AAA
Rejs krajana dookoła świata
Dokonał tego starachowiczanin, jako pierwszy Polak!
Wtorek, 10 lipca 2012r. (godz. 14:02)

Ten rejs miał się prawo się udać. Wbrew żeglarskim zasadom, Władysław Wagner rozpoczął podróż w piątek i jeszcze tego samego dnia pojawiły się pierwsze trudności. Podczas całej wyprawy brakowało mu chyba wszystkiego, oprócz... szczęścia. To dzięki niemu szalony chłopak ze Starachowic, został pierwszym Polakiem, który opłynął świat i to kilkoma jachtami. W niedzielę (8 lipca) mija dokładnie 80 lat, odkąd wyruszył w tę podróż, uważaną dziś za jedno z trzydziestu najważniejszych osiągnięć światowego żeglarstwa. Najwyższa pora przybliżyć go bardziej naszym mieszkańcom!

Chciałoby się zacząć: "Znany polski żeglarz Władysław Wagner...", tylko że on wcale nie jest znany, co zauważył kpt. Jerzy Knabe, komandor Polskiego Jachtklubu Londyn i główny pomysłodawca "Roku Wagnera". Jego nazwisko, czy nazwa jachtu "Zjawa", kojarzą może co starsi tylko żeglarze, dla pozostałych nie brzmią znajomo, a już na pewno w Starachowicach, mimo że stąd się właśnie wywodzi. W największym skrócie można powiedzieć, że jest to, a raczej był, bo odszedł już na wieczną wachtę w niebie, pierwszy Polak, który opłynął świat pod żaglami. Jego historia jest podstawą żeglarstwa w odrodzonej Polski. A to, co rozpoczął, do dziś jest regułą w "żeglarskiej przygodzie". Krew, pot, harówka i łzy - jak stwierdził kiedyś Winston Churchill. Tym milej nam o tym pisać, że dotyczy to właśnie jego z naszych, starachowiczanina.


Władysław Wagner urodził się 17 września 1912 roku w Woli Krzyżowej - dawnej dzielnicy Starachowic. Do dziś na osiedlu Na Szlakowisku mieszka jego siostra Zofia Polit. Długo nie mógł sobie wyobrazić bardziej przyjemniejszego i interesującego miejsca do życia, niż nasza Lubianka. Dom jego dziadków, w którym przez pewien czas mieszkał, zbudowany był z kamienia, na tle rzędu wysokich sosen, położony na południowym brzegu rzeki, a właściwie nad małym potokiem, który wił się przez sosnowy las, wpadał do rzeki, mijał Wierzbnik i płynął na wschód. Jego wczesną edukacją zajmowało się pięć kochających ciotek. Szkoła, do której uczęszczał, mieściła się blisko pięknego, starego kościoła rzymsko - katolickiego, jak pisał o niej po latach. Był to istniejący do niedawna budynek "kurnika", gdzie chodził do pierwszych klas szkoły podstawowej. Już tam ciągnęło go do wody oraz harcerstwa.

Rok 1927 odmienił jego życie na zawsze. Rodzice zdecydowali o przeprowadzce do Gdyni, szybko rozwijającego się portu nad Bałtykiem. Traf chciał, że jeden z sąsiadów był właścicielem pięknego jachtu i potrzebował kogoś do opieki nad statkiem, co dla młodego Wagnera było szansą na prawdziwe żeglarstwo. Niedługo potem rozpoczął naukę w prywatnym gimnazjum, gdzie związał się mocniej z harcerstwem. Podjął się nawet budowy jachtu dla Morskiej Drużyny Harcerskiej. Jakiś czas później przepisał się do gimnazjum Państwowej Szkoły Morskiej.

- Od samego początku wyróżniał się mocno od innych, ciągnęło go jakoś do morza - mówi nam jego siostra. - Zresztą dobrze go tam wyuczyli: kochać Boga oraz Ojczyznę, co pokazał później też w swym życiu - dodaje pani Zofia. - Zawsze jej bronił i rozszerzał wiadomości o niej.

Z miłości do morza

Po przeczytaniu książki Juskuy Slocuma "Samotny rejs dookoła świata", zapragnął jachtem opłynąć glob. Ale wówczas nie miał nawet łodzi. W 1931 r. znalazł niedaleko gdyńskiego portu zakopany kadłub. Razem z kolegą Rudolfem Korniowskim odbudował go, postawił maszty i żagle - tak powstał pierwszy, najbardziej znany, historyczny polski jacht - "Zjawa".

