AAA
Dziesiąta muza w starachowickiej komendzie, czyli...
Klapsy od straży
Piatek, 12 sierpnia 2011r. (godz. 10:17)

W dzień patrolują ulice, a po godzinach "bawią się" w… kręcenie filmu. Chcą w nim pokazać jeden dzień z życia strażnika, czyli arkany swej pracy, licząc, że dzięki temu zerwą ze stereotypem strażnika, który przegania tylko kupców z chodników, czy babcie handlujące pietruszką.

fot. www.sm.starachowice.eu

Film ma się niebawem pojawić w sieci. Będzie dostępny na stronie straży - www.sm.starachowice.eu. Prace nad nim powoli dobiegają już końca. W zeszłym tygodniu kręcono jedne z ostatnich ujęć.


- Chcemy pokazać mieszkańcom, jak pracujemy i z jakimi sytuacjami spotykamy się tu na co dzień - mówi GAZECIE Waldemar Jakubowski, komendant Straży Miejskiej w Starachowicach.

- Duża część społeczeństwa nie orientuje się do czego straż miejska została powołana, jakie mamy zadania i uprawnienia. O części naszych obowiązków nie możemy głośno mówić, co nie zmienia faktu, że są one wykonywane i zajmują nam sporo czasu. Asystujemy też przy przewożeniu dowodów osobistych. Każda ich partia jest przez nas "konwojowana" z komendy policji. Gdyby je zliczyć, uzbierałoby się kilkanaście tysięcy.

W filmie pojawią się m.in. sceny obrazujące mechanizm działania dilerów, bójki oraz napaści, do jakich dochodzi w mieście, dramatyczny materiał, jaki został nagrany, podczas próby samobójczej jednego z mieszkańców, a także kadry z inscenizowanego napadu na kasjerkę podczas przewozu pieniędzy. Jednym słowem wszystko, z czym spotykają się na co dzień, a więc czynności proste i skomplikowane, bezpieczne i te, które bezpiecznymi nie są, jak choćby czynna napaść na funkcjonariusza straży.

- Sam miałem taki tydzień, że zostałem dwukrotnie zaatakowany nożem - przyznaje komendant. - Za pierwszym razem na ulicy Reja, na szczęście niegroźnie, a potem jeszcze na strefie. Sprawcy w sposób siłowy usiłowali wyrwać mężczyźnie resztkę pieniędzy, wygranych w Lotto. Mieli przy sobie nawet siekierę. Jeden z nich okazał się być poszukiwanym.
Scenariusz do filmu pisało więc życie.

- Jeszcze niedawno mieliśmy nie lada problem z dopalaczami - mówi komendant. - Jak znikły ze sklepów, przeniosły się do Internetu. Można powiedzieć, że tam handel nimi kwitnie. Niektórzy w sposób masowy wykupują towar, a potem handlują nim pod różnymi szkołami, co staraliśmy się zresztą pokazać - mówi Jakubowski.

Zdjęcia kręcono w mieście, głównie na ulicach, w parku, a także szkołach, oczywiście za zgodą dyrekcji. Nazwy zostały jednak zmienione, by nie utożsamiać ich z przedstawionymi tu problemami. W nagraniach ma się pojawić też fotoradar, niezbyt lubiany przez mieszkańców, a już z pewnością przez kierowców.

- Mamy nadzieję, że jeśli będzie on prawidłowo wykorzystywany, mieszkańcy zmienią o nim zdanie, podobnie jak i wyobrażenie o samej straży - uważa komendant.

Funkcjonariusze nie chcą być postrzegani jako ci, którzy egzekwują tylko porządek od babć handlujących pietruszką, choć oczywiście nie uciekną od tego.

- Będziemy nadal egzekwować prawo, bo nie możemy dopuścić do tego, żeby Starachowice zmieniły się w jeden wielki plac handlowy, na którym nie ma nadzoru. W ten sposób każdy chciałby coś sprzedać, nie bacząc na przepisy sanitarne, a w obecnych czasach i przy aktualnych realiach o nieszczęście nie jest trudno. A potem zaczęłoby się szukanie winnego i pretensje do organu nadzorczego - tłumaczy komendant.

Równie niepopularne jest wystawienie przez nich wezwań "samochodowych".
- Nie odbywa się to na zasadzie chodzenia z linijką i odliczania centymetrów - przekonuje komendant. - Interweniujemy w przypadku drastycznego blokowania chodników, co także będziemy starali się przekazać w filmie.

W roli aktorów można będzie zobaczyć samych strażników, którzy - jak się okazuje - odkryli w sobie prawdziwą pasję. Gra wychodziła im bardzo dobrze. W niektórych scenach poniosły ich nawet emocje, a w ferworze walki pojawiły się nawet kontuzje, na szczęście całkiem niegroźne. Najważniejsze,. że byli w tym bardzo przekonujący.

- Jest rzeczą oczywistą, że w przypadku czynnej napaści, nikt nie będzie wyciągał notatnika i groził pouczeniem. Takie działanie wymaga natychmiastowej reakcji - mówi komendant. - To stan podwyższonego ryzyka.

Ale strażnicy radzą sobie z nim doskonale. Większość z nich doskonali swoje umiejętności pod względem sprawności fizycznej. Choć oczywiście nie tylko. Ok. 70 proc. załogi ma już wykształcenie wyższe, a wkrótce posiadać je będzie 90 proc. funkcjonariuszy. Nic więc dziwnego, że chcą się trochę pochwalić. Jedno jest pewne, jeśli nie wyjdzie im w straży, mogą spróbować w branży ... filmowej.

(An)

Dołącz do grona fanów Portalu Wirtualne Starachowice na Facebooku!

PRZECZYTAJ TAKZE:
Pawelizda - 14-08-2011 21:08
Tak naprawdę nie ma powodów do narzekań.
ElKaftan - 14-08-2011 20:55
Brawo, ciekawe czy pokażą jak spią w nocy w radiowozach w uliczkach (często ich widzę) albo imprezują gdzieś po cukierniach (opowiadał mi jeden z policjantów) Społeczeństwo będzie zadowolone z filmu, który w dzisiejszych czasach można pięknie zmontować.
REKLAMA