Kończmy starachowicką wojnę wszystkich ze wszystkimi. Najwyższy czas, by zacząć budować Starachowice na nowo. Starachowice, w których znikną podziały na tych z lewicy i z prawicy.

Marek Materek

To o której staniemy w kolejce do lekarza, o ile wzrosną opłaty za media, jak działa komunikacja miejska, czy będziemy mieli kontener do śmieci, czy dostaniemy kolejny mandat za nie prawidłowe parkowanie pojazdu. Większość moich przyjaciół, koleżanek i kolegów musiała opuścić Starachowice, bo w swoim rodzinnym mieście nie mieli możliwości znaleźć pracy. Zostali nieliczni, którzy zgłaszają problem: "tu bez znajomości pracy nie dostaniesz". To są problemy z jakimi każdego dnia mierzymy się w naszym mieście. Nie interesują nas przepychanki Prezydenta z radnymi Rady Miasta czy Starosty z radnymi Rady Powiatu. Dla zwykłych mieszkańców liczy się to co dzieje się tu i teraz a nie bezsensowne i niekończące się spory "pietruszkę".

Starachowiczanin z urodzenia i wyboru

Zawsze zależało mi na tym, by miejsce, w którym żyję było pełne pozytywnej energii. Tak jest również w przypadku Starachowic. Tu się urodziłem i to miasto wybrałem sobie do życia w wieku 16 lat. Stąd pochodzi moja mama. Tu chodziłem do I Liceum Ogólnokształcącego. Był to wybór nie przypadkowy - wybór szkoły społecznie zaangażowanej. Podczas nauki w I LO uczestniczyłem w życiu społecznym miasta i poznawałem osoby angażujące się w życie miasta. W Starachowicach zawsze było mnóstwo postaci, które swoim społecznym zaangażowaniem mi imponowały: Małgorzata Dziamka, p. Jacek Tarnowski, p. Mirosław Gęborek, p. Bożena Mrózek, p. Lidia Pokuszyńska, p. Ilona Traczyk, p. Barbara Kurek, mógłbym długo wymieniać. Myślałem sobie wtedy, że Miasto gdzie żyją i działają tacy ludzie to idealne miejsce dla mnie. Moje życie zawodowe sprawiło, że zbliżyłem się do świata polityki.

Czar miasta idealnego prysł jak bańka mydlana. Im bardziej się angażuję, tym bardziej dostrzegam degrengoladę z jaką mamy do czynienia w Starachowicach. Korzystając z uprzejmości "Gazety Starachowickiej" chcę prosić wszystkie osoby zaangażowane w życie polityczne i samorządowe o zakopanie topora wojennego. Ulice i chodniki w Starachowicach nie mają legitymacji partyjnej. Zajmijmy się pracą u podstaw, każdy na własnym politycznym czy społecznym podwórku. Wtedy wróci nadzieja na to, że w Starachowicach kiedyś będzie NORMALNIE.

Marek Materek

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU