AAA
Frestyle. Wolność, która uzależnia [VIDEO]
Z piłką zrobi wszystko
Niedziela, 06 stycznia 2013r. (godz. 22:43)

Air, sit down, upper czy ground nie mają przed nim żadnych tajemnic. 22-letni Piotr Dziubek ze Starachowic od czterech lat trenuje freestyle football, bardzo widowiskową dyscyplinę, która zyskuje ostatnio na popularności. A chodzi w niej "tylko", a może i "aż" o podbijanie piłki.

Nastepna wiadomosc:
ť Za śmieci "od głowy"

Poprzednia wiadomosc:
ť Powołali koalicję

Głośno zrobiło się o tej dyscyplinie za sprawą Krzysztofa Golonki, półfinalisty programu "Mam talent". Dla freestylowca liczy się jednak oryginalność, więc każdy chce stworzyć własny, autorski program, który określałby jego styl i tak jest właśnie z 22-letni Piotrkiem Dziubkiem ze Starachowic, który z piłką potrafi zrobić prawie wszystko.


Freestyle football to efektowne triki z "futbolówką" w roli głównej. I - co ciekawe - nie trzeba być dobrym piłkarzem, żeby nią dobrze "żonglować". Piotr styczność z piłką nożną miał jak każdy chłopak, ale trudno powiedzieć, by grywał w nią namiętnie. Swego czasu interesował go również breakdance, z którego freestyle czerpie dziś wiele. Taka mieszanka wygląda dość efektownie., więc podobała się Piotrkowi, który podpatrzył ją kiedyś na Eurosporcie i postanowił spróbować. Początkowo w zaciszu własnego domu, a potem także w gronie znajomych.

- Z czasem zacząłem szukać w internecie filmów, na których były różne pokazy. Oglądałem i sam próbowałem, choć wychodziło różnie - przyznał GAZECIE. - Wcześniej sporo o tym słyszałem, ale kojarzyłem to raczej z piłką.

Za ojca freestyle`u uznawany jest sam Diego Maradona. Jego efektowne sztuczki techniczne w czasie meczów pobudzały wyobraźnie młodych kibiców. Wszyscy chcieli podobnie jak on bawić się piłką, czerpiąc z tego przyjemność i dając ją jeszcze innym. Najwięksi fani piłkarza ubierali się w koszulki Argentyny z numerem "10" na plecach i zaczynali "żonglerkę". Dla młodszych adeptów freestyle`u takim idolem mógł być Ronaldinho, który również potrafił na boisku wyczyniać z piłką cuda. Nie stronił od tego także Edgar Davids. Holenderski zawodnik lubił wychodzić na ulicę, żeby po prostu pobawić się piłką i często podkreślał, że taki "Street Soccer" był dla niego znakomitą formą rozrywki i oderwania od prawdziwego futbolu. Legendą stał się również koreański piłkarz - Mr. Woo (Hee Young Woo), który porzucił piłkę na rzecz "żonglerki".

"Zaraziło się" wielu

Szersze grono odbiorców dowiedziało się o freestyle`u dopiero dwanaście lat temu, gdy firma Nike zaczęła go promować. W projekcie wzięły udział największe gwiazdy światowego futbolu - w tym wspomniani już Ronaldinho i Davids. Ludzie zaczęli wychodzić na ulicę, by naśladować znakomitych piłkarzy. Okazało się, że nie trzeba trenować piłki nożnej od najmłodszych lat, by zostać dobrym freestylerem, choć oczywiście to ludzie młodzi zdominowali tę dyscyplinę. Najstarsi mają dzisiaj około trzydziestki, za to najmłodsi ledwie skończyli 10. Piotrek był nastolatkiem, gdy po raz pierwszy tego spróbował. Dzisiaj nie potrafiłby przestać.

- Zakręciło mnie to do tego stopnia, że trenowałem dalej, chociaż początki łatwe nie były. Pierwsze półtora roku to była istna tragedia - śmieje się chłopak. - Próbowałem naśladować coś, co gdzieś zobaczyłem, ale za bardzo nie wychodziło...Dopiero gdy pojechałem na zawody, poznałem przeróżnych graczy, od których wiele się nauczyłem

Było to kilka lat temu. Dziś Piotrek sam już "wymiata". Koneserzy tej dyscypliny wyróżniają różne style w zależności od pozycji przyjmowanych w czasie występu. I tak np. "air" - to sztuczki wykonywane na stojąco lub podczas podskakiwania. Równie popularne są także style "sit down" - na siedząco, "upper" - triki wykonywane za pomocą górnych części ciała: ramion, głowy, a nawet karku, czy "ground" - prezentowane na ziemi. Do tej ostatniej grupy zalicza się np. nietypowy drybling czy taniec z piłką. Siłą freestyle`u i frestylowca jest spontaniczność, bo sztywne zasady zabiłyby chyba tę dyscyplinę. Kreatywność i inwencja wykonawców są tu bezcenne. Dobry gracz, za pomocą trików i sztuczek, potrafi wyrazić swą osobowość. Dlatego wymyślanie coraz to nowszych popisów jest pożądane najbardziej i spotyka się z dużym uznaniem widowni.

