Pomysł poddała starachowicka młodzież, podchwycił go prezydent i część radnych. Ale byli też sceptycy, którzy nie dawali mu większych szans.

fot. hmr

- Rozmawialiśmy o utworzeniu w Starachowicach wyższej uczelni, choć obaj zdajemy sobie sprawę, że przed nami niemałe „schody”. Dlatego potrzebujemy autorytetów, które by nas wsparły. Powinna to być grupa profesorów wyższych uczelni. Chcemy spotkać się z takimi osobami w Starachowicach w dniach 15 - 30 kwietnia br. Wypadałoby też mieć listę społecznego poparcia, więc musimy ruszyć w miasto i zbierać podpisy - wyliczał W. Bernatowicz.

- Takie oferty należy bardzo rzetelnie sprawdzać, bo często młodzi ludzie są nabierani przez osoby chcące zarobić kasę – ostrzegał Grzegorz Walendzik.

- Naszym zamysłem nie jest stworzenie uczelni prywatnej, tylko państwowej, do czego jest wymagana ustawa podjęta przez Sejm – wyjaśnił prezydent.

- Do mnie również zwrócili się młodzi ludzie w sprawie uczelni. Zbliżają się jednak wybory i obawiam się, czy ten temat się na to nie przełoży – zastanawiał się Paweł Rdzanek.

- Nie wiem, kogo ma pan na myśli. Czy chodzi o moją kandydaturę? Ja na pewno nie robię tego po to, by zyskać poparcie. Powinniśmy wszyscy wspierać tę inicjatywę dla dobra Starachowic – argumentował prezydent.

- Mnie się wydaje, że mamy marne szanse. Młodzież powinna się jednak kierować na duże ośrodki akademickie, jak Kraków, czy Warszawa - ocenił Michał Sendecki.

- Jak mówiła moja mama: „Jeszcze Maciek w czterech literach, a już mu kaszę studzą”. Nie przeszkadzajmy inicjatywie, która jest dopiero na starcie – zganił Piotr Nowaczek.

(iwo)