AAA
Gdzie jest prezydent?
Czwartek, 12 maja 2011r. (godz. 21:11)

Pytanie zawarte w tytule na pozór wydaje się błahe, a nawet zabawne. Bo przecież – chciałoby się odpowiedzieć - pan prezydent pracuje oczywiście w urzędzie, podpisuje dokumenty, spotyka się z interesantami, reprezentuje miasto. Czy jednak na pewno?

fot. www.pis.org.pl

Obserwując różne oficjalne wydarzenia w naszym mieście rzuca się nieobecność prezydenta. Zwykle nie pojawia się osobiście, lecz jest reprezentowany. W sprawozdaniu z działalności za kwiecień prezydent wymienia na przykład 11 swoich aktywności, z czego 2 to wymagany prawem udział w Zgromadzeniu Wspólników spółek: ciepłowniczej i wodociągowej, a 2 związane są ze sportem (spotkanie z posłem Paceltem oraz „Podsumowanie Dorobku Sportowego za rok 2010”).


Z posłem Paceltem rozmawiał pan prezydent o organizacji zawodów sportowych na zalewie „Lubianka”. Tak, jak by nie było ważniejszych tematów – mamy basen z kręgielnią i lodowisko, do których ciągle dokładamy, halę sportową i orliki, również otwarte akweny, ma powstać siłownia na wolnym powietrzu, działają (niejednokrotnie korzystając z miejskich dotacji) kluby sportowe; jednym słowem jest się gdzie „rozerwać”. Brakuje za to nowych miejsc pracy, by na tę rozrywkę zarobić. Czas więc na rozwój biznesu, a nie bazy sportowej, o czym warto nieustannie i przy każdej okazji rozmawiać, o co warto zabiegać.

Nieobecność prezydenta najwyraźniej była widoczna na ostatniej sesji Rady Miejskiej, gdzie dyskutowano o kondycji miejskich spółek. Jak się można było domyślać, najlepszą sytuacją mogły się pochwalić spółki ciepłownicza i wodociągowa, co jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że wodociągi w ogóle nie mają konkurencji, nie mówiąc już o podwyżkach, jakie zafundowano mieszkańcom.

Podobnie ZEC – wielu mieszkańców nie ma alternatywy dla usług spółki, w przypadku której - co warto podkreślić – już czwarty miesiąc nie można doprosić się wyjaśnienia powodu zmiany prezesa, mimo że jest to przedsiębiorstwo komunalne.

Jednak tam, gdzie starachowiczanie mają wybór, nie jest już tak dobrze, czego przykładem jest MZK – coraz więcej osób wybiera transport prywatny. Okazuje się, że zakup nowych dużych autobusów może i był prestiżowy, ale chyba nie do końca trafny, skoro jeszcze przez wiele lat będzie ciążył na bilansie zakładu, a prezes już wspomina o „ścinaniu” nierentownych linii, do obsługi których pewnie wystarczyłyby niewielkie busy.

Ze szczególnym kuriozum mamy do czynienia w przypadku STBS, gdzie 5 pracowników, w tym prezesa, nadzorują 3 kolejne osoby z rady nadzorczej. Planowane przyłączenie do spółki KomPur okazało się nieaktualne, choć nie podano racjonalnych wyjaśnień. Z kolei sam KomPur „pochwalił się” zawrotnym zyskiem rocznym 631 zł.

Jest to kolejny dowód, że zakład jest sztucznym bytem, który nie umie na siebie zarobić i nie przynosi rzeczywistych korzyści gminie, zwłaszcza że nie jest pewne, iż świadczy miastu usługi po najkorzystniejszych cenach. Jak widać utrzymywanie jest nieopłacalne. Ale gdzie zarabialiby prezesi, dyrektorzy i członkowie rad nadzorczych, gdyby STBS i KomPur zniknęły?

Mimo wszystko warto znaleźć pod adresem władz i dobre słowo. Pozytywnie trzeba ocenić powstanie teatru amatorskiego. Może jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale gdybyśmy szli w kierunku promocji kultury, to kto wie, czy nie byłoby to z większym pożytkiem dla miasta niż ze skupienia się na promocji sportu.

Mamy wspaniały chór „Portamento”, dobrą szkołę muzyczną, zaczątek niezłego teatru, obiecujące muzeum przyrody i techniki, które śmielej mogłoby wykorzystać szansę, jaką daje tradycja zakładów militarnych i samochodowych i moda na zabytkową motoryzację, jaka bardzo silnie pojawiła się w naszym kraju. Wszystkie dobre decyzje, z pożytkiem dla naszego miasta, na pewno uzyskają wsparcie opozycyjnych radnych.

Radni Prawa i Sprawiedliwości

REKLAMA