AAA
Gminy pod rozwojową kreską
Bez długów nie ma szans na inwestycje
Piatek, 06 sierpnia 2010r. (godz. 23:51)

Samorządy na potęgę pożyczają pieniądze. Bez nich Starachowice nie mogłyby marzyć o nowym basenie, czy rondzie, a gminy wiejskie o kanalizacji sanitarnej i drogach. Kredyty dają szansę na rozwój, jednak ich zaciąganie musi być przemyślaną strategią.

fot. Gazeta Starachowicka

Zadłużanie się to nic nagannego, bo tak robią władze różnego szczebla z polskim rządem na czele. Zdobywanie brakujących środków drogą pożyczek jest często jedynym wyjściem, by w gminach nie nastąpił gospodarczy zastój. Za darmo bowiem nikt im niczego nie da. Nawet pomoc, która szeroką falą popłynęła do nas z Unii Europejskiej i pozwoliła nie raz radykalnie odmienić wygląd polskich wsi i miast, ma swoją wadę.


Europa przekazuje bowiem tylko część pieniędzy na dane zadanie (choć z reguły jest to ta większa część), resztę gminy muszą dołożyć we własnym zakresie. A żeby to zrobić biorą kredyty. Zadłużenie z tytułu tzw. wkładu własnego w inwestycje dotowane z Unii to lwia część gminnych zobowiązań.

Dzięki pożyczkom samorządy realizują przede wszystkim duże, a więc i drogie inwestycje wymagające przeznaczenia od kilkuset tysięcy do kilku, a nawet kilkunastu milionów złotych. Na wydanie takich pieniędzy od ręki z własnego budżetu mało kto może sobie pozwolić. Dlatego długi, paradoksalnie, umożliwiają rozwój gmin. Oczywiście pod warunkiem, że zaciąga się je z głową.

Nie na „przejedzenie”, czyli na pomysły, po którym nie zostanie nic trwałego, mogącego latami służyć lokalnej społeczności. I z umiarem, by zachować właściwe proporcje między długiem, który trzeba spłacać i innymi wydatkami, a dochodami budżetu.

O ile w pierwszym przypadku możemy liczyć głównie na zdrowy rozsądek i uczciwość władz, o tyle w drugim mamy sprzymierzeńców w postaci prawa i organu kontrolnego przestrzegającego, by było ono respektowane.

A prawo to nie pozwala samorządom zaciągać zobowiązań większych, niż 60% planowanych na dany rok dochodów. Ten zapis z reguły wystarcza, by powstrzymać władze przed popełnianiem głupstw, za które musieliby potem płacić mieszkańcy.

Przekroczenie dozwolonego limitu wymusza bowiem drastyczne oszczędności i zakaz dalszych kredytów, a w ostateczności wprowadzenie zewnętrznego zarządu komisarycznego, którego zadaniem jest uchronienie gminy przed bankructwem i wyprowadzenie jej finansów na prostą. To zaś może się odbyć tylko przy zastosowaniu radykalnych cięć w wydatkach.

Drugim „straszakiem” gmin są Regionalne Izby Obrachunkowe - wyrocznie w sprawach budżetu. Bez ich pozytywnej opinii żaden z nich nie może wejść w życie. Samorządy co roku mają obowiązek przesłać do właściwej dla siebie Izby projekt dochodów i wydatków na dany rok łącznie z podaniem wysokości planowanego zadłużenia oraz planem jego spłacania.

RIO sprawdza to wszystko przed zaopiniowaniem, zwracając szczególną uwagę, czy dług gminy nie przekroczył 60%, ewentualnie, czy nie zbliża się zbyt niebezpiecznie do magicznej granicy stabilizacji.

Mechanizmy kontroli wydają się dobrze pełnić swoją rolę, bo jakoś nie słyszy się o samorządowych bankructwach w Polsce. Nie zagrażają one także gminom powiatu starachowickiego, które od lat trzymają bezpieczny poziom zadłużenia.

Obecnie w żadnej z nich zobowiązania nie przekraczają 40%. Starachowice na koniec czerwca br. były zadłużone na 44 mln 282 tys. zł, co stanowiło 31,75% dochodów.

Obciążenia gminy to wynik kredytów, pożyczek i obligacji, zarówno tych najnowszych, jak i zaciągniętych jeszcze w poprzedniej kadencji. Na jakie cele miasto wydało pożyczone pieniądze?

