AAA
Dla internetowej miłości porzuciła rodzinę
Historia pisana przez życie
Poniedzialek, 04 marca 2013r. (godz. 12:31)

Prawdziwy koszmar przeżyli rodzice 17-letniej dziewczyny, która uciekła z domu do poznanego w sieci chłopaka. Rodzina ustaliła, że był od niej prawie dwa razy starszy i pochodził z Cieszyna. Oboje przepadli bez śladu. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Znaleziono ją w poniedziałek(18 lutego), całą i zdrową.

fot. Gazeta Starachowicka

O ucieczce dwójki nastolatków z Podkarpacia rok temu huczała Polska. 12-letniej Wiktorii i 15-letniego Wojtka szukało kilkuset policjantów. Rodzice dziewczyny wyznaczyli nawet nagrodę i zaangażowali prywatnego detektywa. Ale dzieciaki były nieuchwytne przez sześć dni i wodziły wszystkich za nos. W przypadku Igi sytuacja zdaje się inna, choć z przywołaną łączy ją fakt, że zaczęła się w Internecie, od znajomości ze sporo starszym mężczyzną. Tyle że o tym fakcie jej rodzice dowiedzieli się dużo później, kiedy była już zakochana.


- Wcześniej nie miała żadnych problemów. Uczyła się dobrze w szkole - twierdzi mama dziewczyny. Jej córka, jak mówiła GAZECIE, miała sporo znajomych, ale kilka tygodni temu coś się zmieniło... Zamknęła się w sobie i z nikim się nie spotykała. Przestały liczyć się koleżanki, nie grała już w piłkę z kolegą, straciła także ochotę na odwiedziny bliskich. Jedyne, co było ważne, to jej telefon, który zawsze miała przy sobie.

- Ostatnio opuściła się też w nauce - przyznała jej matka. - Próbowałam dowiedzieć się od niej, czym to jest spowodowane, ale nie chciała ze mną rozmawiać. Na początku wciąż zaprzeczała. Mówiła, że nic się nie dzieje, ale wiedziałam, że jest inaczej. Córka nie chciała się uczyć, nawet chodzić do szkoły. Ciągle tylko esemesowała - opowiada kobieta. - Momentami miałam wrażenie, że nic się dla niej nie liczy, oprócz telefonu.

- W szkole odcięła się od znajomych, była jakby nieobecna. Pytałam się wielokrotnie, czy aby się nie zakochała, w końcu jest to normalne w tym wieku. Spokojnie próbowałam tłumaczyć, że to nic złego, ale postępuje dość głupio, bo zaniedbywała już wszystko, począwszy od koleżanek, a skończywszy na szkole. Dziewczynki też się martwiły, poszły nawet do nauczycielki.

Tyle że nastolatkę niewiele to obchodziło.

- Nie reagowała ani na prośby, ani na groźby, choć groźby to chyba złe określenie. Bo jak można grozić niemal pełnoletniemu już dziecku? - pyta kobieta. - Próbowaliśmy na spokojnie jej to tłumaczyć, ale w ogóle nie reagowała.

Dobrze się kryła

- Co dzień wychodziła normalnie, tak jak do szkoły, a wracała w takich godzinach, jak kończyły się lekcje. Martwił nas tylko ten jej telefon, bo gdyby nie to, to jej zachowanie było normalne - mówi jej matka.

- Córka grała też godzinami w Metin` a. To taka gra internetowa - mówią nam rodzice.

W ten właśnie sposób poznała mężczyznę, dla którego zdecydowała się zostawić wszystko.

- Najpierw grali ze sobą w sieci, ona po tej, a on po tamtej stronie, a potem zaczęli rozmawiać i wymieniać wspólne zainteresowania - opowiada jej ojciec.

- W pewnym momencie uznała, że jest to mężczyzna, który nadaje na tych samych falach, co ona. Nie docierało do niej, jak tłumaczyliśmy z mężem, że prawie nic o nim nie wie. Bo czego się można dowiedzieć rozmawiając z kimś przez internet, czy pisząc mu esemesy? Każdą bajkę da się tak wcisnąć. A widziała go raptem dwa razy. Później przyznała, że był u niej w Starachowicach. Pochodził podobno z patologicznej rodziny i chciał sobie wreszcie ułożyć życie. Próbowałam tłumaczyć, że powinna uważać, ale ona to źle odebrała. Uznała, że jesteśmy z mężem przeciwni tej znajomości i stoimy na drodze do jej szczęścia. W liście, jaki nam zostawiła, stwierdziła, że nie rozumiemy jej wcale. Ale jeszcze tu wróci i wtedy pokaże nam jaka jest szczęśliwa. Nie wspomniała jednak, kiedy to będzie, za tydzień, miesiąc czy może rok - słyszymy od rodziców.

Był to dla nich prawdziwy szok.

- Wyszła z domu w sobotę, koło południa, miała jechać do Starachowic, umówiła się z koleżanką na wspólne zakupy. Koleżanka wróciła do domu koło piętnastej, a Igi ciągle nie było - opowiadają GAZECIE.

