AAA
12.12.12 - szczęśliwą datą?
Magia liczb ogarnęła Starachowice
Sroda, 19 grudnia 2012r. (godz. 22:29)

Symboliczna i łatwa do zapamiętania data - 12 grudnia 2012 roku - cieszyła się dużym zainteresowaniem wśród nowożeńców w Starachowicach. Tego dnia mieliśmy trzy śluby w mieście, z czego dwa w wyjątkowych godzinach: 12.00 i 12.12.

Symboliczna i łatwa do zapamiętania data - 12 grudnia 2012 roku - cieszyła się dużym zainteresowaniem wśród nowożeńców w Starachowicach. Tego dnia mieliśmy trzy śluby w mieście, z czego dwa w wyjątkowych godzinach: 12.00 i 12.12.
Symboliczna i łatwa do zapamiętania data - 12 grudnia 2012 roku - cieszyła się dużym zainteresowaniem wśród nowożeńców w Starachowicach. Tego dnia mieliśmy trzy śluby w mieście, z czego dwa w wyjątkowych godzinach: 12.00 i 12.12.
fot. Gazeta Starachowicka

Liczbowo-datowe szaleństwo ogarnęło cały świat, zwłaszcza kraje azjatyckie. W samym tylko Singapurze było w środę osiem razy więcej ślubów niż zwykle, dokładnie 540. Jeszcze więcej, bo aż 696 wniosków małżeńskich, zostało złożonych na ten dzień w Hongkongu. Azjatyckie zamiłowanie do znaków wynika z zasad popularnego na tym terenie Feng Shui, którego częścią jest chińska numerologia. Jednak i w racjonalnej Europie wierzących w liczby nie brakuje. Wróżki oraz numerolodzy podkreślali, że dzień jest znakomity nie tylko na śluby. Znajdował się bowiem pod wpływem liczb 11 i 2, co sprzyjało uczuciom i interesom. Był to doskonały moment na podpisywanie umów, umawianie się na randkę czy zawieranie ślubów, także w Starachowicach.


- Takim szczególnym dniom zawsze towarzyszy większe zainteresowanie - przyznaje Zofia Hallmann, kierownik starachowickiego Urzędu Stanu Cywilnego. - A ci, którzy decydują się w nie na ślub wybierają je głównie z uwagi na datę, choć grudzień od zawsze cieszy się dużą popularnością. W tym roku mieliśmy w nim i będziemy mieć jeszcze dość dużo ślubów, zarówno w tygodniu, jak i w soboty.

W środę w Urzędzie Miejskim odbyły się trzy takie uroczystości. Pierwsze sakramentalne TAK padło tuż po godzinie 12.00. Uroczystość była dość kameralna i taką na prośbę młodych do końca też pozostała, dlatego nie publikujemy ich zdjęć i nie podajemy nazwisk. Dowiedzieliśmy się tylko, że data została wybrana nie przypadkowo, bo w imieniny i urodziny panny młodej, która obchodziła w dodatku dzień wcześniej okrągły jubileusz. Jaki? Tego też nie będziemy zdradzać, bo kto pyta kobietę o wiek?

Dorota i Michał
Jako drudzy weszli do sali ślubów Dorota, wówczas jeszcze Zarębska i Michał Macek. I choć ceremonia zaplanowana została na godzinę 12.20, to rozpoczęła niemal o 12.12. To się nazywa dopiero magia dwunastek, choć w ich przypadku była wcale niezamierzona.

- Nie mieliśmy żadnej upatrzonej daty. Przyszliśmy zarezerwować termin i poprosiliśmy pierwszy wolny. Chcieliśmy tylko, żeby to była środa - powiedziała nam Dorota.

- No i oczywiście nie trzynasty - dodał śmiejąc się Michał.

Dopiero potem, gdy spojrzeli w kalendarz okazało się, że jest to 12.12.12.

- Uznaliśmy, że to dość fajny pomysł i tak już zostało - powiedziała Dorota. - Godzinę niestety narzucono nam z góry. 12.00 była już wtedy zarezerwowana, a że 12.12 nie było, zostało przy 12.20.

