AAA
Sprawa pewnego konkursu
Powszechna opinia, to żaden dowód
Piatek, 03 wrzesnia 2010r. (godz. 22:13)

Starachowiczanin bezskutecznie starał się o pracę w nowej pływalni. Nie dostał jej, bo, jak twierdzi, ubiegła go kandydatka mająca tzw. znajomości.

Urząd Miasta
Urząd Miasta
fot. hmr
Nastepna wiadomosc:
ť Tablica nacisku

Poprzednia wiadomosc:
ť Paliwowe rondo

- Chciałbym poruszyć temat, który dla niemal wszystkich

starachowiczan jest „oczywistą oczywistością”, czyli protekcji przy zatrudnianiu w miejskich jednostkach.


Mam 32 lata. Od niemal roku jestem osobą bezrobotną, obecnie bez prawa do zasiłku. W tym czasie intensywnie poszukiwałem pracy na terenie Starachowic, która odpowiadałaby mojemu wykształceniu i doświadczeniu zawodowemu.

Nadmienię, że w międzyczasie starałem się jak najlepiej wykorzystać okres bezrobocia. W związku z tym ukończyłem miesięczne szkolenie organizowane przez PUP w Starachowicach na temat „Pozyskiwania środków Unii Europejskiej”.

Moja ostatnia próba dotyczyła podjęcia zatrudnienia w nowo otwartej Krytej Pływalni podlegającej pod Urząd Miejski w Starachowicach. Na stronach BIP UM na początku lipca br. ukazało się ogłoszenie o naborze na stanowisko referenta.

W związku z tym, że planowałem w tym czasie wyjazd, postanowiłem nie aplikować na to stanowisko. Po powrocie z wakacji wszedłem na stronę BIP-u i znalazłem ogłoszenie o wynikach stwierdzające, że konkurs nie został rozstrzygnięty, gdyż żadna z osób nie uzyskała wymaganej ilości punktów na teście.

Kilka dni później ukazało się nowe ogłoszenie o naborze na wolne stanowisko urzędnicze w Referacie Obsługi Krytej Pływalni. Ściągnąłem na komputer oba ogłoszenia o naborze i stwierdziłem, że są one niemal identyczne poza kilkoma wyjątkami.

Stanowisko referenta zastąpiono stanowiskiem urzędniczym, zwiększono minimum doświadczenia zawodowego z 2 do 5 lat oraz, i tu jest pies pogrzebany, zmieniono w wymaganiach koniecznych wykształcenie wyższe ekonomiczne na wykształcenie wyższe.

Zawiozłem komplet dokumentów do UM i w wyznaczonym czasie stawiłem pod salą, w której miał być przeprowadzony test. Zdobyłem za niego 24 punkty przy minimum 20 punktach uprawniających do rozmowy kwalifikacyjnej. Wraz ze mną wymóg ten spełniły jeszcze trzy panie (jedna z nich, jak się później okazało zwyciężczyni konkursu, zdobyła również 24 pkt.).

Podczas naszej miłej pogawędki w oczekiwaniu na rozmowę zapytałem, czy panie, podobnie jak ja, posiadają wykształcenie ekonomiczne. Okazało się, że dwie z nich po czterdziestce mają, a 30 - letnia brunetka go nie posiadała.

Bez ogródek stwierdziłem patrząc jej prosto w oczy, że to ona dostanie tę posadę, gdyż w międzyczasie zmieniono wymagania dotyczące wykształcenia. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej dowiedziałem się, że wyniki naboru będą znane zaraz po zakończeniu ostatniej z nich.

To mnie zdziwiło, gdyż poprzednim razem, gdy startowałem do działu inwestycji miejskich, wyniki naboru ukazały się kilka dni później na stronie BIP-u UM. Chwilę po zakończeniu ostatniej rozmowy wezwano naszą czwórkę na salę i ogłoszono, że chętnie zatrudniono by nas wszystkich, bo mamy świetne kompetencje. Ale ponieważ jest tylko jeden etat, zajmie go długonoga nie - ekonomistka.

Podsumowując: celowo i bezczelnie zmieniono warunki naboru, żeby pracę dostała „krewna i znajoma królika”. Poza tym zatarto wszystkie ślady. Na stronie BIP UM nie ma wzmianki o żadnym z dwóch naborów. Nie ma również wyników naboru, co jest, moim zdaniem, złamaniem prawa.

