AAA
Pretensje polsko – brytyjskiej pary
Nie było skarg na USC i nagle wpadka
Piatek, 10 wrzesnia 2010r. (godz. 21:56)

Radny Grzegorz Walendzik poruszył na sesji sprawę kompetencji pracowników Urzędu Stanu Cywilnego w Starachowicach. Chodziło o obsługę małżeństw Polaków z obcokrajowcami. Mieszkanka naszego miasta, szykująca się do ślubu z Anglikiem, poskarżyła się prezydentowi m.in. na brak pomocy ze strony urzędników, wprowadzenie w błąd, a w konsekwencji narażenie na niepotrzebne koszty.

Urząd Miasta
Urząd Miasta
fot. hmr
Nastepna wiadomosc:
ť Topola sparaliżowała ruch

Poprzednia wiadomosc:
ť Zbiórka krwi w I LO

Ze skargi wynika, że starachowiczanka od 5 lat mieszkająca w Wielkiej Brytanii zapragnęła wziąć ślub z obywatelem tego kraju w swoim rodzinnym mieście. Przy okazji bytności w Starachowicach wybrała się do USC zapytać o wymagane do tego dokumenty.


Jak utrzymuje, urzędnicy nie byli w stanie dokładnie określić, co będzie jej potrzebne. W końcu dali jej wskazówkę, ale młoda kobieta przyjęła ją bez zaufania, gdyż, jak pisze, zdołała się zorientować, że pracownicy sami nie są zbyt pewni tego, co mówią.

Dlatego potem jeszcze kilkakrotnie telefonowała do USC. Chciała się upewnić, ponieważ w maju miała wyznaczony termin podpisania w starachowickim urzędzie dokumentów umożliwiających wzięcie ślubu. Wyjaśnienia nadal jej nie satysfakcjonowały, jednak zaryzykowała i w stosownym czasie przyleciała wraz z brytyjskim narzeczonym na oficjalną ceremonię w USC.

I tu zaczęły się problemy. Okazało się, że w papierach przedłożonych przez młodą parę brakuje pewnej informacji. Kierowniczka USC nie chciała się zgodzić na prośbę narzeczonych dosłania z Anglii wymaganego dokumentu. W końcu wręczyła im druk do Konsulatu Brytyjskiego w Warszawie twierdząc, że tylko tam mogą jeszcze załatwić sprawę bez konieczności powrotu do Wielkiej Brytanii.

Młodzi zatelefonowali do placówki prosząc o rozmowę z konsulem, którego dane osobowe widniały na wręczonym formularzu. Okazało się, że człowiek ten od dawna nie żyje, druk jest nieważny od 12 lat, a konsulat w ogóle nie zajmuje się takimi sprawami.

Zbulwersowana para wniosła zażalenie do prezydenta Wojciecha Bernatowicza. W piśmie podała też koszty swojej daremnej podróży z Anglii do Starachowic. Wyniosły one 5580 zł.

Prezydent odpowiedział narzeczonym, że po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego stwierdził częściową zasadność skargi.

- Jeśli chodzi o praktykę zawierania małżeństw z cudzoziemcami, to niniejszy USC zarejestrował w 2008 roku 26 takich małżeństw, a w 2009 roku 24. Do tej pory nie odnotowano żadnej skargi w tym zakresie. Podczas niezapowiedzianej kontroli stwierdzono, że pracownicy USC posiadają dostęp do przepisów regulujących warunki zawierania małżeństw z obcokrajowcami oraz dokumentów wymaganych do zawierania takich aktów.

Z powyższego wynika, że pracownicy są merytorycznie przygotowani do udzielania prawidłowych informacji. Biorą również udział w szkoleniach oraz podnoszą kwalifikacje na studiach podyplomowych. Za zasadną część skargi uważam uwagi dotyczące obsługi.

Odbyłem rozmowę z kierownik USC oraz jej zastępcą, w której uczuliłem obie pracownice na to, by dołożyły wszelkich starań zmierzających do poprawy obsługi interesanta. Poleciłem również uaktualnić druki wydawane interesantom, żeby w przyszłości uniknąć nieporozumień. Pragnę przeprosić za zaistniałą sytuację oraz zapewnić, że wobec pracowników zostaną wyciągnięte konsekwencje służbowe – czytamy m.in. w piśmie prezydenta.

Kroki podjęte przez szefa miasta najwyraźniej nie usatysfakcjonowały krewnych pechowej pary, którzy poinformowali o sprawie radnego miejskiego Grzegorza Walendzika, a ten nagłośnił ją na forum sesji 27 sierpnia br.

