi siedem lat. Próbowaliśmy dowiedzieć się, gdzie jest ich mama i co się właściwie stało.
Kiedy podeszli bliżej, zobaczyli leżącą nieopodal w krzakach kobietę.

- Początkowo sądziliśmy, że coś się jej stało – wyjaśnia Paweł Jamski, który jeździ z nim razem w patrolu.

Zbliżyli się do tego miejsca i poczuli woń alkoholu. Obok pijanej „mamusi” leżał mężczyzna, tatuś jednego z maluchów, równie pijany co jego kompanka. Próbowali dobudzić kobietę, ale nie było z nią prawie żadnego kontaktu. Powiadomili więc dyżurnego. Na miejsce wezwano też patrol policji. Dzieci natomiast przekazano babci.

- Nie chcieliśmy, aby trafiły do pogotowia. I bez tego były mocno zestresowane – mówi przejęty losem chłopców Paweł Jamski.

- Dotarliśmy do ich babci, która zobowiązała zaopiekować się nimi. Naprawdę przejęła się całą tą sytuacją – przekonują funkcjonariusze, dla których nie była to pierwsza taka interwencja. W ciągu kilkuletniej już służby zdołali ocalić m.in. leżącego na torach mężczyznę. Innym razem wspólnie z kolegą schwytali szaleńca, który biegał z bagnetem po całym mieście.

- Pamiętam jak kiedyś, wracając od swojej rodziny, jeden z nich zatrzymał pijanego kierowcę, który próbował zaatakować go piłą mechaniczną – dodaje mł. insp. Artur Słowik.

Mamusia, 36–letnia mieszkanka naszego miasta, na szczęście nie była groźna, ale za to „nabita jak sztucer”.

- Badanie alkomatem wykazało, że miała blisko 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu – powiedziała Sylwia Świtek. – Ciągle jeszcze wyjaśniamy okoliczności tego zdarzenia. Próbujemy ustalić, jak wyglądała opieka nad dziećmi i czy rzeczywiście istniało realne zagrożenie dla ich życia. O całej sprawie poinformowany zostanie Sąd Rodzinny.

W najlepszym przypadku, matce może grozić nadzór kuratora, ale równie dobrze częściowe lub całkowite ograniczenie władzy rodzicielskiej.

(An)

REKLAMA