Los na dzień dobry sprawił im prezent, bo poprzednicy wyszli dość szybko. I dzięki temu uroczystość mogła odbyć się wcześniej. A planowali ją wspólnie od trzech miesięcy. Narzeczonymi byli od ponad roku, a spotykali się ponad dwa lata. Poznali się na imprezie u wspólnych znajomych. Michał był wolny a Dorota wówczas jeszcze zajęta. Ale oboje przyznają, że od razu przypadli sobie do gustu.

Ona przyciągnęła go najpierw swoją urodą, potem charakterem, on zapunktował u niej dużym poczuciem humoru. Rozumieją się doskonale. Można było odnieść wrażenie, że czytają sobie niemalże w myślach, bo tak zgodnie odpowiadali na nasze pytania, choć oczywiście - jak każda para - byli trochę zdenerwowani. Kiedy założyli sobie na palce obrączki, na ich twarzach pojawił się uśmiech. W tym jakże ważnym dniu towarzyszyła im głównie rodzina i przyjaciele, którzy po zakończeniu uroczystości pospieszyli do młodych z kwiatami i życzeniami, a później na wspólny obiad.

Nowożeńcy, jak zdradzili GAZECIE, wkrótce planują przeprowadzkę do Warszawy, a latem przyszłego roku - ślub kościelny.

Sylwia i Piotr

W tym wyjątkowym dniu związek małżeński zawarli również Sylwia Jasionka i Piotr Bujnowski ze Starachowic, którzy datę swojego ślubu wybrali świadomie i samodzielnie.

- Jest nietypowa i łatwa do zapamiętania, od razu rzuca się w oczy - powiedziała nam Sylwia, która chciała, żeby termin jej ślubu był przede wszystkim niestandardowy.

W nazwie miesiąca musiało pojawić się oczywiście "r", bo jak przyznała jest dość przesądna. Z tego między innymi powodu nie mogli się pobrać w 2013 roku. A 12.12.12 wypadł trochę znienacka.

- Znamy się bardzo długo - przyznała Sylwia. - Mieszkaliśmy na tym samym osiedlu. Z czasem znajomość przerodziła się w miłość, która doprowadziła nas dzisiaj w to miejsce. Postanowiliśmy wreszcie zalegalizować związek.

Pytana o pierwszą randkę zaczęła się śmiać.

- To było naprawdę bardzo dawno temu, jakieś trzynaście lat. Byłam wtedy nastolatką. Wspólne spacery, rozmowy. Chcieliśmy się lepiej poznać, porozmawiać, przytulić, jak każdy młody - powiedziała nam świeżo upieczona mężatka.

Czym tak naprawdę zaimponował jej przyszły mąż?

- Chyba stanowczością - odpowiedziała po chwili. - Jestem typem raczej marzycielki, za to on umie szybko sprowadzić mnie na ziemię, przez co doskonale się uzupełniamy.

- A mnie spodobała się cała: to jak wygląda i z tym charakterem, bo kiedy chce też umie postawić na swoim - śmiał się jej mąż, nie kryjąc, że i... pożądanie.

Zaręczyli się w chrzciny jego chrześniaka, aż trudno uwierzyć, ale aż osiem lat temu.

- Było dość kameralnie, tylko rodzina - powiedzieli nam młodzi.

Podobnie było też w środę, gdy świętowali w gronie najbliższych.

Inna starachowiczanka, sakramentalne TAK, powiedziała w Radomiu. Punktualnie o godzinie 13.00 w tamtejszym Urzędzie Stanu Cywilnego odbyła się ceremonia zaślubin Kingi i Karola Miękusów. Wszystkim świeżo upieczonym małżonkom życzymy wszystkiego najlepszego i oby ta wyjątkowa data przyniosła im dużo, dużo szczęścia.

Z dziennikarskiego obowiązku dodajmy, że nie znalazł się żaden śmiałek, który zechciałby wziąć ślub 21.12.2012, kiedy to według kalendarza Majów ma nastąpić koniec świata. No cóż, nikt nie lubi ryzykować...

(An)

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

PRZECZYTAJ TAKZE:
Karol - 20-12-2012 05:29
Ja to słyszałem, że odwołali, bo przecież wydali nową Toyotę - patrz: Baśka Blog :)
Pelek - 19-12-2012 22:57
Oj tam , od razu pogrzeb. Majowie ostatnio się tłumaczyli, że pomylili się o 100 lat :)
Karol - 19-12-2012 22:36
Za to wszyscy będziemy mieli pogrzeb 21.12.12 ;) Też ciekawa data.
REKLAMA