W końcu zaczęli się niepokoić, zadzwonili do córki, ale telefon miała wyłączony. Kontaktu nie mieli z nią także znajomi.

- Obdzwoniliśmy wszystkich, ale nikt jej nie widział i o niczym nie wiedział - relacjonują.

Kiedy znaleźli list, a potem także jej plecak, zrozumieli, że planowała ucieczkę.

- Wcześniej spakowała swoje rzeczy, ale nie miała jak wynieść plecaka. Wyszła więc bez niczego. Nie wzięła ze sobą nawet torebki. Miała tylko portfel i dokumenty. Gdyby wzięła coś jeszcze, pewnie zwróciłoby to naszą uwagę - mówi jej ojciec. - A tak szła na zakupy...Plecak schowała na dole w szafie. W pokoju wszystko było nie tknięte - mówią ze smutkiem.

- Może gdyby wcześniej się odgrażała, że ucieknie z domu, bylibyśmy na to przygotowani - mają wyrzuty rodzice. - Ale nigdy słowem się nie zdradziła. Mówiła, że jak skończy 18 lat, chce dalej się uczyć i wyjechać na studia. Wiedzieliśmy, że wkrótce wyjedzie, lecz mimo wszystko doznaliśmy szoku. Bo w jednej chwili rzuciła wszystko i znikła.

Obojgu trudno było się z tym pogodzić, zwłaszcza że nie znali motywów działania dziewczyny. Dopiero kiedy znaleźli jej dziennik, a w nim imię, nazwisko i adres poznanego niedawno chłopaka, zrozumieli już wszystko.

W poszukiwaniu córki

- Najpierw zgłosiliśmy zaginięcie policji, a potem pojechaliśmy do niego do domu. Mieszka w Cieszynie, po kodzie pocztowym doszliśmy, że chodzi o ten przygraniczny. Drzwi otworzyła nam jego siostra, która twierdziła, że brata nie ma. Miał wyjść jeszcze w piątek na spotkanie z dziewczyną, z którą chciał sobie ułożyć życie. Twierdził, że się zakochał, a dziewczyna jest pełnoletnia i od tamtego czasu kontakt się urwał. Nasza córka znikła dzień później - twierdzą rodzice.

Jak udało się im ustalić, chłopak był sporo starszy, mógł mieć ok. trzydziestki. W jakim dokładnie był wieku, jego siostra nie chciała im już powiedzieć.

- Wiemy na pewno, że był pełnoletni - powiedzieli nam w poniedziałek, od razu po tym, jak wrócili do Starachowic.

- Policji łatwiej go będzie namierzyć niż Igę. Wiemy, że bierze rentę, wystarczy sprawdzić przelewy i skąd wypłaca pieniądze - mają nadzieję.

Telefon miał wyłączony, podobnie jak i dziewczyna.

- Córka miała przy sobie mało pieniędzy. Nie wzięłam jeszcze wypłaty, dlatego dałam jej tylko na bilet miesięczny. Miała także 30 zł na doładowanie karty. Wiem, że pożyczyła od koleżanki jeszcze 5 zł. Wszystkiego nie było więcej niż jakieś 100 zł. Na bilet by jej wystarczyło, ale na niewiele więcej. Wszystkie jej rzeczy: bielizna, ubrania czy kosmetyki zostały w domu - mówi matka.

W jednym momencie jakby odcięła się od świata. Zerwała kontakt ze znajomymi, skasowała profil na Naszej Klasie i innych portalach społecznościowych. Nawet telefon, z którym się wcześniej nie rozstawała, zostawiła w domu. Zabrała inny aparat, do którego zapewne kupiła starter.

Załamani rodzice pomocy szukali wszędzie, przyszli także do GAZETY. Choć było to dla nich trudne, opowiedzieli nam tę historię, licząc że to pomoże. Następnego dnia, dostaliśmy informację, że dziewczyna się odnalazła. Była cała i zdrowa, jak poinformowali naszą policję funkcjonariusze z Cieszyna.

- W poniedziałek(18 lutego) wieczorem udało nam się ustalić miejsce jej przebywania. Była u wskazanego mężczyzny - powiedziała GAZECIE Monika Kalinowska, rzecznik starachowickiej policji. - Dziewczyna została przekazana do placówki opiekuńczej, a o jej odnalezieniu zawiadomiliśmy rodzinę.

Kiedy zadzwoniliśmy do jej rodziców, byli już w drodze po córkę. Tracąc powoli zasięg zdążyli powiedzieć, że Iga się odnalazła i temat nie jest już aktualny. Zdecydowaliśmy się na opisanie tej historii na łamach, by uzmysłowić innym osobom, zarówno dzieciom planującym ucieczkę, jak i nieświadomym tego rodzicom, że żadna rodzina nie zasługuje na tego rodzaju przeżycia... Niech więc będzie przestrogą dla innych.

P.S. Imię dziewczyny zostało przez nas celowo zmienione. By uszanować prywatność rodziny, nie podajemy też miejscowości, z której pochodzi, i w której mieszka.

(An)

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

REKLAMA