- Kiedy gra się już pokaz z innymi graczami, to możliwości się poszerzają - mówi nam Piotrek. - Można wprowadzić różnego rodzaju interakcje między graczami. Gdy jesteś sam, zostają ci tylko triki. A obecnie ciężko wymyślić cokolwiek nowego. Bardziej chodzi o kombinacje, przejścia i kreatywność, która oceniana jest bardzo wysoko. W Polsce, choć mało się o tym mówi, mamy rzesze wspaniałych graczy. Cała społeczność liczy ok. 150 osób. I mimo że ta liczba nie robimy może dużego wrażenia, to w rzeczywistości jest ona jedną z większych na świecie.

Druga Brazylia

- Jeśli chodzi o freestyle jesteśmy prawdziwą potęgą - mówi o polskich graczach. - Można porównać nas do Brazylii, jeśli chodzi o piłkę nożną. Mamy mistrzów świata i Europy. Wszędzie jeździmy jako faworyci. Dlatego między innymi tak ciężko cokolwiek ugrać, bo poziom jest ustawiony bardzo wysoko. Mamy kilkunastu graczy klasy europejskiej, a nawet światowej, do których dochodzi jeszcze kilkunastu na poziomie krajowym. Ciężko z nimi rywalizować - przyznaje Piotr.

Nie znaczy to, że nie warto próbować. Piotrek na swoim koncie ma tylko jeden jak dotąd start. Były to zawody w Szczecinie, niedługo po tym, jak zaczął "trikować". I choć wspomina je miło, żadnych sukcesów tam nie osiągnął. Ale jest już na takim etapie, że chciałby znowu spróbować. Wspólnie z kolegami z sąsiednich miast założył grupę "Quite Fantastic Crew", z którą zamierza jechać do Lubaczowa na organizowaną tam po raz drugi nocną galę freestyle football`ową, gdzie rozegrane zostaną zawody dla średnio zaawansowanych w formule YLYF oraz międzynarodowe.

- Grupa jest wojewódzka, jeśli nie liczyć jednego kolegi z Warszawy, który wspiera nas od czasu do czasu - powiedział nam Piotrek. - Widujemy się dosyć często, w sezonie nawet kilka razy w tygodniu. Najczęściej zjeżdżamy do Kielc, spotykamy się na Placu Artystów, przebieramy i zaczynamy grać. A później już samo jakoś wychodzi. Zimą wiadomo... o treningi już trudniej. Każdy próbuje więc działać na własną rękę. Zawody rozgrywane są zawsze indywidualnie, więc w niczym to nie przeszkadza. W eliminacjach każdy daje pokaz solowy, a potem dzieleni jesteśmy na pary i odbywają się walki. Zazwyczaj mamy ok. 30 sekund, by pokazać umiejętności. Największym błędem we freestyle`u jest drop, czyli upadek piłki. Ale bywa, że trzeba zaryzykować, zwłaszcza jeśli przeciwnik zrobił coś mocniejszego. Czasem wychodzi, a innym razem już nie...

Na szczęście jest jeszcze trochę czasu. Kilka razy w tygodniu Piotrek trenuje u nas na hali.

- Podwaliny tego, co chciałbym zaprezentować, mam już poukładane w głowie - powiedział GAZECIE. - Najważniejsze, żeby zagrać bez "dropa". Jeśli połączy się triki z odpowiednią muzyką, pokaz będzie hardcorowy. Ale chcę nad nim jeszcze pracować - powiedział nam freestylowiec.

Wszystkich, którzy chcieliby pójść w jego ślady zachęca, by spróbowali. Jak zacząć? Najlepiej po prostu porozmawiać z kimś, kto potrafi to robić. Ale nie jest to oczywiście jedyna droga. W internecie można znaleźć wiele poradników, pokazujących krok po kroku, jak zostać członkiem tej społeczności. Najlepiej wejść na jedną ze stron, obejrzeć filmik i samemu spróbować! I choć początki bywają trudne, to nie można się poddawać.

Dojście do perfekcji zajmuje sporo czasu, ale udany występ daje podobno większą satysfakcję niż zwycięstwo w niejednym meczu. Bo nie o medale tu wcale chodzi, tylko o spontaniczność i naturalność, które- jak przekonują gracze - bronią się ponoć same. Najlepiej samemu się o tym przekonać!

(An)

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

REKLAMA