Czemu jawność i przejrzystość konkursów na stanowiska urzędnicze to czysta fikcja, a powszechna opinia, że bez znajomości na pracę w urzędzie nie ma co liczyć, jest przyjmowana przez wszystkich za oczywistość? Kiedy zmieni się w końcu mentalność Polaków, że można coś osiągnąć własną pracą, wiedzą, umiejętnościami i wytrwałością, a nie za pomocą czyjejś protekcji?

Raczej nie dożyję tych czasów, a póki co, chyba przyjdzie mi zrezygnować z prób zatrudnienia się w Urzędzie Miejskim lub instytucjach mu podległych. Obawiam się, że nasze miasto nie jest niechlubnym wyjątkiem na mapie Polski, lecz pierwszym z brzegu przykładem na jakość funkcjonowania wszystkich polskich urzędów - pisze m.in. czytelnik.

W tym gorzkim fragmencie wybranym z obszernego listu pewnie nie jeden z
nas znajdzie analogie do własnych niepowodzeń w znalezieniu pracy. Tylko że powołanie się na powszechne przekonanie to za mało, by wytaczać poważne oskarżenia. A oto komentarz Radosława Dulęby, kierownika Referatu Obsługi Krytej Pływalni i przewodniczącego zespołu rekrutacyjnego wspomnianych przez czytelnika konkursów.

- Mogę zrozumieć rozgoryczenie pana, który jest bezrobotny, ale to jeszcze nie powód, żeby oskarżać o kumoterstwo. Nie znałem wcześniej wspomnianej pani. Z testu miała rzeczywiście tyle samo punktów co autor listu, ale wypadła lepiej na rozmowie kwalifikacyjnej.

Wcześniej pracowała w szkole, prowadziła tam sekretariat, więc znała się na rzeczach, których będę oczekiwał od osoby zatrudnionej na tym stanowisku. Pan nie miał takiego doświadczenia. Dlatego zdecydowałem się na panią, która otrzymała umowę na czas określony. To, że jeden konkurs różnił się wymaganiami od drugiego o niczym nie świadczy.

Obniżyliśmy pułap, ponieważ w pierwszej próbie nikt im nie sprostał. Wyniki ogłosiliśmy zaraz po zakończeniu rozmów kwalifikacyjnych, ponieważ zależało mi na jak najszybszym zatrudnieniu poszukiwanej osoby. W biurze jestem praktycznie sam i każdy dzień zwłoki to problem.

W sprawie podania wyników konkursu do publicznej wiadomości dzwoniłem do urzędu miasta i uzyskałem informację, że jest sporządzany protokół i wyniki wkrótce będą ujawnione. Zachowanie tego pana oceniam jako nieuczciwe. Mógł prosić o wgląd w wyniki testu, mógł też wnieść oficjalną skargę. Dlaczego tego nie zrobił?

(iwo)

Dołącz do nas na Facebooku!

PRZECZYTAJ TAKZE:
facio - 06-09-2010 16:57
a jakies szczególiki o tym konkursie- ciekawy temat jak sie powiedziało A to trzeba powiedzieć B
Obywayel St-ce - 04-09-2010 15:47
Co tu dużo mówić w Starachowicach zawsze tak było kto ma plecy ma prace a co do konkursów to fikcja od dawien dawna wiadomo kto zajmie stanowisko na które jest ogłoszony konkurs a na basenie wszyscy maja prace po znajomości jedna z pan która ma stanowsiko kasjera mama pracuje w urzędzie miasta wiec córka ma prace tyle w tym te [...]
iceman - 04-09-2010 10:17
No niestety tak jest, i to nie tylko w naszym grajdole , czy w Polsce, tak jest na calym swiecie , bylem w roznych krajach i tak jest.
RISE - 04-09-2010 10:01
Zawsze tak było, jest i będzie ... kto ma znajomości ten po prostu ma ...
iceman - 04-09-2010 08:33
Nie ma rady na uklady, znam osobiscie kilka osob,ktore nie maja np. wyzszego wyksztalcenia , ktore na danych stanowiskach jest wymagane , a pracuja w budzetowce np. w UM , starostwie itp.
Ja - 03-09-2010 23:49
ten test co pisali był co najmniej dziwny...a tak w temacie to w TST są same układy układziki ;) nie masz znajomości? jesteś w wieku ok 40 ? pomimo, że masz wyższe wykształcenie i doświadczenie- ba, pracy nie znajdziesz i nikt Ci w tym nie pomoże.
REKLAMA