AAA
Baba Jaga zawojowała Szwejków
"Pierdoły" znów oblegały Przemyśl
Czwartek, 21 lipca 2011r. (godz. 22:42)

Starachowicki regiment Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka bił w tym roku rekordy popularności na 14. Manewrach Szwejkowych w osławionej już Twierdzy Przemyśl. Zawdzięcza to w dużej mierze jednej kobiecie, która z postacią Haszka niewiele miała wspólnego. Za to Łysą Górę zna jak własną "mietłę", na która skusiła zresztą nie jednego Szweja...

fot. Gazeta Starachowicka
fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť "Big Brother" w lesie

Poprzednia wiadomosc:
ť Głos z Częstochowy

Nasza ekipa zrobiła w tym roku prawdziwą furorę. Była najliczniejszą grupą, od której nie można było odwrócić wzroku. Roiło się w niej od "pierdół", "arcy - i wicepierdół", a także "pieskich dziadygów", którzy nie bez przyczyny otrzymali takie tytuły - za wrodzoną wredność, brak humoru, ponuractwo, chroniczne skarżenie się, defetyzm, a nawet pijaństwo przechodzące w delirium, czyli wierność szwejkowskim zasadom, które co roku prowadzą ich w jedno miejsce, gdzie "łączą się szwejkolodzy z całego świata" tj. do Twierdzy Przemyśl, gdzie spotkali się i tym razem 9 i 10 lipca.


Pierwsze takie imprezy odbywały się jeszcze w latach 80 - tych. Organizowano wówczas rajdy, ogniska, zloty, a także trampingi "Śladami Szwejka", które zyskiwały coraz więcej entuzjastów również u nas. Ideę zaczął krzewić w Starachowicach Kazimierz Domański. Prawie 15 lat temu grupa "Szwejków" znad Kamiennej pojechała po raz pierwszy na zjazd do Nadola, potem był Toruń. Od 2004 roku działa u nas regiment, który rokrocznie wyjeżdża na manewry do Twierdzy Przemyśl.

Przewodzi im Tomasz Stawski, prezes starachowickiego oddziału PTTK, a zarazem komendant regimentu, który ostatnio został awansowany na bardzo wysoki stopień wśród szwejkologów, czyli "pieskiego dziadygę". W ścisłym kierownictwie jest także Kazimierz Domański, Henryk Schmalenberg, Bożena Potrząsaj, Czesław Kępiński. Działają też między innymi Paweł i Małgorzata Rudniccy czy Robert Pióro - rzecznik Urzędu Miejskiego w Starachowicach. Co ich do tego ciągnie?

- Ludzie, którzy na hasło Szwejk, są w stanie porzucić wszystko - mówi Krzysztof Maj,

Postać ta uosabia walkę z głupotą, a jej zwolenników szybko przybywa, co widać było po liczbie grupy. Tym razem na Haszkowe manewry wybrało się od nas dwadzieścia osób. Swym hasłem ("Vetradycyjne") nawiązywano do francuskiej twierdzy Verdun, która w latach I wojny światowej, podobnie jak ta przemyska, zaliczana była do największych w Europie. Także i czas był nieprzypadkowy. W lipcu 1915 roku przebywał tutaj bohater Jarosława Haszka, co zostało opisane w czwartym tomie powieści.

Stanął tu nawet pomnik Dobrego Wojaka Szwejka, prężnie też działa Przemyskie Stowarzyszenie Przygód Dobrego Wojaka, które rokrocznie organizuje takie imprezy. Za ten pomysł kilka lat temu jego członkowie zdobyli wyróżnienie za "najlepszy produkt turystyczny w Polsce".

Na tegoroczną edycję szwejkowych manewrów stawiły się regimenty m.in. z Gdańska, Krakowa, Cieszyna, Warszawy, Kielc i oczywiście najliczniejszy ze Starachowic.

- Wszędzie nas było pełno i wszędzie nas było widać - śmieje się Kazimierz Domański.

-Bawiliśmy się tutaj, jak co roku, a więc bardzo dobrze.

- Zabawa zaczęła się na plaży nad Sanem turniejem piłki siatkowej o "Kufel Józefa Szwejka" - opowiada Robert Pióro. - Niestety, nie udało się nam w nim wystartować, przyjechaliśmy za późno.

Ale były też inne atrakcje - zwiadowczy rajd cyklistów, rajd pieszy "Śladami Szwejka po Twierdzy Przemyśl", zawody kajakowe, przeciąganie beczki piwa przez San, zawody balonowe, a także gry i zabawy na lądzie i na wodzie.

Awanse i Baja Jaga na "mietle"

Uroczystości związane z trzecią rocznicą odsłonięcia figury siedzącego na skrzyni z amunicją Szwejka, zgromadziły wszystkie regimenty, a także ich sympatyków i przyjaciół. Rozpoczęły je wystąpienia i toasty, wręczono także certyfikaty i medale szwejkowe. I tu Starachowice mają się czym pochwalić, bo większość dostała awanse, wszystkie oczywiście z "jajem" i humorem.

Największy tytuł - "starego dziadygi dyplomowanego" - otrzymał Kazimierz Domański. Komendant starachowickiego regimentu - Tomasz Stawski z "arycycpierdoły do sześcianu" awansował na "pieskiego dziadygę", Bożena Potrząsaj została "arcypierodołą do kwadratu". Dość młody stażem, za to bardzo już zasłużony Robert Pióro stał się "arcypierdołą".