- Jeśli prawdą jest to, w jaki sposób klienci zostali potraktowani, to jest to niepokojące. Zwłaszcza w sytuacji posiadania przez urząd miejski certyfikatu ISO i dalszych starań o poprawę jakości jego pracy. Nie zadowala mnie również odpowiedź prezydenta. Mam konkretne pytanie, jakie poczyniono ustalenia po kontroli – chciał wiedzieć radny.

Ponieważ urlopującego Wojciecha Bernatowicza nie było na sesji, głos zabrał sekretarz miasta Wojciech Wiśnios. W zasadzie powtórzył jednak informacje z wyjaśnień prezydenta, które, jak przyznał, sam częściowo przygotowywał.

- Do tej pory nie było skarg na rzetelność obsługi. Być może w tym konkretnym przypadku doszło do jakiejś wypowiedzi, która uraziła interesantkę. Wiem, że po rozmowie prezydenta z kierowniczką USC i jej zastępcą ta pierwsza dostała upomnienie – dodał.

- Z wyjaśnienia pana sekretarza wynika tylko, że sprawa nie została właściwie załatwiona. Nie wystarczy, że prezydent powiedział, że jest źle, trzeba to dalej zbadać. I o takie rozpatrzenie skargi do końca wnioskuję – stwierdzał G. Walendzik.

(iwo)

Dołącz do grona fanów Portalu Wirtualne Starachowice na Facebooku!

PRZECZYTAJ TAKZE:
facio - 12-09-2010 21:54
w USC to jest bardzo specyficzny klimat jak w grobowcu - jak ktos był tam cos załatwic to sie przekona
Prze Mysław - 12-09-2010 20:30
w sensie ceremonii ślubu cywilnego chodziło mi wszystko razem czyli podróż, kwaterunek itd.
SarenG - 12-09-2010 13:41
I nic specjalnego jak za te pieniądze... :(
Ja - 12-09-2010 12:07
ale to nie były koszty ślubu, tylko podróży ;) w senatorze nocleg od 219 zł ;)
SarenG - 12-09-2010 11:59
Chłopie po co ona by tu przyjechała brać ślub w Starachowicach... taki kaprys ? haha no prosze Cie... Gości tez "Ciągnęła" i zakwaterowywała w Senatorze? szok... wiadomo ze siedzieli u rodziny... Natura polaka jest taka, że jak się da pokazać własna "krzywdę" to trzeba ją tak zakolorować by świat poruszyć, a jak się da wyciągn [...]
Prze Mysław - 11-09-2010 14:41
Ja jakbym jechał gdzieś ze swoją ukochaną osobą w celu zawarcia związku małżeńskiego to na pewno bym nie oszczędzał na tanich liniach lotniczych ani nie nocowałbym w przytułku. Różne są gusta i guściki o których się nie dyskutuje ale mając do wydania lekką ręką 1-1,5 tysiąca funtów nie szczypałbym bym się szczególnie mając na wz [...]
Ja - 11-09-2010 14:15
Prze Mysław - no tak, ale skoro to jest jej rodzinne miasto to zakładam, że ma tu rodzinę u której może się zatrzymać, tak? a choćby nawet to co spędziła max 3 doby to jest ok 500 zł. plus jakieś jedzenie 700 zł. Bilety z uk do pl można kupić już od 79 zł. bilet pks/pkp max koszt 150 zł za jeden, więc sorry winnetou
Prze Mysław - 11-09-2010 12:44
Koszty podróży to moim zdaniem nie tylko koszt biletów na samolot, ale także koszt noclegu na miejscu, posiłków, powrotu itd. Chyba że się mylę i jadąc do innego kraju płaci się tylko za przelot a na miejscu wszystko jest za darmo, ale młody jestem, dużo jeszcze nie widziałem. Co do obsługi petentów w całym Urzędzie Miasta i U [...]
bady85 - 11-09-2010 11:17
Braku wiedzy doświadczeniem się nie nadrobi ;) szkoda że niektórzy o tym zapominają...
SarenG - 11-09-2010 10:53
Fajna kwota ;) może wyczarterowali helikopter z Okęcia :D Trzeba się przyzwyczaić, że w urzędach nie jest łatwo szczególnie jeśli chce się załatwić nietypowa sprawę. Dla mnie to Typowy efekt odzwyczajenia się od polskich realiów. Ludziom którzy wyjechali jakiś czas temu ciężko przywyknąć ponownie do realiów pracy, pomocy socjaln [...]
Ja - 11-09-2010 08:41
"Anglii do Starachowic. Wyniosły one 5580 zł" musieli chyba zamówić z dnia na dzień bilety w weekend majowy/święta/pierwszą klasą, albo jechać do tst taksówką z lotniska, żeby tyle zapłacić, bo nie wierzę aby w inny sposób tyle wybulili za bilety. a tak w temacie- no cóż bywa jak w urzędzie pracują osoby - po znajomości - albo [...]
REKLAMA