Nie była to nazwa, którą można uznać za szczęśliwą. Mogła oznaczać wizję lub widmo. Ale jemu kojarzyła się z tym, co przychodzi i odchodzi, zapowiadała porty, do których miał wkrótce zawitać i których w wielu przypadkach ponownie miał nie zobaczyć. Pierwsze wodowanie łodzi odbyło się 19 marca 1932 roku, by upamiętnić urodziny Marszałka Piłsudskiego. Nie był to luksusowy jacht, ale z rejsem w trudnych warunkach jakoś sobie poradził.

Swoim pomysłem na opłynięcie świata Wagner zaraził także Rudolfa Korniowskiego. Obaj panowie wyruszyli w drogę już w lipcu 1932 r. Nie mieli trudności z przekonaniem innych, bo obaj nie powiedzieli prawdy o swoich zamiarach, wyjaśniając, że płyną na rejs po Bałtyku. Był późny wieczór 8 lipca 1932 roku, gdy "Zjawa" oddała cumy i odbiła od mola. Tak rozpoczęła się wielka wyprawa ku spełnieniu marzeń, jak pisał o nich po latach w swej książce.

Obaj żeglarze zamierzali opłynąć Bornholm i dotrzeć do Zelandii, ale ręczna busola, stanowiąca całe ich wyposażenie nawigacyjne, zawiodła i dotarli do wybrzeży Olandii, 200 km na północ od Bornholmu. Zdecydowali się więc trzymać linii brzegowej i tak dotarli wkrótce do Kopenhagi i Göteborga, gdzie naprawili pęknięty bom, dobudowali bukszpryt (belka, wystająca z dziobu na żaglowcach i większych jachtach - przyp. red.) i zwiększyli powierzchnię żagli.

Walczyli z różnymi przeszkodami

W trudnych jesiennych warunkach, kierując się przez Morze Północne, Kanał La Manche i wzdłuż brzegów Zatoki Biskajskiej, "Zjawa" zawinęła do Lizbony, a w styczniu 1933 roku do Casablanki. Po pokonaniu Atlantyku, 3 czerwca przybiła do portu Belém, gdzie zszedł z pokładu Korniowski. 4 lutego 1934 roku Wagner wodował nową Zjawę II " i samodzielnie wyruszył w dalszy rejs. W grudniu, holowany przez "Dar Pomorza" pokonał Kanał Panamski.

Po utracie Zjawy II, którą - jak się okazało w Suva w archipelagu Fidżi - stoczyły tropikalne świdraki, udał się na pokładzie kanadyjskiego parowca "Niagara" do Australii, gdzie był serdecznie witany przez tamtejszą Polonię. W Sydney spędził kilka miesięcy, szukając łodzi. Ale, gdy okazało się, że ceny jachtów są bardzo wysokie, zawrócił do Ekwadoru, gdzie w stoczni w Guayaquil zbudował, według własnego projektu, "Zjawę III".

W lipcu 1937 roku wyruszył w dalszą drogę przez Polinezję Francuską, Australię i Dżakartę. We wrześniu 1937 roku, podczas pobytu na Bora-Bora, spotkał się z francuskim żeglarzem-samotnikiem, który okrążył Ziemię - Alainem Gerbaultem. 4 listopada "Zjawa III" zacumowała w Sydney, skąd wyruszył ponownie razem z dwoma skautami - Dawidem Walsh`em, komendantem skautowskiej bazy żeglarskiej i Bernardem Plowright`em. Zamierzali z nim wspólnie dopłynąć do Szkocji na Światowy Zlot Skautingu, gdzie polski jacht miał być gościem honorowym. Wypłynęli 10 lipca 1938 r., a już 23 stycznia 1939 r. byli na wejściu do Kanału Sueskiego.

W międzyczasie doświadczyli wejścia na rafę koralową na Great Reef Barrier, długiej żeglugi przez Ocean Indyjski, jak i niebezpiecznej nawigacji przez Morze Czerwone. Dzięki pomocy ambasady polskiej w Kairze, udało się im przepłynąć Kanał Sueski pod żaglami, co było ewenementem w historii tego kanału. Dalej droga wiodła z Port Said przez Maltę, Algier i Gibraltar, skąd 3 lipca 1939 roku odpłynęli w kierunku Anglii. Dzień później, 4 lipca 1939 roku o godzinie 16.20, jacht przeciął trawers portugalskiego przylądka Faro, (który na Zjawie I mijał 4 stycznia 1933 r.), po sześciu i pół roku okrążając Ziemię. Tak zakończyła się przerywana przeciwnościami losu i chorobą, podróż żeglarza, który jako pierwszy Polak opłynął kulę ziemską i któremu do Polski nie dane było już nigdy wrócić.

