AAA
Biznesu się uczą w szkolnej ławie
Ekonomia w praktyce
Czwartek, 02 lutego 2012r. (godz. 10:57)

Uczniowie z Zespołu Szkół Zawodowych nr 2 w Starachowicach nie liczą na kieszonkowe, chcą zarabiać sami i założyli własny interes. Zamawiają towar, zajmują się dystrybucją, reklamą i finansami. Choć "pracują" tylko na przerwach, na brak klientów nie narzekają. I mimo wszechobecnego kryzysu ich spółka "Żuczek" jest na plusie.

fot. Gazeta Starachowicka

Uczą się dzięki temu ekonomii w praktyce, jak zarządzać przedsiębiorstwem, założyć firmę i wszystkiego, co się z tym wiąże. Ich firma składa się z 15 młodych przedsiębiorców: Pauliny Derlatki, Katarzyny Gołębskiej, Pauliny Gwóźdź, Konrada Jałochy, Iwony Maleszy, Katarzyny Marlicy, Dominiku Płusy, Pawła Seferynowicza, Natalii Szarej, Doroty Tusińskiej, Radosława Ziółczyńskiego, Pauliny Cioroch, Patrycji Grudzień, Pauliny Lis i Katarzyny Piątek.


Kilkoro z nich weszło w role dyrektorów, reszta to pracownicy sklepu i wspólnicy w spółce. Aby uruchomić swoją działalność, zrzucili się po 25 złotych i kupili pierwsze produkty. Przed rozpoczęciem lekcji rozkładają sklepik, wykładają towar i pełnią dyżury. Na zakończenie dnia podliczają swój utarg i przygotowują się do kolejnego dnia pracy.

- Takie doświadczenie z pewnością się przyda - uważa Dorota Tusińska, dyrektor ds. finansowych w spółce. Odprowadza ona podatki i załatwia całą papierkową robotę, której niestety nie jest tak mało. Całością, jako dyrektor naczelna, zarządza Katarzyna Piątek. O sprawy marketingowe dba natomiast Paulina Derlatka.

Promocję sklepiku uczniowie zaczęli od rozwieszenia plakatów. Informowali o nim we wszystkich klasach, rozmawiali także ze znajomymi. I choć trudno na razie mówić o jakimś spektakularnym sukcesie, to z pewnością klientów im nie brakuje. Sprzedają mnóstwo rzeczy, od drobnych artykułów spożywczych, po wykonane przez siebie dekoracje czy biżuterię.

- Zaczęliśmy od przeprowadzenia małego sondażu wśród uczniów - opowiada Dorota. - Pytaliśmy wielu kolegów, co chcieliby tutaj kupić. Mamy słodycze i wszystko, czego nie można dostać w szkolnym sklepiku lub w automatach, albo są tam, lecz o wiele droższe. Sprzedajemy także artykuły dekoracyjne, które wykonujemy sami. Robimy łabędzie z papieru, choinki z makaronu.

Na Mikołajki były Mikołaje z masy solnej, a na Walentynki chcemy wykonać serca i kartki. Przed Wielkanocą pewnie pojawią się jakieś świąteczne ozdoby. Zbieramy też zamówienia na kubki oraz poduszki z ulubionym nadrukiem.

Jaki idzie im sprzedaż?

- Czasem jest trudno. Rewelacji na ogół nie ma, ale jakoś dajemy radę - śmieją się udziałowcy.

Niektórzy z nich, jak choćby Kasia Piątek, już w zeszłym roku bawili się w taki biznes. O ekonomii wiedzą więc sporo. A teraz dzięki projektowi edukacyjnemu zorganizowanemu przez Fundację Młodzieżowej Przedsiębiorczości "Szkoła praktycznej ekonomii - młodzieżowe miniprzedsiębiorstwo" próbują rozkręcić swojego "Żuczka". Nazwę wybrali wspólnie, jest dziełem przypadku i burzy mózgów. Wykonaniem loga zajęła się Paulina Derlatka.

Młodzi przedsiębiorcy prowadzą firmę pod okiem nauczycielki Renaty Rychlik. Koordynatorka projektu podpowiada im, jak poradzić sobie z dokumentami, które w prawdziwym życiu wypełniają właściciele firm.

- Uczą się od podstaw działalności gospodarczej, od zarejestrowania firmy, poprzez podpisanie umów o wynajem lokalu, rejestrację spółki. Sami wyliczają także podatki, prowadzą dokumentację finansową, rejestry zakupów i sprzedaży VAT, a także podatkową księgę przychodów i rozchodów. Sporządzają także deklaracje PIT-5L i deklarację VAT-7, bo jak każdy przedsiębiorca, odprowadzają podatki i składki - mówi Renata Rychlik.
W tym akurat przypadku do Rady Rodziców, która pełni rolę takiej "skarbówki".

- Pieniądze te oczywiście wrócą do nich pod koniec roku, ale dzięki temu mają świadomość, jak duże koszty musi ponosić osoba, która prowadzi biznes - wyjaśnia nauczycielka.

Wiedzą już doskonale, że zarabiać dziś nie jest łatwo. Bo nawet jeśli sprzedadzą towar, utarg może być nikły...

- Na razie jesteśmy na lekkim plusie - mówi Dorota.- Mamy nadzieję, że będzie lepiej. Do tej pory mieliśmy sporo wydatków. Nie tylko kupowaliśmy towar, ale musieliśmy jeszcze odpowiednio się zareklamować.

Pod koniec każdego tygodnia spotykają się wspólnie, żeby zobaczyć, jak "stoi" firma, co trzeba kupić, co jeszcze poprawić i jak powinny wyglądać dyżury.
Natomiast co miesiąc odbywa się zebranie wspólników, na którym omawiają raporty.

Za swoją pracę uczniowie nie dostają żadnych pieniędzy. Osiągniętymi zyskami mają się dzielić. Ale póki co, inwestują je w firmę, bo musi się ona przecież rozwijać, nawet jeśli to tylko mały, szkolny interes.

Zamierzają także wziąć udział w Ogólnopolskim Konkursie na Najlepsze Młodzieżowe Miniprzedsiębiorstwo "Produkcik", gdzie oceniać ich będą doświadczeni praktycy biznesu. A jeśli zdobyliby nagrodę Grand Prix, wzięliby także udział w europejskim konkursie.

Niezależnie od tego, mogą być z siebie dumni, bo jako jedyni z naszego powiatu i trzeci w województwie zostali wybrani do tego projektu, a szkół takich w Polsce jest tylko setka. Tym milej, że w takim gronie znalazła się także starachowicka.

(An)

Dołącz do nas na Facebooku!

PRZECZYTAJ TAKZE:
tomtom - 03-02-2012 21:07
Bardzo spodobała mi się ta inicjatywa, ale widzę tu pewną niedorzeczność. Np.po co uczyć wypełniania jakiego dokumentu, w tym przypadku PIT5, jeśli nie jest już on stosowany w obiegu? Chyba Pani nauczycielka powinna być na bieżąco w przepisach?. Być może się mylę, bo nie jestem ekspertem, ale PIT 5 to już przeżytek... od 2007 n [...]
Gosia345 - 03-02-2012 13:24
jakiego zespołu szkół zawodowych nr 2 ? jak to są dziewczyny z 1 ! błąąąd
REKLAMA