W większości na budowę infrastruktury i obiektów, bez których trudno wyobrazić sobie współczesnego życia w mieście. Do takich należy na pewno budowa kanalizacji sanitarnej w osiedlach na południu miasta. Bez pożyczek nie byłoby też krytej pływalni przy ulicy Szkolnej, nie doszłoby do przebudowy skrzyżowania ulic Krzosa, 1 Maja i Radomskiej w rondo, nie odbyłby się remont ulic Bema i 1 Maja.

W przypadku tych zadań gmina brała pieniądze na wkłady własne, którymi uzupełniła dotacje unijne. Za pożyczone środki miasto kończy budowę handlowej Galerii Skałka przy alei Armii Krajowej, chce też zabrać się za modernizację rynku.

Na kredyt był ponadto wykonywany remont budynku urzędu miejskiego. Z tego źródła pochodzi też partycypacja gminy w remoncie starachowickich dróg powiatowych. Pożyczki ratowały też miasto w sytuacji niedoboru środków w samorządowej kasie. W 2009 roku zatkano tak dziurę budżetową w wysokości 15 mln zł. W ten sposób gmina spłaca też wcześniejsze długi.

W gminach wiejskich kredyty posłużyły przede wszystkim do wykonania infrastruktury ułatwiającej codzienne życie, jak drogi, czy magistrale sanitarne. Ale nie tylko, bo zbudowano za nie lub wyremontowano także budynki użyteczności publicznej.

W gminie Brody z pożyczonych środków sfinansowano nową siedzibę urzędu gminy, sale gimnastyczne przy szkołach oraz wkład własny gminy do programu remontowego obejmującego szkoły, remizy, ośrodek kultury, przychodnie zdrowia i wiejskie świetlice. W sumie 13 budynków. Również kanalizacja gminy, prowadzona etapowo, nie byłaby możliwa bez pożyczek.

- Nasze zadłużenie na koniec czerwca br. wynosi 10 mln 675 tys. zł, co odpowiada 37,24% budżetu. Z tego 9 mln zł to zobowiązanie z tytułu emisji obligacji komunalnych, 1 mln 88 tys. zł to pożyczka z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Z Wojewódzkiego Funduszu OŚiGW pożyczyliśmy 577 tys., 952 zł, a 10 tys. zł to kredyty komercyjne - wylicza skarbnik gminy Bogumiła Bugaj.

Są to wszystko stare zobowiązania, nowych nie zaciągamy od 3 lat – podkreśla skarbniczka.

Gmina Mirzec dzięki kredytom mogła zafundować najmłodszym mieszkańcom okazałe przedszkole. Zapożyczyła się również po to, by móc dołożyć część środków do remontu dróg podlegających powiatowi starachowickiemu. Dzięki temu mogło dojść do przyspieszenia prac, które Zarząd Dróg Powiatowych w Starachowicach odkładał tłumacząc się brakiem funduszy.

- Mieliśmy też udział w budowie chodnika przy drodze wojewódzkiej na odcinku od Tychowa Starego do Mirca – dodaje Wanda Węgrzyn skarbnik gminy Mirzec.

- Obecnie nasz dług wynosi 4 mln 310 tys. zł, co odpowiada 20,78% budżetu – podsumowuje urzędniczka.

Zobowiązania miasta i gminy Wąchock na koniec czerwca wyniosły 21,09 %.

- Zaciągnęliśmy kredyty w wysokości 3 mln 550 tys. zł na budowę kanalizacji sanitarnej w Ratajach i Węglowie, rozbudowę i przebudowę gimnazjum w Wąchocku wraz z budową hali sportowej oraz przebudowę tamtejszego zespołu szkół.

Z tego źródła spłacaliśmy także wcześniej zaciągnięte kredyty i pożyczki oraz uzupełniliśmy deficyt budżetowy. Na nasze zadłużenie wpływa także pożyczka w wysokości około 808 tys. zł z której sfinansowaliśmy kanalizację sanitarną Parszowa i odbudowę zbiornika retencyjnego na rzece Kamiennej - wyjaśnia skarbniczka Ewa Pawełczyk.

Zadłużona na 22,42% gmina Pawłów swoje zobowiązania przeznaczyła w głównej mierze na inwestycje służące ochronie środowiska: oczyszczalnie ścieków i skanalizowanie sanitarne wsi.


- Chodzi tu przede wszystkim o budowę oczyszczalni ścieków w Tarczku oraz powstanie kanalizacji w Tarczku, Świętomarzy, Brzeziu, Szerzawach i Wawrzeńczycach.

Źródłem zobowiązań są kredyty komercyjne, a także pożyczka z WFOŚiGW – informuje skarbnik Halina Pocheć.

(iwo)

REKLAMA