AAA
Największa z mydlanych wywrotek [VIDEO]
O tym mówiła Warszawa...
Sobota, 06 pazdziernika 2012r. (godz. 22:40)

Mrożący krew w żyłach upadek naszego "stara" z hopki Adama Małysza, zakończył marzenia Teamu Perłowa o zwycięstwie w II Wyścigu Mydelniczek Red Bulla. Start mieli dobry, jeśli nie bardzo dobry, bo żadnemu z zespołów nie udało się ostatecznie rozwinąć takiej prędkości, jak naszym i to w pierwszej fazie wyścigu! Zawiniła konstrukcja, czy może za mała ilość Red Bulla?

Nastepna wiadomosc:
ť Wyrównują różnice

Poprzednia wiadomosc:
ť Problemowa inwestycja

- Na pewno jesteśmy mądrzejsi o doświadczenie - powiedział już na chłodno Zbigniew Gorczyca z firmy Autostar, w której tworzono "stara". - Nasza załoga trzymała się mocno regulaminu. Waga pojazdu nie mogła przekroczyć 80 kg, dlatego między innymi skróciliśmy ramę. Nie byłoby tego problemu przy dłuższym pojeździe i większym obciążeniu - mówił o samym wypadku. - Dla nas ważne jest to, że samochód był najszybszy na trasie. Zabrakło nam trochę szczęścia, bo gdyby nie ta wywrotka, na pewno byśmy wygrali - uważa konstruktor.


Pojazd powstawał kilka tygodni. Członkowie teamu chcieli promować nim Starachowice i nasz region, dlatego roiło się od różnych symboli. Bryłę pojazdu oparto na pierwszym produkowanym w mieście "starze 20", z tyłu zainstalowano wóz drabiniasty oraz dwa kominy, nawiązujące do tych na Wielkim Piecu i oczywiście miotła, która kojarzy się z czarownicą. Autorem tego projektu był tajemniczy Sylwester czyli Sylwester Kiełek, dyrektor Państwowego Ogniska Plastycznego w Starachowicach. Skonstruowania kominów podjęła się Ewa Wyczesana. Całość prezentowała się znakomicie. Koła od komarka, kabina z pianki i kierownica z dziecięcego rowerka. Na trasie w niedzielę (23 września) radził sobie wyśmienicie, ale oczywiście do czasu...

Szalone zjazdy i prezentacje

Niecodzienna rywalizacja z kreatywnymi elementami zabawy zgromadziła na Agrykoli w Warszawie 74 ekipy konstruktorów - amatorów z całego kraju. Warto wymienić tu choćby szybki Husarmobil Chuwtu, Pędzące Truskawki czy Krwiopijców, ale największe brawa zdobywały zespoły, które zadbały o prezentację Umiejętnością wywoływania uśmiechu na twarzy w wielkim stylu wykazali się m.in. członkowie The Blues Brothers czy GBS Squad. Sporo emocji dostarczyła także ekipa 4 koguty, 8 jaj, która po swoim przejeździe pozostawiła na trasie mnóstwo pierza. Idealnym podsumowaniem ich nieprzeciętnego zjazdu, był niegroźny upadek kierowcy, który nastąpił w trakcie opuszczania drobiowego wehikułu. Blisko uniknięcia dyskwalifikacji znaleźli się członkowie Techno Squad. Ich projekt można opisać mianem "dyskoteki na kółkach". Mimo doskonałej pracy DJ-a oraz zaangażowania miłośnika mocnych beatów, ekipa z Zalesia Górnego nie dojechała do mety.

Równie duże emocje towarzyszyły Super Starowi, który wjechał na trasę już po godz. 16.00 z numerem 56 i miał do pokonania dystans 450 metrów. Ale zanim został wypchnięty przez etatowych pchaczy czyli Pawła Kołodziejskiego, Kubę Sikorę i Zbigniewa Gorczycę, ekipa miała okazję zaprezentować go publiczności. No i zrobiła show...

