AAA
Z międzynarodową wizytą w Starachowicach
Sroda, 16 lipca 2014r. (godz. 23:59)

Prezydent Miasta Sylwester Kwiecień gościł w Starachowicach ponad 80 - osobową grupę uczniów i nauczycieli szkół średnich oraz studentów i wykładowców akademickich ze Stanów Zjednoczonych, Kanady i Izraela.

fot. www.starachowice.eu
fot. www.starachowice.eu

Podczas konferencji, jaka odbyła się w sali "Olimpia" Prezydent Kwiecień przedstawił gościom informację na temat miasta Starachowice, jego położenia, sytuacji gospodarczej, ekonomicznej i społecznej.


Podczas spotkania nawiązano także do historii miasta, w gronie przybyłych gości obecny był Howard Chandler, ocalały z Holocaustu, były mieszkaniec starachowickiego Wierzbnika. W czasie wizyty w Polsce towarzyszyła mu najbliższa rodzina: córka, syn oraz wnuczka.

Pan Chandler, po raz kolejny, podróżuje z młodymi ludźmi, pokazując im przeszłość i teraźniejszość naszego kraju ze szczególnym uwzględnieniem historii polskich żydów. Podczas konferencji w sali Оlimpia Howard Chandler przedstawił zgromadzonym wspomnienia ze swojego dzieciństwa.

Jestem tutaj dla siebie, mojej rodziny i wielu innych osób, które kiedyś tworzyły barwną społeczność żydowską tu w Starachowicach i zginęły podczas II Wojny Światowej. Dla tych osób, o których nigdy nie zapomnimy. Jestem tutaj jako głos czterech tysięcy Żydów, którzy mieszkali w tym mieście, spacerowali, bawili się i pracowali na tutejszych ulicach. Pozwólcie mi zabrać Was w tamte czasy. Urodziłem się w Starachowicach w 1928 roku, na ulicy Iłżeckiej. Mam czułe wspomnienia ze swojej młodości w Wierzbniku - chodzenie do szkoły na ulicy Kościelnej, naprzeciwko kościoła.

W tamtych czasach był tylko jeden kościół i jedna synagoga, a ja miałem przyjaciół Żydów i Katolików i wszystko było dobrze do momentu, gdy wybuchła wojna, a miasto okupowali Niemcy. Jestem jedynym Żydem z mojej klasy, który przeżył Holokaust. Wszyscy zdaliśmy sobie sprawę z brutalnej rzeczywistości w pierwszym dniu żydowskiego święta Yom Kippur - Niemcy spalili naszą synagogę tutaj w Starachowicach, na szczęście nikogo nie było w środku. Następnego dnia Rabin Benzion Rabinowiez ze Starachowic został wezwany przez Niemców do ówczesnego urzędu miasta, na który mówiono Magistrat i został zmuszony do podpisania dokumentu stwierdzającego, że to Żydzi sami podpalili swoją synagogę. Miałem wtedy około 10 lat, właśnie ukończyłem trzecią klasę i od tamtej pory nie pozwolono mi wrócić do szkoły. Tęsknię za nią do tej pory. Czule wspominam naszego dyrektora, p. Adama Tuźnika, który był osobą sprawiedliwą traktującą wszystkich uczniów tak samo i bez żadnych uprzedzeń.

Wspominam także czule mojego nauczyciela, p. Kazimierza Lipko, który oprócz innych przedmiotów uczył nas przyzwoitości, lojalności i patriotyzmu. Bardzo dobrze pamiętam także niedzielę, 6. września 1942 r. Był to dzień, kiedy szesnastu Polaków zostało powieszonych na rynku. Ludzie wracający z kościoła zostali zatrzymani na rynku i ulicy Kościelnej, aby byli świadkami tego wydarzenia.

Ja jako młody, ciekawski chłopiec przedarłem się na rynek, stanąłem wśród tłumu ludzi i obserwowałem jak szesnaście osób zostało przywleczonych na szubienicę, specjalnie wybudowaną poprzedniego dnia i powieszonych na naszych oczach. Wśród powieszonych były dwie kobiety i młoda dziewczyna. Ktoś z tłumu krzyknął niepokornie: "Niech żyje Polska!". Miałem wtedy 13 lat i jestem jedną z nielicznych osób, która była wtedy na rynku i przeżyła. W następnym miesiącu, 27 października 1942 r. wszyscy Żydzi z Wierzbnika, którzy do tamtego momentu znajdowali się w getcie zostali siłą zebrani na rynek przez Niemców i ich sprzymierzeńców z Ukrainy. Zanim dzień dobiegł końca, około 4.000 osób zostało zapakowanych do pociągów towarowych i słuch o nich zaginął.

W tej grupie znajdowała się moja matka, moja starsza siostra i mój młodszy brat. Około 100 osób zabito na rynku na naszych oczach. Mojemu ojcu, starszemu bratu, mnie i około 2.500 Żydom chwilowo oszczędzono deportacji, zostaliśmy zmuszeni do pracy w fabryce broni i ulokowano nas w trzech obozach: na Strzelnicy, Majówce i w Tartaku. Pamiętam to tak jak dziś.

Podczas spotkania omawiano możliwość upamiętnienia społeczności żydowskiej, zamieszkującej w Wierzbniku.

- My wszyscy mamy obowiązek nigdy nie zapominać tych, którzy żyli przed nami. I utrzymywać ich wspomnienia i historię przy życiu dla przyszłych pokoleń. - mówił Howard Chandler - Robimy to poprzez tablice pamiątkowe, przy których ludzie zatrzymują się i czytają, zatrzymują się i myślą, zatrzymują się i pamiętają. Umieszczamy te tablice w miejscach, gdzie rozegrały się dane wydarzenia. Widoczne dla wszystkich tak, aby mogli zapamiętać. Tablice pamiątkowe są świętym obowiązkiem wszystkich ludzi dobrej woli.

Prezydent Miasta przekazał na ręce Howarda Chandlera treść uchwały przyjętej podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej "w sprawie upoważnienia Prezydenta Miasta Starachowice do podjęcia działań mających na celu trwałe upamiętnienie wspólnoty Żydów Wierzbnika".

W spotkaniu uczestniczyła również zaproszona Ewa Garbacz, której dziadkowie i matka w czasie okupacji udzielili schronienia 9-letniej dziewczynce Tobci Lustman.
Starachowice były kolejnym polskim miastem odwiedzanym przez zagranicznych gości podczas ich wizyty w naszym kraju.

Źródło: www.starachowice.eu

Dołącz do nas na Facebooku!

REKLAMA