AAA
Po remoncie poweselały wnętrza hufca
Zrobili, co mogli
Sobota, 16 lipca 2011r. (godz. 13:19)

Starachowiccy harcerze własnym sumptem odnowili trzy pomieszczenia hufca przy ulicy Harcerskiej. Chcą jeszcze zająć się korytarzami. To wszystko na co ich stać. O poprawie wyglądu zewnętrznego samego budynku, liczącego kilkadziesiąt lat, bez sponsora nie mają co marzyć.

fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Robią porządki dla tolerancji

Poprzednia wiadomosc:
ť To się nazywa tupet!

Wnętrza siedziby lokalnego ZHP zyskały po remoncie obejmującym świetlicę, izbę tradycji i jeden z pokojów nazywany gabinetem metodycznym. Pomieszczenia zostały odmalowane, w gabinecie położono także nową podłogę z paneli. Na odświeżonych ścianach, w nowych oszklonych antyramach wyeksponowano część materiałów dokumentujących długą, ponad 80 - letnią historię starachowickieo hufca: zdjęcia, plakaty, foldery.


- Koszt prac to około 6 tys. zł - podlicza komendantka Małgorzata Ślaska.
Zakres prac i suma mogą się komuś wydać niewielkie, ale dla ZHP to poważny wydatek, na który druhowie długo składali pieniądze.

- Remont został przeprowadzony za pieniądze, które udało nam się pozyskać we własnym zakresie, przy okazji różnych imprez, czy wynajmu terenu naszego ośrodka harcerskiego przy zalewie "Lubianka". Nie dostajemy na ten cel środków od miasta. Gminna dotacja, którą raz do roku otrzymujemy stając do konkursu, przeznaczona jest wyłącznie na organizację letniego wypoczynku dla dzieci z terenu Starachowic. Nie możemy jej wydać na nic innego - podkreśla szefowa hufca.

Skromne możliwości finansowe sprawiają, że druhowie także sami wykonują wszelkie remonty, czy naprawy. Przychodzą najczęściej po pracy, poświęcając wolny czas. Taki oszczędnościowy system jest niestety czasochłonny.

- Obecny remont trwał od jesieni ubiegłego roku. Głównie prowadzony był rękami instruktorów z kręgu "Komenduły". Korzystając z wakacji chcemy jeszcze odmalować korytarze. Mam nadzieję, że uda nam się z tym uporać do września - mówi druhna Ślaska.

Harcerze dbają, jak mogą o powierzony im przez miasto budynek. Ale pewnych rzeczy sami nie przeskoczą. Chodzi o remont siedziby z zewnątrz. Stary, jeszcze przedwojenny "dworek" jest w bardzo kiepskim stanie technicznym. Najpilniejsza rzecz to wymiana przeciekającego dachu. Harcerzom udało się go doraźnie zabezpieczyć, inaczej woda dosłownie lałaby im się na głowę. Kolejny kłopot to spróchniała stolarka okienna. Także elewacja aż się prosi o uzupełnienie ubytków i pomalowanie. Ale tu już w grę wchodzą poważne kwoty, rzędu kilkuset tysięcy złotych. Dla harcerzy, miesiącami odkładających 6 tys. zł, to suma nie do wyobrażenia.

- Naszą działalnością staramy się pokazać, że nie szata zdobi człowieka. W hufcu mamy prawie 400 dzieci, niemal co roku organizujemy wakacje dla około 200. Może, gdy pokażemy miastu, że to miejsce żyje znajdą się sponsorzy? Póki co prezydent Starachowic obiecał nam zagospodarowanie skweru koło hufca, który otrzyma imię Ludmiły i Stefana Mazurkiewiczów - informuje szefowa lokalnego harcerstwa.

(iwo)

REKLAMA