- Program zakładał przeniesienie się do epoki dalekiego socjalizmu, a nawet jeszcze wcześniej, stąd flanelowe koszule w kratę i berety z antenką na głowach - tłumaczył nam Kołodziejski. - Chodziło o to, żeby pokazać, jak klasa robotnicza, czyli tzw. bumelanci, "opylają" sprawę. Ale na szczęście majster (czytaj Zbigniew Gorczyca) nad nimi czuwał, bo kazał wycofać pojazd i zabrał się sam za świętokrzyską miotłę, którą odkurzył plac, byśmy mogli wprowadzić mydelniczkę. Rafał Sobieraj zrzucił koszulkę i rozpoczął się zjazd trasą z wirażem i hopką. Niestety, na drugiej z przeszkód, pojazd przechylił się niebezpiecznie do przodu i opadł, zahaczając o "hopka". Publiczność jęknęła ze strachu, a potem na chwilę zamarła. Bo najpierw ze "stara" przez "szyber dach" wypadł kierowca, a potem zwaliła się mu na głowę cała konstrukcja. Na pomoc ruszyła ekipa Red Bulla, ale c poturbowany Rafał nieco wcześniej wydostał się spod wozu, raz jeszcze wskoczył do mydelniczki, która z małą pomocą obsługi technicznej stanęła znowu na kołach, i odpychając się lekko nogami finiszował przy gromkich oklaskach publiki.
Czas przejazdu nie był może imponujący, ale jurorzy docenili sportowego ducha.

Doskonałe noty dla "stara"

- Przetrwał i to jest najważniejsze - komentowała projektantka Kaja Śródka.

- Opanował ten wypadek - chwalił polski żużlowiec, wicemistrz świata Jarosław Hampel.

- Ważne, że dotarł do mety - podkreślała pisarka i podróżniczka Beata Pawlikowska.

Po takich słowach nie dziwiły więc noty: cztery "dziesiątki" i jedna "dziewiątka" za mydelniczkę oraz pięć razy po "dziesięć" za część artystyczną i przejazd. I gdyby nie ta feralna "wywrotka" pewnie wygralibyśmy, jeśli nie wyścig, to na pewno konkurs na najszybszy mydlany zjazd. Bo prędkość, jaką rozwinął, była największa spośród ponad siedemdziesięciu pojazdów. W połowie trasy miał na liczniku ponad 40 km/godz., podczas gdy zwycięzcy tej konkurencji - Flevox Team - udało się dobić do 38.

Pocieszające jest jednak to, że na defekty w swoich pojazdach narzekali też inni" nawet najlepsi, jak choćby sam Adam Małysz, który podczas specjalnego przejazdu z Rafałem Martonem (swoim rajdowym pilotem) oraz nieustraszoną muzycznie Brodką, złapał gumę przed metą, przez co gwałtownie zwolnił. W gwiazdorskich zespołach wystartowali także Staszek Karpiel, Daro z telewizji Viva, Marek Dąbrowski z ORLEN Team i Michał Kościuszko.

Najwyższe miejsce na podium wywalczyła ekipa Tsunami Czas Serferów z Bolesławca, która brawurowo pokonała trasę deską surfingową. Drugie miejsce oraz rekord prędkości toru (37, 87 sekundy) wywalczyła drużyna Flevox Team z Klepaczy pod Białymstokiem, natomiast trzecie Lava Team z miejscowości Błonie. Starachowicka ekipa zajęła 45 miejsce (pod względem czasu przejazdu). Ale załoga nie załamuje rąk.

- Jesteśmy mądrzejsi o doświadczenie. Jeśli Red Bull w przyszłym roku będzie organizował trzeci wyścig, postaramy się przygotować pojazd, który wygra - mówią członkowie.

- Ten "starek" zostanie na pewno w muzeum, a my zbudujemy coś nowego - mówi Zbigniew Gorczyca. - Będziemy mieć na to przynajmniej rok czasu.

Mimo feralnej wywrotki, są jednak zadowoleni.

- Nikomu na szczęście nic się nie stało. Udało się za to promować Starachowice. Bo dzięki jeździe Rafała i "akrobacjom", które wykonał z "hopki", nazwę naszego miasta powtarzano dość często w mediach i to ogólnopolskich. A oto nam przecież chodziło - podkreślali członkowie załogi.

I faktycznie cel osiągnęli, bo ludzie, którzy podchodzili do samochodu (a było ich wielu!) i dostrzegali plakietkę "stara" od razu pytali o Starachowice.

- Trochę nam szkoda, bo za zajęcie pierwszego miejsca było 25 tysięcy złotych nagrody. Mieliśmy zamiar - jeśli wygramy - przeznaczyć pieniądze na cele charytatywne - powiedział Kuba Sikora. - Ale może się uda za rok.
Załoga dziękuje za pomoc w artystycznym opracowaniu projektu: Sylwestrowi Kiełkowi i Ewie Wyczesanej oraz firmie Autostar za wsparcie technicznie. Słowa wdzięczności kieruje także do firm, instytucji i osób prywatnych za ogromne wsparcie. A my dodamy, że GAZETA też miała w tym udział, bo towarzyszyliśmy Super Starowi od początku, w dobrych i trudnych dla niego chwilach.

Więcej zdjęć z tej imprezy na naszej stronie internetowej: www.starachowicka.pl

(An)

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

REKLAMA