AAA
Plaga płonących traw
Wraz z wiosną wraca odwieczny problem
Sroda, 30 marca 2011r. (godz. 10:00)

Rozpoczął się niebezpieczny sezon wypalania traw. Z dnia na dzień starachowiccy strażacy odbierają coraz więcej zgłoszeń o pożarach łąk i nieużytków. I choć co roku, jak mantrę powtarzają swój apel, skutek jest jednak mizerny, żeby nie powiedzieć żaden. Wystarczy popatrzeć na statystyki...

fot. Gazeta Starachowicka

W ubiegłym roku odnotowano 95 pożarów traw, podczas gdy w tym było ich już ponad 50. Plaga nie znika, mimo grożących kar i realnego niebezpieczeństwa dla ludzi i zwierząt. Ostatnie większe zdarzenie na ulicy Ostrowieckiej w Starachowicach, omal nie skończyło się pożarem kilku tamtejszych zakładów.


Strażacy podkreślają, że istniało realne zagrożenie dla pobliskich budynków. Sytuację uratowały cztery zastępy. Ale i tak spłonęła spora powierzchnia trawy i około 200 m kw. płyt styropianowych. A zaczęło się całkiem niegroźnie, od zwykłych traw.

Ogień szybko przeniósł się jednak za bramę, gdzie składowano płyty styropianowe. Głupi, chuligański wybryk, lub zwykła ludzka głupota, zaskutkowała dużymi stratami dla firmy, nie mówiąc już o tych dla środowiska, powstałych podczas palenia się tych płyt.

A to nie jedyny taki przypadek w tym roku. 14 lutego do stanowiska kierowania wpłynęło pierwsze takie zgłoszenie, dotyczące Marcinkowa, a dokładnie za miesiąc strażacy przeżyli istne oblężenie. Tylko w ciągu jednego dnia odebrali aż czternaście takich telefonów. Zaczęło się o godz. 10.45, powiedział GAZECIE st. kpt. Andrzej Pyzik, a ostatnia wiadomość nadeszła tuż przed godz. 23.00.

Dotyczyły one pożarów: na osiedlu Michałów, ulicy Żabiej, Wierzbowej, Wschodniej i Lenartowskiej w Starachowicach, a także w Młynku, Stawie Kunowskim, Adamowie, Brzeziu, Zbrzy, Stykowie, Modrzewiu i Jabłonnie. Największe natężenie obserwowane jest między godz. 13, a 16.00, gdy młodzież wraca ze szkół. W przypadku większości zgłoszeń, powodem jest podpalenie, a tylko czasem dochodzi do tego przez nieświadome zaprószenie ognia.

Rekordowym pod względem powierzchni był pożar w Stawie Kunowskim, gdzie ogień pochłonął blisko 9 ha powierzchni, zwracając się niebezpiecznie w kierunku lasu. Na szczęście nie doszło do tego, bo straty byłyby o wiele większe. Najwięcej zgłoszeń notowanych jest nadal w Starachowicach. Tylko w tym roku było ich 18, więcej o sześć niż w gminie Brody. Pojedyncze sygnały docierały także z Wąchocka, Mirca oraz Pawłowa, informuje st. kpt. Pyzik. Dotyczy to oczywiście tylko przydrożnych traw, bo jeśli wziąć pod uwagę liczbę płonących nieużytków, to będzie ich jeszcze więcej.

- Mieliśmy siedemnaście takich przypadków. Dziesięć na terenie gminy Brody, dwa w Wąchocku i cztery w Pawłowie – wylicza strażak.

Wciąż pokutuje fałszywa opinia, że ogień na polach poprawia jakość gleby, powoduje szybszy i bujniejszy odrost młodej trawy, a przy okazji zwalcza też chwasty.

- Nic bardziej mylnego – twierdzi Marek Kaczmarczyk, komendant straży pożarnej w Starachowicach, według którego świadomość mieszkańców w tym względzie ciągle kuleje.

- Ma to nie tylko zły wpływ na środowisko, ale także zgubny dla Skarbu Państwa. Bo każdy wyjazd do takiego zdarzenia, to dodatkowe koszty – twierdzi komendant. – Dla nas, jako straży, a przez to także dla państwa, za co w efekcie płacimy wszyscy, jako podatnicy.

Wyjazd do jednego pożaru to koszt ok. 2 tys. zł. I choć w przypadku traw nie trzeba tak dużych nakładów, to przecież ponosi się koszty związane z amortyzacją, większym zużyciem paliwa i wody, a także pracy ludzi, co daje w sumie dodatkowe kilkaset złotych, ocenił komendant.

Warto mieć także świadomość, że wypalanie traw jest nie tylko niebezpieczne, ale i karalne. Grozi za to grzywna do 5 tysięcy złotych, a w przypadku rolników korzystających z dopłat, może to być np. brak wsparcia z Unii Europejskiej. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa cały czas losowo sprawdza, czy rolnicy nie łamią prawa. Jeśli pożar zagrozi ludziom, podpalacz - o ile uda się go zatrzymać - może trafić do więzienia. Tyle tylko, że trudno jest go przyłapać na gorącym uczynku.

- Pojawiając się na miejscu zdarzenia, skupiamy się na gaszeniu pożaru, a nie szukaniu winnego – mówi M. Kaczmarczyk. – Dlatego zwracamy się do wszystkich mieszkańców, by informowali nas lub policję, gdy widzą kogoś, kto podkłada ogień. Tylko wywierając presję społeczną będziemy mogli zmienić ten niebezpieczny trend – uważa komendant.

Bo trzeba pamiętać jeszcze o jednym. Pożary traw zabierają strażakom także niezbędny czas, który mogliby przeznaczyć na szybszy dojazd do poszkodowanych, żeby ratować ich zdrowie i życie, jeśliby zaszła taka potrzeba. A tak muszą wciąż gasić płonące łąki i nieużytki...

(An)

REKLAMA