AAA
Trudno pogodzić się z jego śmiercią
"Nigdy o nim nie zapomnimy..."
Niedziela, 10 marca 2013r. (godz. 20:27)

- Szymon był spokojnym i uczynnym chłopakiem. Zawsze można było na niego liczyć - mówią ci, co go znali. Przyjaciołom trudno pogodzić się z jego śmiercią. Wciąż nie milkną echa tragedii, która wstrząsnęła całym miastem.

fot. Gazeta Starachowicka

Byli zaledwie 12 dni po ślubie. Miłość, wierność i uczciwość małżeńską przyrzekali sobie dokładnie 9 lutego br. Ich miesiąc miodowy skończył się tragicznie. W czwartek (21 lutego br.) 21 - letnia dziewczyna zamordowała w mieszkaniu przy ul. Mrozowskiego swojego męża. Gdy pogotowie dotarło na miejsce, mężczyzna leżał z raną klatki piersiowej. Niestety, nie udało się go już uratować. Lekarz stwierdził jedynie zgon.


Kobieta usłyszała zarzut zabójstwa, do którego się przyznała, a prokurator wystąpił z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie podejrzanej na trzy miesiące. Sąd się do niego przychylił. Obecnie przebywa w Zakładzie Karnym w Grudziądzu.

Wiadomo, że młoda wdowa była karana już wcześniej za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia i pobicie, za co w 2011 roku odbywała areszt tymczasowy. Notowano ją także za groźby oraz zniszczenie mienia.

Ze śmiercią swojego kolegi nie mogą pogodzić się nie tylko najbliżsi, ale też znajomi i przyjaciele z osiedla. Szymon miał dopiero 29 lat. Pracował przy rusztowaniach. "Osiedlowi kumple" wspominają go z łezką w oku, ale wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się stało feralnego czwartku.

- To nie był zwykły chłopak. Odnosił niemałe sukcesy w sporcie. Super grał w siatkówkę. Nie miał sobie równych. Myślał nawet, za czasów liceum, czy nie starować na studia w Akademii Wychowania Fizycznego - mówi jeden z jego kolegów. - Do tego miał muzyczny talent. Jeszcze w podstawówce grał w Big Bandzie Mirosława Gęborka na saksofonie altowym - dodaje.

Koledzy podkreślają, że zawsze był uśmiechnięty, życzliwy i uprzejmy.

- To był bardzo pozytywny człowiek, taka bratnia dusza z wielkim poczuciem humoru. Jego niektóre teksty zawsze rozbawiały nas do łez - mówią. - Miał swoje zasady i pasje. Rzadko kiedy się dołował. O problemach mówił otwarcie, bez zbędnego "owijania". Nie szukał nigdy drugiego dna. Widział wszystko takim, jakie było - dodają, a mówienie o swoim zmarłym koledze w czasie przeszłym przychodzi im z trudem.

Rodzina była dla niego całym światem

- Bardzo szanował swoją matkę i zawsze liczył się z jej zdaniem. Starszego brata uważał za swój autorytet. Był bardzo rodzinny - opowiada kolega.

Dziewczyna, z którą postanowił spędzić resztę swojego życia, była jego pierwszą prawdziwą miłością. Wcześniej, jak mówią znajomi, raczej nie był śmiały, jeśli chodzi o kontakty damsko - męskie.

- Miał jedną dziewczynę, ale ich znajomość trwała krótko. Dopiero M. pokochał bezgranicznie. Oszalał na jej punkcie. Bardzo mu na tym związku zależało. Oddał jej serce, w które ona wbiła nóż - mówi ze smutkiem kolega. - Przed ślubem był trochę zagubiony. Myślę, że chciał udźwignąć to, że spodziewają się dziecka. "Syru" był z tego bardzo dumny. Chwalił się wszystkim, że zostanie ojcem. Nie mógł się doczekać, kiedy dziecko przyjdzie na świat - dodaje.

Teraz żałują, że skutecznie nie wybili mu z głowy tej znajomości. Ale czasu już nikt nie cofnie...

- Myśleliśmy, kocha ją, to ok. Niech im się wiedzie jak najlepiej, mimo to że od razu nam ona nie pasowała. Każdy pluje sobie teraz w brodę, ale kto by się spodziewał takiego końca tej wielkiej miłości - mówi załamany kolega. - O Szymonie nigdy nie zapomnimy. Był dla nas jak brat i zawsze taki już pozostanie w naszych sercach - mówią wzruszeni koledzy z osiedla.

Pogrzeb "Syra" odbył się w poniedziałek, 25 lutego br. Żegnały go tłumy przyjaciół, znajomych, rodzina i sąsiedzi. Spoczął na cmentarzu w Rudkach, a mógł żyć jeszcze długo....

(J)

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

REKLAMA