O to pytają zbulwersowani radni miejscy PiS, nawiązując do nieszczęśliwego zdarzenia sprzed dwóch tygodni. Z motorówki prowadzonej przez nietrzeźwego instruktora ratownictwa wodnego wypadł jeden z egzaminowanych kursantów. Poważnie ranny mężczyzna trafił do szpitala.

fot. Panthermedia

- Na kąpielisku, które ma swojego kierownika i ratowników, zdarzył się poważny wypadek. Jesteśmy zaniepokojeni tą sytuacją, bo kierownictwo i prezydent powinni dołożyć wszelkich starań, by takie miejsca były szczególnie bezpieczne.

W naszej interpelacji do prezydenta pytamy o nadzór nad „Lubianką”, a także o przyczynę braku zmotoryzowanego sprzętu wodnego na „Piachach”. Tamtejsi ratownicy mają do dyspozycji tylko łódź wiosłową. Przekonałem się o tym naocznie w czasie wypoczynku nad tym akwenem. Łódź motorowa, czy skuter wodny pozwalają szybciej dotrzeć na miejsce zdarzenia. Słusznym byłoby wyposażenie „Piachów” w taki sprzęt – zaznaczył D. Nowak.

- Chcemy zapytać, czy MCRiW sprawuje odpowiedni nadzór nad kąpieliskami, czy przestrzega procedur. Bo jest proste pytanie: kto wypożyczył łódź pijanemu człowiekowi? - dodała L. Dziura.

Sławomir Rymarczyk, dyrektor MCRiW zapewnia, że kąpieliska są pilnowane przez odpowiednią kadrę, a wypadek, to skutek zaufania do człowieka, który do tej pory cieszył się nieposzlakowaną opinią.

- Osoba, która spowodowała wypadek była, do momentu tego nieszczęśliwego wydarzenia, autorytetem dla wszystkich ratowników w województwie świętokrzyskim i nie tylko. To kapitan straży pożarnej, egzaminator nurków.

Przez jego ręce przechodziły wszystkie sprawy związane z ratownictwem wodnym w naszym województwie. Słowem człowiek powszechnie znany i ceniony w środowisku, z wieloletnim doświadczeniem. Wina pracownika obsługi kąpieliska polega na tym, że po prostu mu zaufał, nie podejrzewając o niewłaściwe zachowanie.

Twierdzi, że nie wyczuł od niego alkoholu i dlatego puścił go do łodzi samego z kursantami. To była już ostatnia tego dnia przejażdżka w ramach egzaminu.

Zaraz potem kursanci mieli wstawić łódź do hangaru. Tak się umówili z pracownikami nadzoru kąpieliska, którzy właściwie już skończyli pracę. Wszyscy się tam dobrze znali. Może to zbytnie zaufanie nie było właściwe? Ale chodziło o człowieka nie wzbudzającego do tej pory żadnych podejrzeń.

W każdym razie wyciągnąłem już konsekwencje w stosunku do pracowników obsługi „Lubianki” udzielając im upomnienia. Gdy ktoś patrzy na to z boku, może odnieść wrażenie, że nie ma nadzoru nad kąpieliskiem, a to nieprawda - zapewnia dyrektor Rymarczyk

- Co do braku sprzętu na „Piachach” chcę poinformować, że do niedawna był tam skuter wodny. Jednak po wypadku „na Lubiance” uczestnicząca w zdarzeniu łódź motorowa została przewieziona na policyjny parking. Ponieważ był to jedyny taki sprzęt na „Lubiance” zmuszeni byliśmy przenieść tam skuter z „Piachów”. Stąd ta łódź wiosłowa, ale w niej zawsze stoi ratownik - wyjaśnia S. Rymarczyk.

(iwo)