AAA
Poczuli się, jak zaszczute psy
Ostra reprymenda dla klubu „Star”
Niedziela, 13 czerwca 2010r. (godz. 10:43)

Tak uważała radna miejska PiS Joanna Główka zbulwersowana surowym tonem, jakim prezydent odpowiedział na zarzuty Miejskiego Klubu Sportowego „Star”.

fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Roman Kaput zwycięzcą

Poprzednia wiadomosc:
ť Trzecioligowcy zgubili formę

Piłkarze na majowej sesji Rady Miejskiej skarżyli się, że nie mogą liczyć na pomoc lokalnych władz. Jak mówił wiceprezes „Stara” Arkadiusz Koryciński, klub mogący pochwalić się jedną z najdłuższych w regionie tradycji, nie ma pieniędzy na podstawową działalność. Z trudem uniknął likwidacji, a teraz ledwo wiąże koniec z końcem.


- Od miasta nie dostaliśmy żadnych pieniędzy, bo popełniliśmy błąd w dokumentacji potrzebnej do ubiegania się o pomoc. Musieliśmy wziąć 12 tys. zł kredytu, żeby w ogóle wystartować. Drużyna seniorów wygrała 6 meczów z rzędu, nie mamy jednak z czego wypłacić chłopakom gratyfikacji. Nie stać nas nawet na nowe obuwie dla nich, sami kleją sobie stare buty.

Zgłosiły się do nas dzieciaki w wieku do 12 lat. Chcą grać, z 7 chętnych zrobiło się 26 i nadal przychodzą, ale nie możemy ich więcej zapisywać, bo nie ma pieniędzy na drugiego trenera. Prezydent, pod pewnymi warunkami, obiecał nam pomoc za pośrednictwem spółek gminnych.

Z tym, że od jednej dostaliśmy 1000 zł, od drugiej 500 zł, kolejna zaproponowała tańsze korzystanie ze swoich usług, a dwie następne oświadczyły, że nie mogą nam pomóc. Czy da się wyasygnować jakąś kwotę na klub istniejący od 1926 roku? Jego los nie powinien być nam obojętny - apelował wiceprezes.

- Przychodzi czas na prawdę - zaczął ostrzegawczo prezydent Wojciech Bernatowicz.

- „Star” został reaktywowany 3 lata temu i ma już bodajże trzeciego prezesa, który, jak widzę, nie ma odwagi zabrać głosu, tylko wyręcza się wiceprezesem – zwrócił się do Daniela Falkiewicza, który w tym momencie poderwał się z krzesła i stanął przy swoim zastępcy. Razem usiłowali polemizować z prezydentem, ale bezskutecznie.

- Ja wam nie przerywałem – stwierdził stanowczo szef miasta i kontynuował: - W pierwszym roku działalności miasto przekazało klubowi 20 tys. zł. Do zarządzania nimi może i byli chętni, ale do pracy już nie. Jakie było wasze pierwsze żądanie? Służbowy pokój i telefon komórkowy. Przecież to jakaś paranoja! Trener klubu zarabia 1500 zł. Stać was na to?

Po raz kolejny nie potrafiliście złożyć prawidłowo wniosku o przyznanie pieniędzy w ramach pomocy organizacjom pozarządowym. Ile razy można robić te same błędy? Przyjęliście sobie taką taktykę, że przyjdziemy do prezydenta, do spółek i jakoś to będzie. Otóż nie będzie! Jeśli „Star” sam sobie nie poradzi, to nie będzie istniał. Samą historią klub nie przeżyje – podkreślił dobitnie W. Bernatowicz.

- Sami sprzątany szatnie, ubikację, sami pierzemy stroje. To od pana wyszła propozycji pomocy przez spółki – oponował wiceprezes Koryciński.

- Spółki miały wam pomóc na miarę własnej sytuacji finansowej. A kluby I- ligowe same po sobie nie sprzątają – stwierdził ironicznie prezydent.

- My nie mamy takich ambicji, chcemy tylko utrzymać naszą historię. Słowa pana prezydenta też były takie, że jeżeli zmienimy nasz blog, to możemy rozmawiać o pomocy. My się do tego dostosowaliśmy - przekonywał A. Koryciński.

W obronie piłkarzy stanęła radna Joanna Główka.

- Jestem zniesmaczona wypowiedzią prezydenta. Ci ludzie poczuli się, jak zaszczute psy. Może i nie umieją wypełnić wniosku, ale pan prezydent, jak obejmował urząd też wszystkiego nie wiedział. Liczą się chęci, to że chcą promować prawidłowy styl życia. Pieniądze można znaleźć w ramach promocji miasta i sportu. Przeznaczyliśmy na to w budżecie około 3 mln zł – dowodziła radna.

- Z jakich środków zamierza pani wspomóc ten klub? - pytał z niedowierzaniem wiceprezydent Tomasz Jarosław Capała.

- Wierząc tak w „Stara”, oby nie doprowadziła pani do tego, że stanie się pani odpowiedzialna za ich długi wobec ZUS i urzędu skarbowego - przestrzegł.

- Proszę nie zwracać mi uwagi. Już wystarczy, że pan kpi na komisjach, a teraz jeszcze przekręca moje słowa – zdenerwowała się radna.

- Pokażę, skąd wziąć pieniądze, bo to wspaniale, że młodzi ludzie grają, a nie pija, palą i wąchają - pochwaliła.

- Powinna się pani jednak lepiej zapoznać z przepisami – pouczył prezydent.

- Gmina może dać pieniądze dla klubu sportowego tylko na zasadzie konkursu ofert złożonych przez organizacje pozarządowe. Panowie mogli wcześniej przyjść w swojej sprawie do Urzędu Miasta. Nie zrobili tego i stąd kłopot – podsumował W. Bernatowicz.

(iwo)

PRZECZYTAJ TAKZE:
Stan80 - 14-06-2010 22:06
Nie wiem na czym polegal blad we wniosku zlozonym przez klub, ale czy nie mozna bylo przed posiedzeniem komisji zwrocic sie do klubu o uzupelnienie czy poprawienie. Chyba jednak zabraklo dobrej woli ze strony UM.
REKLAMA