A na tę podniesioną do sześcianu awansowała Elżbieta Domaradzka, Henryk Szmalenberg został "pieskim dziadygą". Dużo było też "pierdół" i "wicepierdół" dla początkujących miłośników wojaka. Przyznano także cztery medale za obronę Twierdzy Przemyśl. Otrzymali je: Robert Pióro, Henryk Szmalenberg, Krzysztof Maj i Małgorzata Rudnicka, która zrobiła prawdziwą furorę jako świętokrzyska Baba Jaga na "mietle".

- Po raz pierwszy postanowiliśmy wprowadzić element regionalny - świętokrzyską czarownicę - mówi R. Pióro.

Pożyczyli więc strój z PTTK w Starachowicach im. Jerzego Głowackiego. Do tego duży kapelusz i świętokrzyską zapaskę. Wspaniałą "mietłę" wykonał dla niej Henryk Maciąg. Okazało się, że zawojowała wszystkich Szwejków i szwejkologów.

- Nie dosyć, że ładna, to jeszcze ładnie ubrana - śmieje się Kazimierz Domański. - Demonstrowała również jak lata się na "mietle. Chętnych do przelotu na Łysą Górę było naprawdę mnóstwo.

- Jak mówił Tomasz Stawski, zabraliśmy ją po to, żeby za Szwejka wydać, ale Szwejk odlany z brązu, nie odwzajemnił uczuć. Dlatego do matrymonium nie doszło - śmieje się Robert Pióro - natomiast tak spodobała się publiczności, że do razu awansowała na drugi stopień czyli "arcypierdołę".

Szwejkolodzy spotkali się również na biesiadzie, która odbyła się w Forcie Werner. Panie i panowie przebrani w mundury C.K. Armii przy kuflu piwa rozprawiali o przygodach swoich i dobrego wojaka. Licytowano także czarcią "mietłę", która za 70 zł została sprzedana najbardziej zainteresowanej czyli ... samej Babie Jadze, żeby miała jak wrócić do domu. Pieniądze natomiast przekazano organizatorom.

Były także gry, śpiewy oraz piosenki, w których dominował jedyny słuszny w takich okolicznościach temat: Szwejka, Haszka, czasów C.K. Armii

Przemarsz regimentów

W niedzielę rano rozpoczął się rajd "Szlakiem zabytków i muzeów Przemyśla", potem spotkanie "ludności cywilnej" z Dowództwem C.K. Twierdzy Przemyśl i wreszcie najbardziej widowiskowy przemarsz regimentów i cywilów z Rynku na Zamek Kazimierzowski.

Była pani komendant 14. manewrów - mjr Barbara Sośnicka, prezes PSPDWSz - gen. Zbigniew Rużycki, a także mnóstwo szwejów i szwejek. Jedni ubrani w mundury, inni - jak nasza grupa - w koszulki, czapeczki oraz ... medale. Po południu rozpoczął się piknik - był występ Kompanii Country z Łańcuta, miniatura teatralna Teatru "Fredrem", utwory z okresu C.K. Monarchii grał Przemyski Kwartet Smyczkowy, były gry i zabawy szwejkowe, między innymi konkursowe palenie fajki ze Szwejkiem.

- Manewry to połączenie dobrej zabawy, charakterystycznego dla Czechów poczucia humoru, a także zwiedzanie, poznawanie historii i oczywiście świetnych ludzi - mówi Robert Pióro.

- Przyjeżdżają tu regimenty z całej Polski - Gdańska, Krakowa, Starego Sącza i wielu innych - dodaje K. Domański.

Z Cieszynem łączy ich wspólna pasja i przyjaźń. Wystarczy rzucić jedną komendę, aby pół nocy śpiewali razem. Zresztą z muzyki i śpiewu są tam już znani. Za każdym razem przyjeżdżają z gitarą. Często mają też skrzypce.

W ubiegłym roku zawojowali publiczność piosenką Henryka Schmalenberga, (jednego z nowych szwejów w ich szeregach) na cześć generała Adama Sznuka, nawiązującą do jego zimowych przygód. Tym razem było bez skrzypiec, ale równie wesoło. Bo o to tu chodzi.

Wszystko co się tam dzieje, daje im dużą dawkę radości. Za każdym razem wyjeżdżają do domu uśmiechnięci, szczęśliwi i zadowoleni, w poczuciu dobrze spełnionej misji. Zwłaszcza że Kapituła Polskiego Forum Szwejkowego postanowiła ich w tym roku nagrodzić. W dowód uznania za liczny udział, decyzją z 10 lipca powołała do życia świętokrzyski regiment, w którego skład weszły formacje ze Starachowic i Kielc.

A trzeba dodać, że ciągle się on powiększa, bo dołączają do nich nowe osoby. Żeby impreza się rozrastała przydaliby się także jacyś sponsorzy. Bo jak na razie dzielni wojacy sami muszą myśleć o wikcie i czymś do niego. Kto wie... może się to kiedyś zmieni.

Starachowicki regiment planuje kolejne wyjazdy. Chętnie wybrałby się do Czech, śladami Szwejka. Z pewnością zawitają też do Przemyśla, gdzie w przyszłym roku odbędą się kwadransowe manewry. Każdy regiment będzie miał kwadrans na zaprezentowanie się wszystkim.

Biorąc pod uwagę, że nasi wojacy są zawsze w ścisłej czołówce, pewnie znów zdominują scenę. Jeśli pojawią się z Babą Jagą, nie ma co do tego żadnej dyskusji.

(An)

REKLAMA