Koniec pewnego rozdziału

21 sierpnia 1939 roku zacumowali w Southampton, a 2 września w Great Yarmouth dowiedział się o napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę. Jego okręt zarekwirowały władze brytyjskie do potrzeb marynarki wojennej. Natomiast sam Wagner pływał jako oficer na polskich statkach handlowych w konwojach atlantyckich. Po wojnie odzyskał "Zjawę III" i dokupując kolejne jednostki próbował swych sił w rybołówstwie. Komunistyczna rzeczywistość uniemożliwiła mu powrót do kraju. Poznał tu za to swoją żonę, Mabel, z którą zakupili duży jacht "Rubicon" i wraz z załogą, stanowiącą mieszankę Polaków, Brytyjczyków i Irlandczyków, rozpoczęli podróż do dalekiej Australii.

Dotarli do Karaibów, a później ze względu na kłopoty zdrowotne Mabel Wagner, po urodzeniu córki, osiedlili się na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych w kompletnie niezaludnionej zatoce Trellis Bay, gdzie mieszkali i prowadzili pionierską działalność przez dziewięć lat. Tam też Wagner zbudował stocznię jachtową, dom dla rodziny "Tamarind" i budynek klubowy na małej wysepce Bellamy Cay. Także lotnisko na Beef Island jest także jego autorstwa. W 1958 r. przeprowadził się z rodziną do San Juan na wyspie Portoryko, gdzie zbudował od podstaw stocznię Wagner Shipyard & Marina. Pod koniec życia przeprowadził się do Winter Park na Florydzie, gdzie mieszkał do końca, utrzymując kontakt z Polską oraz rodziną. Po blisko pół wieku spotkał się z siostrą. Pani Zofia pojechała do niego w latach 80 - tych. Poznała jego żonę i dzieci. Ale jemu nie dane było zobaczyć znów Polski.

W tym roku mija dokładnie 100 lat od jego narodzin, 20 lat od jego śmierci, a w niedzielę 8 lipca równo 80 lat od jego wypłynięcia w ten pamiętny rejs. Właśnie z tych okazji odbędzie się w Gdyni uroczystość upamiętniająca Władysława Wagnera i jego rejs, wpisująca się doskonale w obchody Roku jego imienia. Pomysłodawcą był przywołany już kapitan Jerzy Knabe, który zaraził tym także komandorów innych jachtklubów polonijnych - kapitanów: Andrzeja W. Piotrowskiego i Krzysztofa Kamińskiego z USA oraz Zbigniewa Turkiewicza z Kanady. Obchody zapoczątkował w styczniu "Wagner Sailing Rally", którego uczestnicy dotarli do Trellis Bay na brytyjskich Wyspach Dziewiczych, gdzie przez lata mieszkał Władysław Wagner. Tam, w obecności zaproszonych gości, odbyła się uroczystość wmurowania pamiątkowej tablicy, w której uczestniczył żaglowiec STS "Fryderyk Chopin" pod komendą kapitana Tomasza "Ostrego" Ostrowskiego wraz z prawie pięćdziesięcioosobową załogą. Podobną tablicę organizatorzy "Roku Wagnera" mają zamiar wmurować w niedzielę w Gdyni. Wieczorem wypłynie stamtąd jacht "Zjawa IV" w rejs upamiętniający Wagnera i jego wyprawę "Podług słońca i gwiazd". A my możemy być tylko dumni, że to właśnie starachowiczanin był pierwszym Polakiem, który pod żaglami opłynął nasz glob i żałować, że tak mało się o tym mówi...

***
ROK WAGNERA

Rok 2012 został ogłoszony Rokiem Wagnera. Obchodzimy w nim bowiem trzy okrągłe daty: 100 lat od urodzin, 80 od rozpoczęcia rejsu i 20 lat od śmierci kpt. Władysława Wagnera. Główne uroczystości miały miejsce 20 stycznia na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych (zatoka Trellis Bay gdzie kpt Wagner wraz z rodziną mieszkał po opuszczeniu Anglii) i 8 lipca w Gdyni - w tym samym dniu, w którym w 1932 roku żeglarz wyruszył dookoła świata. Podsumowaniem obchodów ma być książka Andrzeja W. Piotrowskiego, mieszkającego w Chicago żeglarza i dziennikarza, pod roboczym tytułem "Żeglarska odyseja kpt. Władysława Wagnera", która jest owocem przyjaźni autora z Wagnerem, a także wielogodzinnych wywiadów z wdową po kapitanie Mabel Wagner. Również w planach organizatorów Roku Wagnera jest film obejmujący życie kpt. Wagnera, w tym dokumentalne materiały z pokładu Zjawy III, z Trellis Bay i wywiady z kapitanem. Działa też strona internetowa: www.wladekwagner.com zawierająca wiele niepublikowanych jeszcze wiadomości o polskim żeglarzu.

(An)

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

REKLAMA